W końcu usiadłam i poczułam się jeszcze mniejsza w stosunku do niego. Całkowicie zdominował aurę tego wnętrza. Choć gabinet nie należał do niego, zapanował nad pomieszczeniem poprzez ton głosu, zapach perfum i mowę ciała. W życiu nie widziałam osoby o tak magnetyzującym stylu bycia.
— Gdy bywałem tutaj w delegacji, Georgina zawsze pozwalała nowym pracownikom na wykonanie telefonu. — Wskazał ruchem dłoni na staromodne urządzenie leżące na biurku. — Nowoczesne smartfony nie działają w tym miejscu — dodał widząc konsternację na mojej twarzy.
Przysunął telefon bliżej mnie.
— Czy ten antyk w ogóle jeszcze działa? — zapytałam, chwytając za dużą czarną słuchawkę.
W dotyku była zimna, na pewno wykonana z jakiegoś drogiego materiału, być może nawet oszlifowanego kamienia. Tarcza z numerami była okrągła. Próbowałam kliknąć jak w standardowy ekran dotykowy, ale to kompletnie nic nie dawało. Eworden zaśmiał się z mojej nieporadności.
— Działa, gdy jest odpowiednio używany — odpowiedział i chwycił moją dłoń.
Moje palce kompletnie zatonęły w jego uścisku. Oparł drugą rękę na oparciu fotela i spojrzał na mnie znacząco, abym wskazywała odpowiednią kolejność numerów. Zawahałam się tylko chwilę. Pod wpływem jego dotyku i obecności czułam, jakby powietrze w pokoju zgęstniało. Powoli wskazywałam kolejne cyfry na tarczy, obracając ją zgodnie z jego instrukcją. Przy każdym obrocie mechanizm wydawał cichy klik, niemal jak odgłos bijącego zegara.
Skinęłam głową, słysząc w słuchawce charakterystyczny sygnał połączenia. W jednej chwili cała frustracja i napięcie zniknęły, gdy rozpoznałam znajomy, ciepły głos mamy. Był tak bliski, jakby siedziała tuż obok mnie, a nie po drugiej stronie linii.
Poczułam lekki ruch powietrza i odgłos zamykających się za mną drzwi. Zorientowałam się, że Leander opuścił gabinet, zostawiając mnie samą. Jego dyskretność była niemal namacalna, jakby wiedział, że potrzebuję tej chwili tylko dla siebie.
Próbując uporządkować myśli, szybko opowiedziałam mamie o tym, co działo się przez cały ten zwariowany dzień. Nie chciałam, by umknął mi choćby jeden szczegół, choć czułam, jak chaotyczne są moje słowa. Głos matki, pełen troski, raz po raz przerywał moje relacje pytaniami, które tylko potwierdzały, że zawsze była w stanie wyczuć każdy niuans w moim tonie.
— Nie zapomnij powiedzieć Lukasowi, że u mnie wszystko w porządku — dodałam na koniec z lekkim westchnieniem.
W głowie miałam obraz jego nadgorliwego przybycia z pełnym arsenałem kolegów z drużyny koszykarskiej i niewątpliwej odsieczy, która — choć wzruszająca — wyssałaby ze mnie resztki energii. A tej i tak miałam już niewiele.
Po zakończonej rozmowie z mamą postanowiłam, że wezmę dokładnie pięć głębokich oddechów, a potem — już bez wahania — rozpocznę nowy rozdział swojego życia. Każdy oddech miał być jak mały rytuał, odcięcie od przeszłości.
Wstałam z fotela, czując pod stopami chłód posadzki. Po lewej stronie zauważyłam lustro. Migotał w nim blask ognia z kominka, a tuż obok widniało moje odbicie — zmęczone, ale z jakimś nieuchwytnym wyrazem determinacji w oczach. Mój uniform, niemal wtopiony w butelkową zieleń ścian i czarne, połyskujące kafle, wydawał się częścią tego miejsca. Nie mogłam już odróżnić siebie od otoczenia.
Poczułam, że od teraz naprawdę mam tu pasować. Być częścią tego świata, tego gabinetu, tych ludzi i historii, które zaczynały mnie otaczać.
Wzięłam ostatni, głęboki oddech, tak powoli, jakbym chciała nim zamknąć cały stary rozdział. Na moment zawiesiłam wzrok w lustrze, a potem odwróciłam się, gotowa stawić czoła temu, co miało nadejść.
CZYTASZ
Zimni
Fantasy#romantasy #enemiestolovers Kiedy Oni zmienili naszą rzeczywistość, zaczęliśmy walczyć. Jednak, gdy przyszli Następni, połączyliśmy siły. Nauczyliśmy się żyć w symbiozie, która polegała na wzajemnym uzupełnianiu swoich słabych stron. Każda strona ch...