Krzyczące dzieci, które próbują ze sobą konkurować w bieganiu między stolikami. Zapach jaśminu i drogiego alkoholu unosił się po pomieszczeniu, zachodzące słońce dodawało romantycznej oprawy. Dwójka młodych ludzi zerkających co chwilę na siebie posyłała sobie słodkie uśmiechu. Taką właśnie Ana zastała tego dnia Kate. Słodką i szczęśliwą. Still usiadła koło swojego serdecznego przyjaciela, który cały czas tłumaczył coś zawzięcie, ale ona nie potrafiła go słuchać w tamtym momencie.
-Anastasio Rose Still ! –krzyknął
-Hmm, mówiłeś coś?- zapytała zdziwiona
-Masz przemówienie?- spytał mrużąc oczy
-Tak, oczywiście.-odpowiedziała, chociaż nie mogła ukryć swojego zdenerwowania.
Jako najlepsza przyjaciółka panny młodej została poproszona o przemówienie na ostatnim przyjęciu przed ślubem. Sytuacja wydawała jej się zarówno tragiczna jak i komiczna, bo jak miała mówić o miłości i zaufaniu, gdy w tej samej sali zasiadał jej były narzeczony, jego najbliższa rodzina i co najgorsze osoba, która zniszczyła jej szansę na szczęśliwy związek.
-A jak wiesz, hmm no wiesz Grey?- zapytał zmieszany Jose.
-No a skąd mam wiedzieć, odprowadziłam go dziś do apartamentu, a raczej jego ochroniarz, bo stracił przytomność od ilości alkoholu jakie w siebie wlał.-odpowiedziała wzburzona.
-Szkoda, fajną byliście parą.- stwierdził, uważnie przypatrując się przyjaciółce.
- Jose uderzyłeś się w głowę? Chodź wołają nas na zdjęcia.-powiedziała.
Powoli zmierzała w kierunku fotografa gdzie stała już Kate z narzeczonym, poczuła na czyjś wzrok. Odwracając się ujrzała swoich niedoszłych teściów, Mie i Christiana, którzy uważnie się jej przyglądają. Zmieszana uśmiechnęła się lekko, zauważyła, że wdali się w dyskusję, po skwaszonej minie Christiana nawet wiedziała na jaki temat. Zaśmiała się cichutko i udała się w kierunku przyjaciół.
-Ana ! Ana Still ! Tyle lat!- ktoś wykrzyknął,przytulając ją podniósł i zawirował kilka razy w powietrzu
Bradley. Tego z lekcji biologii, fakt faktem studiował na jej uczelni, ale na innym kierunku i nigdy nie pomyślałaby , że zobaczy go na ślubię u swojej przyjaciółki.
-Przepięknie wyglądasz ! Jesteś jeszcze piękniejsza niż cię zapamiętałem. – wyszeptał intensywnie się jej przyglądając.
-Dziękuje bardzo. Miło cię widzieć, ale śpieszę się, później porozmawiamy.-oznajmiła oddalając się od niedoszłej licealnej miłostki.
-Co on tu robi?- zapytała Ana, stając koło Kate.
-Współpracuje z Eliotem.-odpowiedziała, śmiejąc się rozkosznie. –Wiesz możecie zacieśnić więzy.
-Uważaj, bo zaraz ciebie zacisnę.-odpowiedziała z chytrym uśmieszkiem.
Zdjęcia trwały dłużej niż się tego spodziewała. Kilkakrotnie musiała zmienić miejsce, bo zdaniem fotografa jej długa i czerwona suknia za bardzo rzuca się w oczy.
Christian Grey modlił się myślach, żeby ten dzień już się skończył. Nie dość, że musiał patrzeć na swoją byłą narzeczoną, do tego jego głowa dawała mu oznaki wczorajszych procentów, które spożył, to jeszcze jego matka na bieżąco komentowała strój Any i jego bezradność w sprawach damsko-męskich. Ale gdyby tylko wiedziała... Żeby wiedziała, że to Ona nie dała im szans, tylko na samym początku zatrzasnęła ich szansę na lepsze, wspólne życie.
-Ana dziś naprawdę pięknie wygląda, prawda Christianie?- zapytała Grace, tym swoim matczynym głosem, jej syn znał ten głos. Oznaczał on wykład na temat jego życia prywatnego.
-Tak.-odpowiedział krótko, po raz kolejny wdając się w dyskusję z Eleną.
Doktor Trevelian pokręciła głową, ale nie poddawała się, obiecała sobie, że postara się pogodzić tą dwójkę, chociaż nie rozumiała dlaczego jej serdeczna przyjaciółka Elena Lincoln jej w tym pomyśle nie wspiera. Ale Ona miała plan z którego nie miała zamiar rezygnować, pierwszym krokiem było odsunięcie Eleny od Christiana, kobieca intuicja podpowiadała jej, że powinna tak zrobić. Z rozmyślań wyrwał ją głos niedoszłej synowej, która zgodnie z planem rozpoczęła wygłaszać przemówienie.
-Witam wszystkich serdecznie w tym szczególnym dniu. Bardzo długo zastanawiałam się co mam państwu dziś powiedzieć a w szczególności Wam drodzy narzeczeni. Przypomniała mi się wtedy pewna śmieszna historia z mojego życia, myślę, że dobrze nawiązuje do waszego dzisiejszego święta. Będąc na misji humanitarnej w Nairobi jakiś czas temu, zagubiliśmy się z przyjaciółmi w górach. GPS padł, a mapa była nieadekwatna do tego co widzieliśmy. Więc co robi grupa gapowiczów? Próbuje przeczekać noc w grocie. Oczywiście bardzo rozsądnie rozpaliliśmy ognisko. Kiedy po jakimś czasie spojrzałam w stronę wyjścia zobaczyłam tam grupę czarnoskórych, wysokich mężczyzn ubranych w czerwone palta z włóczniami w dłoniach. No dyskusji z nimi nie było, po prostu zostałam podniesiona przez jedną czwórkę do góry i zataszczona do ich wioski, tak samo jak reszta mojej grupy. Na drugi dzień do naszego domu, znaczy chaty pasterskiej ze słoniowych pamiątek, przyszedł przedstawiciel plemiona, który bardzo sprawnie mówił po angielsku. Przedstawił nam ofertę nie do odrzucenia, otóż tego dnia w wiosce odbywały się śluby to on zaproponował wodzowi, abyśmy z koleżanką poślubiły synów wodza. Wódz się zgadza, więc zbytnio nie mamy nic do powiedzenia, ale owszem naszym kolegom należy się rekompensata. Więc ja miałam kosztować dwie krowy, pięć kóz i osiem rodowych palt.
Po tym po sali rozszedł się głośny śmiech zebranych i głośne brawa.
-Tak państwo się śmieją, a my nie miałyśmy wyjścia. Nie pamiętam za ile koleżanka miała być sprzedana, ale nie była to mniej bagatelna kwota. Mnie na szczęście ominęła ta radość, bo mój serdeczny przyjaciel zapierał się, że już wzięłam wcześniej ślub z nim i on nie może na to przystać, chociaż przedstawiciel plemienia nie odpuszczał, na moje szczęście kolega nie skusił się na jeszcze 4 dodatkowe kozy. Nasza koleżanka również wykpiłaby się, ale stwierdziła, że może być ciekawie przecież nikt po za nami się o tym nie dowie, to będzie taki żarcik, tym bardziej, że jej przyszły mąż pozwoli nam wyjechać, jej również, aby pożegnała się z rodziną. Więc zaślubiny się odbyły, tańce, śpiewy, wszyscy zapalili fajkę pokoju, noc poślubna została przesunięta na jej powrót. Gdy wróciliśmy do Francji wszyscy myśleliśmy, że to była taka śmieszna sytuacja. Po dwóch tygodniach wpłynęło do redakcji pismo, które informowało, że moja współpracownica zmieniła nazwisko. We wszystkich urzędach jej mąż zatroszczył się o zmianę nazwiska. Także rozwód był dosyć bojowy, w ramach reparacji moja przyjaciółka musiała zapłać już nie za jedną, ale trzy krowy i te nieszczęsne kozy. Sędzia, który przeprowadzał rozwód, nawet nie krył się ze swoim śmiechem, zresztą ja jako świadek też miałam z tym problem. Także Eliot jesteś w naprawdę dobrej sytuacji, nie ponosisz wszelkich kosztów zakupu żony, ale wracając do setna. Zobaczyłam tam co dziwne szczęśliwe małżeństwa. Młodych ludzi, zupełnie od nas innych, ale w jakiś sposób takich samych. Zakochanych, życzę Wam, żebyście byli tak szczęśliwi jak Ci ludzie, których poznałam. Wszystkiego najlepszego!
-dopowiedziała na koniec swojej opowieści i usiadła po czym usiadła przy swoim stoliku i usłyszała donośne brawa.
-Przepraszam to dla Pani.-powiedział uśmiechnięty kelner podając jej karteczkę.
Nie zbliżaj się do Christiana! Pamiętaj o umowie, bardzo chętnie jutrzejsza prasa opublikuje artykuł, więc się pilnuj.
Przepraszam za długą nieobecność :) Mam wenę, więc coś się jeszcze pojawi w weekend :) Tosia ! :)
YOU ARE READING
Grey-paryska ucieczka.
RomanceCo by było gdyby... To pytanie możemy zadawać sobie tysiące razy i tysiące razy pisać inne scenariusze. Ana i Christian. Christian i Ana od nowa.