5. Częstochowa - myślę, że to będzie idealne miejsce.

417 25 4
                                    

Półtora roku później

Właśnie dzisiaj opuszczam mury poprawczaka. Tak dobrze słyszycie POPRAWCZAKA. Sąd ani prokurator nie uwierzyli w to, że jestem niewinna. Czułam się jakbym walczyła z wiatrakami. Wszyscy wokół i tak wiedzieli lepiej ode mnie co stało się tamtego dnia. Jedyną osobą, która nie uwierzyła w te brednie był Piotrek. Na początku odwiedzał mnie od czasu do czasu. Jednak kiedy jego rodzice dowiedzieli się o co jestem oskarżona zakazali mu odwiedzin, a następnie zorganizowali przeprowadzkę do innego miasta. Wiem, że Piotrek chciał się ze mną pożegnać, ale nie wyrazili na to zgody. Ja nie mogłam nic zrobić bo byłam zamknięta w tym przekletym miejscu i pilonowana 24 h na dobę. Nie rozmawiałam z nikim, siedziałam sama w pokoju od czasu do czasu czytając jakąś książkę. Postanowiłam, że po wyjściu z więzienia wyjadę z Warszawy. Nie wiem jeszcze gdzie, ale na pewno nie mogę zostać tutaj. Jedyną osobą z którą czasem rozmawiałam był pan Waldek - policjant, który pożyczył mi wtedy telefon żebym mogła zadzwonić do Piotrka. Traktował mnie chyba trochę jak swoją wnuczkę, która zmarła kilka lat wcześniej. Gdyby żyła miałaby tyle samo lat co ja.

-Dzisiaj wielki dzień, nareszcie stąd wychodzisz – powiedział pan Waldek

-Też się cieszę.

-Nadal chcesz wyjechać z Warszawy?

-Nie ma sensu zebym tutaj została. Nie mam tu nikogo.

-Masz mnie.

-Wiem i bardzo panu dziękuję że się pan o mnie zatroszczył.

-Ale narazie jedziemy do mnie. Przedstawię cię mojej żonie, a później odwiozę gdzietylko będziesz chciała.

-Niech będzie.

Pół godziny później byliśmy już w mieszkaniu pana Waldka.

-Kochanie to jest Karolina o której tak wiele ci opowiadałem, a to moja żona Marysia.

-Dzień dobry, bardzo miło mi panią poznać.

-Nareszcie mogę cię poznać. Waldek dużo mi o tobie opowiadał. Życie tak bardzo cię skrzywdziło – w moich oczach pojawiły się łzy.

-Moglibyśmy o tym nie opowiadać?

-Oczywiście kochanie. Chodźcie zrobiłam pyszny obiad. Mam nadzieję, ze będzie ci smakował.

-Na pewno – uśmiechnęłam się delikatnie.

-Waldek mówił że chcesz wyjechać. Masz już jakieś konkretne miejsce na oku?

-Nie, pojadę prosto przed siebie. Serce samo mi powie gdzie powinnam się zatrzymać.

-Masz jakieś pieniądze na wyjazd?

-Niestety nie. Pomyślałam, że popracuję trochę tutaj, zarobię jakieś pieniądze, a później wyjadę.

-Mamy lepszy pomysł – odezwał się pan Waldek – damy ci pieniądze na ten wyjazd.

-Ale ja nie powinnam.

-Nie przyjmujemy odmowy. Chcemy ci pomóc.

-Nawet nie wiem jak mam wam za to dziękować – przytuliłam ich oboje.

-Mamy do ciebie tylko jedną prośbę – odezwał się pan Waldek.

-Tak?

-Obiecaj nam, że bedziesz nas odwiedzała.

-Możecie być tego pewni.

Dwa dni później stałam już na dworcu autobusowym i przyglądałam się rozkładom połączeń. Autobus który miał przyjechać najwcześniej jechał do Częstochowy. Pomyślałam, że to jakiś znak i postanowiłam, że właśnie tam się udam.

-Wybrałaś juz gdzie wyjeżdżasz?

-Częstochowa – myślę, że to będzie idealne miejsce.

-Tak daleko. Myślałem, że znajdziesz coś bliżej.

-Nie martwcie się będę was często odwiedzała.

-Dzwoń do nas często.

-Oczywiście. Muszę już iść po za chwilkę ucieknie mi autobus.

-Trzymaj się kochanie i pamiętaj, że w każdej chwili możesz wrócić do Warszawy, a my przyjmiemy cię z otawrtymi ramionami.

-Będę o tym pamiętała. Jeszcze raz bardzo wam za wszystko dziękuję.

Rozdział przejściowy :)
Mam nadzieję, że się wam spodoba
Proszę was o komentarze :)

Mogłem dla niej zrobić więcej i nie poddać sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz