❝ Rozdział 9. ❞

52 5 1
                                    

*Oliver*
Rano przyjechałem pod jej dom, zatrąbiłem krótko klaksonem dwa razy, a Fel od razu wyszła, zatrzaskując dzwi za sobą.

- Jak ich znajdziemy? - zapytała

- Nie martw się, doskonale wiem gdzie są. Musimy jak najszybciej tam być, nie ma czasu, znając Filipa to już zaczął swoje gierki - pomyślałem - Zapnij pasy, nie mamy dużo czasu.

- Skąd wiesz?

- Zapnij pasy, Fel! - krzyknąłem.

- Już, już, spokojnie!

To moja wina..

- Przepraszam... - powoli zacząłem sie uspokajać, lecz nie traciłem koncentracji na drodze.

- Też taki byłeś? - zapytała cicho - Taki jak Filip?

Nie miałem wyboru. To był ten moment - moment prawdy. Musiałem jej o sobie powiedzieć coś, o czym już od dawna starałem się zapomnieć.

- Siedziałem tam dwa lata. Z Filipem znam sie od pięciu. Byłem częścią grupy, ale nigdy nie byłem jednym z nich. Nie chciałem być.

- To była jakaś sekta, czy co?

- Raczej gang... jeszcze pół roku temu ich liderem był mężczyzna imieniem Laurent, ale pewnego dnia Filip mu się postawił. Zaczęli się bić o liderstwo i Filip wygrał. Laurent był wkurzony, ale nie miał wyboru - musiał opuścić gang. Filip jako nowy lider przybrał pseudonim 'Bisz' - od bicza co oznacza zgrabne i bolesne ciosy. Teraz tylko tak go nazywają.

- Jak bardzo jest niebezpieczny? - zapytała Felicja.

- Na tyle by trzymać kurs i nie zwalniać.

Ledwo przełknąłem ślinę, myśląc o tym jakie krzywdy jest Filip w stanie zrobić Lanie. Bałem sie, że już za późno, lecz mimo to byłem w wielkiej nadzieji, że nie zrobił jej tego co pozostałym porwanym przez niego dziewczynom. Docisnąłem gaz, skupiłem sie na drodze, na szczęście przy każdych światłach było zielone, więc nie trafiliśmy czasu. Dopiero po chwili zauważyłem przerażoną minę Fel. Krople potu spływały mi po szyi.

To wszystko moja wina.

- Przepraszam, że was w to wszystko wciągniąłem.

- Co?

- To moja wina. Nie spodziewałem się, że Filip się pojawi, nie powinienem was był narażać, przepraszam...

- Oliver... Co się stało to się nie odstanie - próbowała mnie pocieszyć, mimo iż sama potrzebowała wsparcia - nie masz za co przepraszać, siedzimy w tym razem i razem uratujemy Lane z rąk Filipa.

Przygryzłem wargę.

- Ja po prostu... nigdy bym sobie nie wybaczył gdyby coś Ci się stało...

- Nie martw się, dam sobie radę. Teraz najważniejsza jest Lana - uśmiechnęła się - może to odwaga, a może głupota, ale skoczyłabym za nią nawet w ogień...
Odwróciłem wzrok, znów skupiając sie tylko na drodze.

To nie glupota, a wielka odwaga i bezgraniczna lojalność.
Cieszę się, że miałem okazję ją poznać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 21, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Deszczowec. {wolno pisane} Where stories live. Discover now