– Jesteśmy tego pewni?
– Tak – odrzekł Nighiam.
– Żebym potem tego nie żałował.
– Nie mamy innej możliwości. Inaczej stąd nie wyjdziemy.
Decyzja została podjęta. Nagharai przystanie na propozycję Afara. Pozostało tylko czekać, aż tamten przyjdzie i dać mu odpowiedź. Tym razem twierdzącą. A potem znów grać pokornego sługę...
Niedługo powinien się pojawić. Od kilku dni przychodził zawsze o tej samej porze. Jeszcze około trzystu mrugnięć żarówki.
Trzy, dwa, jeden...
Nie przyszedł.
Spóźniał się?
– Może się pomyliłeś?
– Nie sądzę. – Nagharai był pewien swoich obliczeń, chociaż prawdopodobieństwo błędu wydawało się spore, gdyż zarówno jego ciało, jak i umysł znalazły się na skraju całkowitego wyczerpania bliskiego szaleństwu. Pozostawało mu tylko cieszyć się, że nie jest człowiekiem. Inaczej już dawno umarłby z wycieńczenia, z braku snu i z głodu.
– Nie chcę tego robić – wyznał Nagharai, wciąż wyczekująco wpatrując się w drzwi.
– Wiem. Ale naprawdę nie mam lepszego pomysłu. – Nighi wyglądał na równie niechętnego, lecz też zdesperowanego.
– Będzie mi mieszał w głowie.
– I tak to robi – zauważył Nighi. – Zawsze, kiedy ma okazję.
– Co masz na myśli?
– Maska. Twoja trójoka maska.
– Ta, która pomogła mi przywrócić większość wspomnień? – Nagharai, popatrzył na Nighiego z zainteresowaniem. Niezbyt rozumiał, do czego jego brat dążył.
– Tak. Ta. Kiedy jej używałeś, zachowywałeś się dość dziwnie.
– Dziwnie?
– Szczerze powiedziawszy, to się ucieszyłem, gdy przestała działać. Bo tak, bardzo dziwnie. Zrobiłeś się jeszcze bardziej – Nighi zastanowił się jak to określić – nieprzyjemny dla otoczenia. Teraz gdy niestety spędziłem trochę czasu z Afarem, wydaje mi się, że to on wpływał wtedy na ciebie. Jakby ta maska trochę cię do niego upodabniała. Ma to sens, bo jakoś mentalnie musiała cię z nim łączyć.
Nagharai poczuł nieprzyjemny dreszcz. Być może rzeczywiście tak było. Faktycznie stał się wtedy trochę inny, niż na co dzień. Ale nigdy się nad tym aż tak nie zastanawiał. Właściwie to wolał o tym nie myśleć. W ogóle przez wiele lat starał się jak najmniej myśleć o Potworze. Pamiętał, że w ich dawnej wspólnej przeszłości Afar mącił w jego umyśle. Zawsze, kiedy się pojawiał, budził w Nagharai niezrozumiałą mieszankę uczuć: absurdalnej fascynacji i chorego podziwu. A potem złości i niechęci. Z bezsensownego powodu Nagharai z czasów Przedświata, jak i Namir w pewnym momencie odczuwali potrzebę przypodobania się Afarowi. Oczekiwali jego aprobaty i to pomimo całego zła, jakie on wyrządzał im i wszystkim innym. Teraźniejszy Nagharai obawiał się, że i tym razem będzie podobnie, że nastanie chwila, gdy zapragnie służyć swojemu najgorszemu wrogowi z własnej woli.
***
Na ścianie tańczyły cienie czaszek triceratopsa i jeszcze jakiegoś dinozaura, którego Madir nazwy już zdążył zapomnieć. Zresztą akurat to triceratopsy najbardziej go interesowały. Kształty ich czaszek były nadzwyczaj intrygujące. Poza tym wyglądały niezwykle groźnie, chociaż należały do roślinożerców. Dlatego, mimo że obszedł całe Muzeum Historii Naturalnej, wrócił się do tej sali, aby znów podziwiać jego szczątki.
CZYTASZ
Barwy Cieni: III Czarny Cień
FantasiaWkrótce po podziale świata bohaterowie znajdują się w zupełnie nowej rzeczywistości. Wydaje się, że Potwory wygrały. Król i Królowa przepadli, a ludzie i Apologeci muszą sobie poradzić z konsekwencjami decyzji Najwyższego Dowódcy. Czy naprawdę wszys...