Addiction: One

160 27 16
                                        

Znów nastała jesień, a San nie mógł powstrzymać swoich myśli, które zawsze liczyły dni od śmierci Suryeon. Wspominał ich wspólnie spędzone chwile, żałując, że niepisane im było żyć długo i szczęśliwie. Zaczął podejrzewać, że to los zadecydował, że nie dane mu będzie kochać przez całe życie. Do tej pory wszystkie jego relacje kończyły się nie po jego myśli. Nawet jeśli w sercu dalej miał kobietę, z którą chciał założyć rodzinę, teraz pozostały mu jedynie wspomnienia. A także oczy dziecka, które za każdym razem przypominały mu o tych należących do jego matki.

Poniekąd nauczył się już żyć samotnie. Nie radził sobie źle, starał się być dobrym ojcem. Mimo to często czuł się niewystarczający. Nie mógł dać Jihoonowi tego, co zapewniłaby mu matka... Miewał noce, kiedy szczególnie mu jej brakowało. Czuł się wtedy zmęczony codziennością i samotnością. Choć bardzo chciał, nie potrafił spojrzeć na Jihoona nie myśląc o tym, jak niewiele może dla niego zrobić sam.

To był trzeci rok od kiedy urodził się jego syn. Tak samo jak trzeci rok od śmierci Suryeon. San starał się jak mógł, by poświęcać dziecku jak najwięcej czasu, ale musiał też pracować. Dlatego w weekendy wynagradzał synkowi swoją nieobecność i zabierał go w różne miejsca. Dzięki temu mógł też obserwować jak szybko rośnie i rozwija się Jihoon. W takich chwilach jak te odzyskiwał nadzieję w to, że jest wystarczający.

Jihoon był jego przeciwieństwem, jeśli chodzi o ich sobotnie wyjścia do parku. Lubił rozmawiać z ludźmi, nie tylko dziećmi. I choć część wypowiadanych przez niego zdań gubiła swój sens w połowie, wszyscy dorośli, którzy przychodzili na plac zabaw ze swoimi pociechami, uwielbiali go. San za to przez jego sławę często wplątywał się w rozmowy z innymi rodzicami, w których czuł się nieco niekomfortowo. Niełatwe było tłumaczenie swojej sytuacji, a współczucie, z jakim się spotykał tylko bardziej go irytowało.

Tego dnia nie rozmawiał z nikim. Był zmęczony po całym tygodniu pracy, a gdyby tego było mało, po powrocie do domu musiał odpowiadać na tonę pytań, którymi zasypywał go coraz bardziej ciekawski chłopiec. Na wiele nie znał nawet odpowiedzi, ale nie mógł go zignorować. Był tylko dzieckiem, a jak miał inaczej poznawać świat jeśli nie poprzez zadawanie pytań?

Może to właśnie przez to zmęczenie odpłynął gdzieś na moment myślami, przez co chłopiec zniknął mu z oczu. Od razu poderwał się z miejsca zaniepokojony i zaczął szukać wzrokiem dziecka. Nie mógł go dojrzeć nigdzie wśród dzieci, zaglądał nawet do wszystkich zakamarków, czy to pod zjeżdżalnią, czy na zjeżdżalni. Unikał spojrzeń innych, dobrze wiedział, co sobie myśleli. Nie miał jednak czasu, by się tym przejmować. Wyszedł za ogrodzenie, zaczynając szukać Jihoona po całym parku. Miał tylko nadzieję, że nie wyszedł prosto na ulicę...

Minęło siedem lat, choć dla niego trwały niczym wieczność

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Minęło siedem lat, choć dla niego trwały niczym wieczność. Siedem lat walki ze samym sobą, z tym, co zrobił, z tym co siedziało w jego głowie. Powinien być wdzięczny za pomoc i litość, bo gdyby nie one, spędziłby tam zapewne już resztę swojego życia.

Czy był innym człowiekiem? Nie potrafił określić. Na pewno się zmienił.

Czuł się nieco zagubiony przez pierwsze miesiące. Ułożenie sobie życia na nowo nie należało do łatwych. Jednego był natomiast pewien i na ten moment był to jego cel.

Musiał znaleźć Sana. Prawdopodobnie nie dostanie drugiej szansy, ale chciał przynajmniej się z nim spotkać, przeprosić i błagać o wybaczenie. W jego głowie brzmiało to nierealnie. Jak mógłby mu wybaczyć za coś takiego?

W jego głowie wydarzyło się wiele. Coś się obudziło, coś uspokoiło. Miał dużo czasu na refleksje i analizę samego siebie. To oczywiście nie było takie łatwe. Momentami miał ochotę się poddać i zwyczajnie sobie ulżyć, dołączając do swojego byłego chłopaka. Ale gdyby to zrobił, nie stałby teraz tutaj, żałując, rozumiejąc i pragnąć się zmienić.

Dla Sana. Nikogo innego. Przez te siedem lat tylko o nim potrafił myśleć, by jakoś dobrnąć do tego momentu. Wierzył, że jeszcze kiedyś się spotkają, że będzie mógł przeprosić.

Liczył chyba na zbyt wiele.

Mimo że rzadko wychodził z domu, tym razem zdecydował się na spacer. Wielokrotnie słyszał od Jihye, która opiekowała się nim przez ten czas, a właściwie jego psychiką, która musiała zostać "naprawiona", że dobrze by mu to zrobiło. Nie wątpił w to, bo już po godzinie czuł się znacznie lepiej. W końcu doświadczał życia, obserwował je, czuł, że jest jego częścią. Siedząc samotnie w mieszkaniu jedynie pogrążał się w żalu i wstydzie, który mu towarzyszył przez pamiętne wydarzenia.

W parku zawsze roiło się od dzieci. Lubił tędy przechodzić, choć czuł kłucie w sercu, kiedy obserwował coś, co nie było mu dane w dzieciństwie. Zazdrościł im, ale też cieszył się, że nie przechodzą przez to, co on. Świat nie potrzebował takich ludzi. Zepsutych, chciwych. Szedł w dobrym kierunku, ale przed nim wciąż była długa droga.

Już przy wejściu do parku zauważył małego chłopca, który zajęty swoją zabawą, samotnie zbliżał się do bramy. Zaraz za nią była ulica, więc Wooyoung nie mógł nie zareagować.

- Hej - zaczepił go z uśmiechem, mając nadzieję, że się nie wystraszy. - Gdzie twoi rodzice? Wiesz gdzie są?

Chłopczyk patrzył na niego przez chwilę przestraszony, ale po chwili obejrzał się dookoła chaotycznie. Zaczął kręcić główką na znak zaprzeczenia, a na jego twarzy pojawiła się panika.

- Spokojnie, pomogę ci. Ale następnym razem nie oddalaj się od nich, jeśli im o tym nie powiesz, okej? - mówił spokojnie, kucając przy dziecku. - Mam na imię Wooyoung. A ty?

- J-Jihoon - powiedział niewyraźnie chłopiec, a w jego oczkach już pojawiały się łzy.

- Nie płacz, zaraz znajdziemy twoją mamę.

- N-Nie mam mamy...

Oh. Wooyoung mimowolnie posmutniał, ale zaraz znów posłał dziecku uśmiech.

- Więc poszukamy twojego taty. Chodź ze mną - wyciągnął dłoń, a chłopiec niepewnie sięgnął po nią i po chwili ruszyli razem w przeciwną stronę od wejścia. - Chcę tylko pomóc i nie zrobię ci krzywdy, ale nie powinieneś ufać tak łatwo obcym.

- Wiem, tatuś mnie uczył. Ale pan chyba nie jest zły...

- Czasem ludzie mogą tylko wydawać się mili, dlatego musisz uważać. Cieszę się, że mi ufasz, ale następnym razem bądź bardziej ostrożny.

- Tata mówił, żeby nie rozmawiać z obcymi - odezwał się chłopiec - Ale pan jest znajomym taty, prawda?

Wooyoung uniósł brwi zaskoczony.

- Skąd ten pomysł? - zaśmiał się cicho.

W tym samym czasie usłyszeli czyjś donośny głos, wołający nikogo innego jak Jihoona. Wooyoung ucieszył się, że tak szybko udało im się znaleźć rodzica chłopca, ale radość dość szybko przeobraziła się w szok i niepokój.

- San...? - stracił całą pewność siebie, gdy zobaczył czystą odrazę w jego oczach.

...

a/ Znów z lekkim poślizgiem, ale witam was w kontynuacji "Obsession" - "Addiction"!
Niestety ostatnio u mnie z pisaniem tak średnio, więc nie mogę obiecać, że rozdziały będą pojawiać się często xd
W każdym razie mam nadzieję, że choć trochę się spodoba, mimo że będzie to trochę inne od pierwszej części.

Obsession/Addiction • WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz