Rozdział 6

43 5 0
                                    

Zabawne, jak szybko wszystko może się zmienić. Jak niektóre osoby potrafią bawić się naszymi uczuciami. Bo na początku ludzie zawsze są głupi. Ufają pierwszemu uczuciowi, nie widzą nic poza tym. Są bezmyślni. Wierzą, że wszystko się ułoży najlepiej. Myślą, że będzie super. Ale tak naprawdę prawda jest inna. 

Tydzień minął mi bardzo dobrze. Bynajmniej dobrze aż do piątku. Pilnie się uczyłam, dobrze było. Mogłam późno wracać do domu. Codziennie pisałam z Jakiem, przysyłał mi cały czas słodkie buźki i byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Nie miałam na razie żadnych wrogów. Odpowiadało mi to życie. 

Jednak tego dnia wszystko zaczęło się zmieniać. Dlatego, że byłam taka naiwna? Dlatego, że nie zauważyłam co się dzieje? Dlatego, że coś mnie zaślepiło? Najprawdopodobniej. Szłam z Katherine do klasy. Wszystko było jak zawsze. Vanessa podwiozła mnie, bo jeszcze nie miałam swojego auta. Lindy i Megan miały teraz historię, a ja i Kat wf. Vanessa była zła, bo sama musiała iść na hiszpański. 

W drodze do szatni wpadłyśmy na Crasha i Cartera. Mieli jak zwykle promienne uśmiechy i widać było, że coś fajnego się wydarzyło. 

- Co się tak szczerzycie? - zapytała Katherine. 

- Bo lubimy. - odparł Crash. 

- Widziałyście jak dzisiaj Jason Camphel przewrócił się na boisku? Haha... - zaczął się śmiać Carter. 

- Nie wydaje mi się to śmieszne. - odpowiedziałam. 

- Bo nie to jest śmieszne. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jak się wyłożył to biegnący nasz kochany Jake się o niego potknął i wywinął orła. Ile mamy zdjęć! Jest się teraz z czego nabijać. - zaśmiał się Crash. 

- No właśnie! - dodał Carter. 

- Pokażcie te zdjęcia. - zażądała z zaciekawieniem Kat. Carter wyjął telefon i jej pokazał. - Ale ma minę! - zaczęła się śmiać. Nie chciało mi się na to patrzeć. 

- Bardzo śmieszne. - stwierdziłam - Nie widzę w tym nic śmiesznego, że Jake się wywalił na wf-ie. 

- Ale go bronisz. - zaśmiał się Crash. 

- Bo to mój chłopak. - stwierdziłam. 

- Tak, tak. No przecież wiem. - odparł dziwnie i razem z Carterem poszli w stronę schodów. 

- Dzisiaj gramy w tenisa? - zapytałam Katherine idąc dalej do szatni.  

- Najprawdopodobniej. - odparłam. 

W szatni szybko się przebrałam. Moje krótkie spodenki zawsze mnie przytłaczały, bo moja dupa i nogi nie były zbyt zgrabne. W szczególności w porównaniu z Megan albo Kat. Te to dopiero mają ciałka! No i właśnie dlatego miałam jeszcze więcej kompleksów. 

Gra w tenisa nie była taka zła, w szczególności, że lubiłam w to grać. Katherine była bardzo dobra, chociaż nie było po niej widać, że lubi sport. Dzisiaj grałam w parze z Riley Durmont, dziewczyną, która była bardzo miła i nie chciała nikomu sprawić przykrości. Nie rozmawiałam z nią jeszcze, ale widać było po niej, że jest rozgadana. 

- Widzę, że mam poważną rywalkę. - stwierdziła przyjaźnie. 

- Czy ja wiem? Chyba ja powinnam się bać. - zaśmiałam się. 

- Przecież widziałam cię w środę jak grasz. Jesteś rewelacyjna! Proponowałam pani Clows, żeby cię przyjęła do szkolnej drużyny. 

- Serio? Wątpię, żeby chciała mnie przyjąć. - podrzuciłam piłeczkę i zaserwowałam. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 30, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZagubionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz