-Diego ja wpadnę w alkoholizm.-stwierdziła Still patrząc na kolejną butelkę wina.
-Nie marudź. Muszę zrobić kilka zdjęć, masz na tym tarasie genialny światłocień.-powiedział siadając na betonowej barierce.
-Wszędzie gdzie zamieszkuje moim przyjacielem jest Hiszpan, który jest fotografem.- stwierdziła patrząc na niego.
-Może to znak od Boga, żebyś w końcu jakiegoś sobie przywłaszczyła, weź pod uwagę, że jestem pediatrą, który bardzo lubi tarasy...-wyszeptał, patrząc na nią z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Hmm jeszcze nigdy nie kochałam się na tarasie.
-Still jakaś Ty otwarta na nowe związki.-krzyknął zaszokowany.
-Dominguez nie pozwalaj sobie.
-Powiedziałaś mu?
-Co?
-Co? Co? Czemu odeszłaś?
-Nie. Ona zrobiłaby wszystko, żeby go zniszczyć.
-Ana ja czegoś nie rozumiem. Mówiłaś, że ona go kocha.
-To nie jest proste. Ona była jego dominą i uległą, później tylko przyjaciółką. On mówił jej o wszystkich nowych kochankach. Jak pojawiłam się ja, to on chciał czegoś na stałe. Ona nie jest normalna.
-Kochał Cię?
-Chyba tak.
-Chyba?
-Na pewno. Kochał mnie, oświadczył mi się. Elena była na jego przyjęciu urodzinowym, odciągnęła mnie na stronę i zagroziła, że jeśli nie odpuszczę to ujawni wszystkie informacje na jego temat. Musiałam wyjechać.
-Ty go kochasz.
-Nie wiem. Chwilami myślę, że to już moja przeszłość. Tyle razy pokazywał mi ile może, a nie mógł odkryć, że jego przyjaciółka jest pieprzoną wiedźmą. Zdzirowaty Troll-dodała w myślach.
-Idę do kuchni po wodę, chcesz coś?- zapytał
-Nic nie chcę.
-Ana zapomnij o nim. Zamknęliście swoje sprawy, jesteś wolna. Znaczy nie do końca, bo dziś jesteś moja.-stwierdził patrząc na jej reakcje.
-Idź po tą wodę i ubierz koszulę z łaski swojej.-wyszeptała, udając oburzoną zasłoniła oczy.
Zbiegając po schodach w stronę kuchni, usłyszał dzwonek. Odwrócił się w kierunku gospodyni domu, która wykrzyknęła.
-Otwórz !
-Dobry wieczór.-powiedział Diego, starannie lustrując wzrokiem gościa. Zaśmiał się widząc jego zaciśniętą szczękę.
Cholera mogłem założyć tą koszulę-pomyślał Dominguez
-Witam. Jest Ana?- odpowiedział Christian, który z trudem panował nad sobą.
-Jest. Maleństwo masz gościa.-krzyknął w stronę schodów, po czym dodał-zapraszam.
Diego Dominguez patrzył zaciekawiony zaistniałą sytuacją. Jego konkurent obserwował Anę i nie mógł opanować wściekłości , a co najlepsze jego ukochane maleństwo posłało mu najpiękniejszy uśmiech, przez co jeszcze raz Christian Grey musiał po raz setny tego dnia liczyć w głowie do dziesięciu.
-Christianie coś się stało?- zapytała zdziwiona widząc go w swoim mieszkaniu.
-Nie wzięłaś zaproszenia.-odpowiedział, podając jej list.
-Ana ja uciekam, bo chyba musicie poważnie porozmawiać. Będę jutro po Ciebie o 6:00.-oznajmił Diego, odwracając się powoli wspinał się do sypialni po swoje rzeczy.
Między nimi zapanowała głucha cisza. Ana nie patrzyła na niego, tylko stukała paznokciami w komodę. Po chwili zobaczyli ubranego przyjaciela, który z uśmiechem podszedł do Christiana podając mu dłoń, którą zbyt mocno zacisnął a przy okazji, dziwnym zrządzeniem losu przypadkowo kopnął przybysza w piszczel.
-Miło było poznać. Obserwował twarz Christiana, która wykrzywiła się w bólu z wyższością i ironią dodał: Coś nie tak?
-Nie, wszystko w porządku.-odpowiedział mu Grey stalowym głosem.
-Myślę, że powinien Pan zrobić podstawowe badania.-rzekł protekcjonalnie Diego.
-Jakie?- zapytał ironicznie Grey.
-Datowanie węglem. Dobranoc maleństwo.-wyszeptał i pocałował swoją przyjaciółkę w czoło.
Zabije go kiedyś.-rzuciła w myślach Ana.
Całuje i dziękuje za komentarze! Tosia!
YOU ARE READING
Grey-paryska ucieczka.
RomanceCo by było gdyby... To pytanie możemy zadawać sobie tysiące razy i tysiące razy pisać inne scenariusze. Ana i Christian. Christian i Ana od nowa.