Pakt o nieagresji.

1.8K 65 7
                                    

Zimne powietrze pieściło jego twarz, od dawna nie czuł się tak spokojny, chociaż siedział na dachu wysokiego budynku. Koło niego leżała marynarka na której stały dwa kieliszki wypełnione czerwoną cieczą, on sam siedział na kocu i patrzył na gwiazdy które rozpoczęły swoją nocą wędrówkę. Błogi spokój, żadnej czarnej myśli po prostu radość z danej chwili, a to wszystko dzięki jednej osobie, która teraz leżała i patrzyła w niebo. Jej palce kreśliły niewidoczne linie w powietrzu, po dłuższej chwili po prostu zapytał:

-Czemu odeszłaś?

-Czemu pytasz?- wyszeptała po chwili.

-Pytaniem na pytanie. Nie zmieniłaś się Ana.-zaśmiał się patrząc na nią przenikliwym spojrzeniem.

-Nie wracajmy do tego. Rozstaliśmy się Christian. Zawieszamy broń na ślub Kate i Twojego brata. Przez dwa dni będziemy uśmiechać się jakby nic się nie stało, później każdy z nas pójdzie swoją drogą. Robimy to dla nich.-odpowiedziała rzeczowo, a on poczuł mocne ukucie w okolicach serca.

-Ana czy Ty siebie słyszysz?- krzyknął tak mocno, że aż zadrżała.

-O co Ci chodzi? Dlaczego do tego wracasz?- zapytała a w jej oczach pojawiły się łzy.

-Pierwszy raz w życiu komuś tak zaufałem. Rzuciłaś mnie, dobrze, okej. Ale kurwa nie możesz mi powiedzieć dlaczego? Jestem aż takim skurwielem?- krzyczał, a jego postawa emanowała gniewem.

-Christian nie ..-wyszeptała, ale nie pozwolił jej dokończyć

-Kiedy Elena dała mi dokumenty modliłem się, żeby Ciebie tu nie było. Twoja przyjaciółka i tak wcisnęła mi zaproszenia na ślub, które miałem przekazać a tak na prawdę zostawić u Twojej sekretarki, ale skoro już jesteś chciałem załagodzić sytuację między nami. –mówił podniesionym głosem, znów nie dając dojść do słowa

-Kto..-krzyknęła, ale jego palące spojrzenie sprawiło, że po jej policzkach spłynęły łzy.

-Ja. Ja chciałem to wyjaśnić. Nie chodzi tu o nas. Tylko o moją rodzinę, za dwa tygodnie moja matka będzie atakować Cię pytaniami dlaczego nam nie wyszło. Nie myślałaś chyba, że jestem miły po tym wszystkim dla Ciebie i po prostu i rzucę Ci się znowu do stóp . Nie Ana. Zabawiłaś się mną, nie wiem tylko czemu byłem wyzwaniem, bo za tom książek i pierścionek zaręczynowy chyba się ze mną nie przespałaś, ale teraz po Tobie mogę się chyba wszystkiego spodziewać. –dokończył, zaciskając pięści po czym spojrzał na nią. Była jeszcze piękniejsza niż trzy lata temu, ale teraz jej tusz znajdował się na policzkach, oczy miała zamknięte i ciężko oddychała. Nagle otworzyła oczy, przetarła ręką policzki przez co jej dłoń zrobiła się czarna, pochyliła się po marynarkę, założyła obcasy, spojrzała na niego ponownie i drżącym głosem powiedziała.

-Nigdy nie byłeś dla mnie wyzwaniem. Nie zrobiłam tego, żeby Cię skrzywdzić. To co między nami było to było piękne, ale bez przyszłości. Do wyjazdu zmusiła mnie sytuacja, ale teraz nie ma to znaczenia bo i tak wskoczyłeś jej do łóżka. Ze względu na Twoich rodziców nie będzie mnie na ślubie.

Odwróciła się, będąc przy drzwiach pożarowych spojrzała na jego twarz, która pokazywała jego ból i niedowierzanie.

-Skąd wiesz o Elenie?- zapytał

Pokręciła głową i odpowiedziała:

-Nigdy nikogo nie kochałam tak jak Ciebie. Kiedy się oświadczyłeś poczułam się jakbym dotknęła nieba. Jesteś dobrym człowiekiem Christian i nie daj się manipulować tej kobiecie. Wiem, że słyszysz to z ust kobiety, którego nienawidzisz, ale proszę Cię, ona nie ma dobrych zamiarów. Wiesz co? Nie szukam idealnych rozwiązań, jestem szczera wobec Ciebie i siebie. 

Po czym usłyszał stukot obcasów odbijających się na schodkach. Nie wiedząc czemu uwierzył jej. Tylko tamtej zaręczynowej nocy zachowywała się inaczej, dziś była przez chwile jego dawną Aną.

-Barney przeszukaj komputer Eleny Lincoln. Zarówno pliki firmowe jak i osobiste. Zajmijcie się także jej domem.

Stojąc przed wejściem do Vogue, widzę zmieszanego Taylora. Ewidentnie nie wie co zrobić, patrzę na niego a on próbuje coś mi powiedzieć, ale słyszę tylko słowa, które nie mają żadnego sensu.

-Panie Grey ja, to znaczy no nie wiem to znaczy no ja nie umiem.

-Do rzeczy.-powiedziałem pewnie patrząc na niego, musiałem powstrzymać śmiech, bo naprawdę to był niecodzienny widok.

-Widziałem Pannę Still, przywitała się i pytała o córkę.-wyszeptał zawstydzony.

-To miło z jej strony.-stwierdziłem, chociaż nie wiedziałem do czego ta rozmowa zmierza. –To wszystko?- zapytałem

-Tak.-wyjaśnił a na jego twarzy zauważyłem, kurwa on się rumienił! Na widok mojej Any on się kurwa rumienił. Chociaż byłem na niego wkurwiony, musiałem przyznać, że była najpiękniejszą kobietą jaką widziałem.

-Na lotnisko proszę Pana?- bardziej stwierdzał, niż pytał.

-Nie, nie wracamy dziś. Jedziemy na Brooklyn.-zakomunikowałem, patrząc w szybę.

-Ale pański apartament...- nie pozwoliłem mu dokończyć

-Jedziemy odwiedzić Pannę Still.- rzuciłem beztrosko, chociaż moje serce biło tak mocno, że nie mogłem oddychać. Spojrzałem na Taylora. Boże on wyglądał jak pomidor! To będzie ciekawa noc Anastasio.

Miłego dnia. Dziękuje za Waszą obecność! :)

Tosia:)

Grey-paryska ucieczka.Where stories live. Discover now