Addiction: Three

85 21 8
                                        

San już od jakiegoś czasu nie dawał sobie rady i doskonale to wiedział. Nie był w stanie sam zrobić wszystkiego. Jego praca nie wystarczała, by mógł wychowywać Jihoona tak, jak wychowywały się inne dzieci. Nie mógł też pracować za dużo, by poświęcać czas dziecku na tyle ile był w stanie. Czuł się winny, że tylko takie życie mógł zaoferować synowi, ale starał się jak mógł. Robił to nie tylko dla Jihoona, ale też dla Suryeon, która powierzyła mu to ważne zadanie.

Był wdzięczny rodzicom dziewczyny, którzy pomimo faktu, że za nim nie przepadali, od czasu do czasu przesyłali mu pieniądze na najpotrzebniejsze rzeczy. Zawsze wydawał je tylko i wyłącznie na rzeczy dla Jihoona, nigdy nie brał nic dla siebie. I tak czuł się dłużny przez to jak bardzo mu pomagają bez niczego w zamian. Prawdopodobnie gdyby nie oni już dawno byłby w nieciekawiej sytuacji.

Ten dzień jednak nie należał do najlepszych. Stresujący dzień w pracy, popełniał masę błędów, klientów było więcej, niż zazwyczaj, a w jego głowie cały czas był Jihoon. Musiał znaleźć kogoś, kto zająłby się chłopcem, kiedy on będzie w pracy, miał na to czas do końca miesiąca. Ale już teraz myślenie o tym sprawiało, że bolała go głowa.

Wreszcie nadeszła pora na jego przerwę. Pierwszym, co zrobił to upewnił się, że u Jihoona wszystko w porządku, dopiero potem mógł sobie pozwolić na odpoczynek. Miał wrażenie, że coś go zbiera, a to nie był dobry znak.

- Jeszcze tylko cztery godziny - pocieszał się, chociaż wypowiedzenie tych słów na głos tylko pogorszyło jego samopoczucie.

Co dodatkowo nie dawało mu spokoju to ostatnie spotkanie z Wooyoungiem w parku. Martwiło go, że mężczyzna będzie go prześladował, a co za tym idzie, jego synek będzie w niebezpieczeństwie. Jego priorytetem był Jihoon. Nie mógł pozwolić Jungowi już więcej się do niego zbliżyć.

Nie potrafił jednak nic poradzić na to, że wspomnienia mimowolnie zalewały jego umysł. Może kiedyś naprawdę kochał Wooyounga, nawet jeśli szybko przekonał się, że został zwyczajnie oszukany. Był odskocznią w jego męczącym już życiu, w którym wręcz uciekał od normalnej codzienności, pozwalając, by pochłonęły go obowiązki w pracy. Wooyoung był tym małym światełkiem, które pozwoliło mu zaznać radości przy przeżywaniu każdego dnia, dzięki czemu też polepszyło się jego samopoczucie. Przestał zarywać noce, cenił sobie czas wolny. Wszystko to tylko po to, żeby ostatecznie zrozumieć, że nic z tego nie było prawdziwe.

Przerwa może i dawała mu trochę czasu dla siebie, by mógł odpocząć, ale tak naprawdę nie było to wiele. Pomijając oczywiście fakt, że każdą minutę spędzał na odliczaniu. Śledziła go świadomość, że to jeszcze nie koniec i niebawem musi wrócić do wykonywania swoich obowiązków.

Ale kiedy w końcu nadszedł moment opuszczenia budynku restauracji, kiedy mógł zaczerpnąć świeżego powietrza, wcale nie poczuł się lepiej. Wręcz przeciwnie, czuł się jakby mógł w każdej chwili i w każdej pozycji zasnąć i już nigdy się nie obudzić.

Dla niego byłoby to najłatwiejsze rozwiązanie, ale nie dla Jihoona. Nie mógł go zostawić samemu sobie.

Nie wiedział, czy dzisiejszy dzień był wyjątkowo ciężki, czy może to on był słaby. Miał nadzieję, że nie zbiera go żadna choroba. Ostatnie dni były wystarczająco męczące, by teraz miał jeszcze przeleżeć w łóżku kolejne.

Chociaż wtedy przynajmniej spędziłby z Jihoonem trochę więcej czasu.

Postanowił wstąpić w drodze do domu po kawę, mając nadzieję, że ta choć trochę go rozbudzi, by miał siłę bawić się i rozmawiać z synkiem. Pewnie znów zasypie go masą pytań, na które San nie będzie wiedział jak odpowiedzieć. A może zdążył już się wybawić i teraz będzie słodko spał? Ten scenariusz był zbyt piękny, by mógł być prawdziwy.

Odebrał swoją kawę, omal nie doprowadzając pracownika do wybuchu przez to, jak długo musiał go wołać po zamówienie. San często odpływał, gdy nie skupiał się na niczym konkretnym, a zwłaszcza teraz, kiedy nie czuł się za dobrze.

Chwytając kubek, miał wrażenie, że jego palce przez niego przenikają. Zmartwił się nieco, zauważając, że jego wzrok także zaczyna płatać mu figle.

Czy to możliwe, by był aż tak zmęczony, by po prostu zemdleć tutaj na środku kawiarni?

Zmarnowane pieniądze... Przynajmniej tak by pomyślał, gdyby faktycznie upadł, a kawa, którą przed chwilą kupił rozlała się po podłodze. Ale tak się nie stało, bo San poczuł jak ktoś chwyta go za ramiona i kieruje na bok, do jednego ze stolików. Dopiero gdy usiadł i poczuł się nieco lepiej, zorientował się, co miało miejsce i spojrzał na swojego wybawiciela, choć może powinien określić go jako dobrą duszę.

Momentalnie oprzytomniał, gdy znów zobaczył Wooyounga. Z wszystkich ludzi w mieście, naprawdę musiał trafić akurat na niego. I nawet nie miał siły, by się z nim kłócić.

Chciał zwyczajnie wstać i odejść, ale Wooyoung go zatrzymał.

- Posiedź chwilę. Jesteś blady jak ściana.

- Może dlatego, że znowu cię zobaczyłem - mruknął w odpowiedzi.

- Bardzo zabawne - Wooyoung najwyraźniej również nie był w dobrym nastroju. - Napij się czegoś. Masz wodę?

- Tylko to - wskazał na kawę. Był pełen podziwu dla siebie, że wciąż trzymał ją w ręce.

- Zgaduję, że nie przyjmiesz nic ode mnie - westchnął cicho.

- Poznałem się już na twoich sztuczkach. I nie, nie wierzę, że magicznie się zmieniłeś.

- San, daj mi szansę wyjaśnić.

- Co chcesz wyjaśniać? - uniósł się, zapominając, że są w miejscu publicznym.

- Może to nie jest najlepsze miejsce... Może odwiozę cię do domu.

- Nie.

- San, chcę ci tylko pomóc. Nie utrudniaj.

- Nie zbliżysz się do Jihoona. Myślisz, że jestem głupi? Przejrzałem cię od razu, gdy tylko cię zobaczyłem. Nie odpuścisz tak łatwo, hm?

- San, o czym ty mówisz? - Wooyoung był już zmęczony próbami przekonania go. Nie chciał się poddawać, ale nie miał pojęcia, jak ma do niego podejść... - Po prostu daj sobie pomóc.

- Nie.

- Zaufaj mi ten jeden raz i dam ci spokój.

San zamilkł, wpatrzony w kubek z kawą. Nie chciał robić nikomu problemów, zwłaszcza jeśli był to ktoś, z kim bardzo nie chciał mieć do czynienia.

- Trzymam cię za słowo.

Wooyoung uśmiechnął się szczerze na te słowa. I San naprawdę walczył ze sobą, by go nie odwzajemnić. Wciąż widział Wooyounga, którego poznał, w którym się zakochał. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko było tylko kłamstwem, ale jeszcze bardziej nie mógł uwierzyć, że po tym wszystkim Wooyoung naprawdę się zmienił.

To by oznaczało, że mógłby dać mu drugą szansę... Mogliby tym razem naprawdę spróbować...

Nie. Nie mógł drugi raz się na to nabrać. Wystarczyło jedno złamane serce, które z trudem po kilku latach posklejał. Tylko po to, by znów rozbiło się na milion kawałków po śmierci Suryeon...
Teraz miał tylko Jihoona. Jedyna pamiątka po osobie, którą naprawdę kochał i która kochała jego. A Wooyoung nie miał z nim już nic wspólnego. W jego życiu nie było już dla niego miejsca.

A może właśnie... Miał go dla niego aż za wiele?

...

a/ Powoli będę wracać do aktualizacji :)
Na ten moment taki krótki rozdzialik, mam nadzieję, że niebawem się rozkręcę.

Obsession/Addiction • WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz