Addiction: Five

63 17 4
                                        

Wooyoung wiedział, że nie powinien być sam. Nie dlatego, że zasługiwał, by być przez kogoś kochanym, docenianym. Zwyczajnie nie powinien zostawać sam na sam ze swoimi myślami.

Zwłaszcza w takich momentach jak ten.

To działo się nagle, ale miewał takie momenty i nie wiedział, co może zrobić, by jakoś zapobiec pojawianiu się kolejnych. Nigdy nie był w stanie przewidzieć, kiedy jego emocje masowo zaczną wychodzić na wierzch, powodując u niego smutek, poczucie winy i strach przed tym, co nastąpi.
Nigdy nikomu o tym nie mówił, choć może powinien.

W takich momentach jak ten siedział samotnie w pokoju, wpatrzony w rozświetlone ulice za oknem, rozmyślając nad tym, jak bardzo skomplikowane jest jego życie.
Jak bardzo skomplikowany jest on sam.

Głównym powodem, dlaczego do tej pory nic mu nie wychodziło, a relacje z innymi kończyły się tragicznie był jego charakter. Sam nad nim nie panował, nie rozumiał go i momentami chciał być kimś innym, byleby tylko nie żyć w tym ciele, z którym zwyczajnie sobie nie radził. Nawet gdyby wyznał, komukolwiek, że czasem nie czuje się sobą i jego myśli sprawiają, że ma ochotę ukarać siebie za wszystkie popełnione błędy i zapobiec robieniu kolejnych.

Ostatnie lata były ciężkie. Jakoś przez nie przebrnął i dzięki temu mógł być dumny z tego, jakie postępy poczynił, ale z drugiej strony zostawała ta zagubiona cząstka. Nie wiedział kim jest i kim powinien być. Wszystkie jego emocje wydawały się być przesadzone lub sztuczne. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego w pewnym momencie życia podjął taką, a nie inną decyzję, co nim kierowało. Momentami zwyczajnie odchodził od Wooyounga, którego znali inni i stawał obok, próbując przeanalizować siebie jakby był sobie zupełnie obcy.

I nie potrafił.

Nigdy nie dał rady znaleźć w sobie odpowiedzi na którekolwiek ze swoich pytań. Choć to jedno tak często pojawiało się w jego umyśle i chciał wiedzieć - czy to uczucie, którym darzył Sana, było i jest miłością?

Momentami odnosił wrażenie, że niczego w życiu nie był tak pewien jak tego uczucia, ale zaraz potem w jego głowie znów pojawiają się pytania. Idąc jedno po drugim znów dociera do kryzysu i znów nie wie, kim tak naprawdę jest i do czego dąży.

Był tym wszystkim już naprawdę zmęczony i nie miał siły, by dalej szukać rozwiązań.

Jeśli nie San, nikt mu nie pomoże.

Kończył się czas, a San wciąż nie mógł znaleźć zastępstwa za opiekunkę dla swojego syna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kończył się czas, a San wciąż nie mógł znaleźć zastępstwa za opiekunkę dla swojego syna. Nie było sensu błagać dziewczynę, by została jeszcze kolejny miesiąc, bo wyjeżdżała na studia, a z tym nic nie dało się zrobić. Jeśli chciał zapewnić Jihoonowi opiekę, kiedy on będzie w pracy, możliwe, że będzie musiał zwiększyć swoje wydatki...

Kilka lat wstecz nie sądziłby, że znajdzie się w takiej sytuacji. Nie mógł co prawda przewidzieć takiego obrotu spraw, a także tego, że Suryeon nie mówiła mu wszystkiego. O jej chorobie dowiedział się po fakcie i chyba do końca życia będzie obwiniał się za swoją ignorancję...

Nastał jednak kolejny weekend, a wraz z nim San mógł odetchnąć od pracy. Nie rozwiązało to żadnego z jego problemów, ale mógł przynajmniej na chwilę o nich zapomnieć i spędzić trochę czasu z synem. A także z przyjacielem, który mu dziś towarzyszył.

- Jeśli nie dajesz już rady, może powinieneś poprosić rodziców Suryeon o pomoc? - zaproponował Yunho. - Wiesz, zawsze byli nieco łagodniejsi, jeśli chodziło o Jihoona.

- Nie zamierzam - odparł stanowczo San. - Dasz palec, wezmą całą rękę... Nie chcę stracić Jihoona. To tak, jakbym stracił wszystko, co łączyło mnie z Suryeon.

- Może wcale nie będą próbowali ci go odebrać.

- Przerabiałem to już kilka razy - wyznał San. - Od śmierci Suryeon nie słyszę od nich nic poza zarzutami, a gdy tylko spróbowałem prosić o pomoc, zaczęli grozić sądem.

- No ale nie mogą przecież tak po prostu ci go zabrać.

- W mojej aktualnej sytuacji byłoby to dla nich bardzo łatwe... Nie wiem już co mam robić. Jestem tym wszystkim zmęczony, a przez to Jihoon też zaczyna się martwić. Staram się nie pokazywać, że coś jest nie tak, ale na ten moment to cięższe, niż kiedykolwiek. Jeszcze do tego dochodzi Wooyoung...

- Dalej cię nachodzi?

- Nie do końca. Widzieliśmy się znowu, co prawda przez przypadek, ale akurat czułem się nie najlepiej, więc skorzystał z okazji i odwiózł mnie do domu. Próbował ze mną rozmawiać, ale nie chciałem go słuchać. Może i minęło trochę czasu, ale to nie upoważnia go do wchodzenia znowu w moje życie.

- Co mu powiedziałeś?

- Że mnie nie przekona. To, co było, minęło, a ja mam teraz swoje życie, w którym jego już nie ma. Gdy tylko Jihoon się obudził kazałem mu wyjść.

- I tak po prostu cię posłuchał?

- Wiem, że chciał coś dodać, ale ostatecznie wyszedł. Od tamtego czasu go nie widziałem.

- Myślisz, że odpuścił?

- Ciężko stwierdzić - westchnął San. - Jeśli nic się nie zmienił, wciąż będzie próbował mnie przekonać. A jeśli naprawdę się zmienił, zrozumie, że powinien dać mi spokój.

Yunho nie był pewny co do teorii Sana. Może i Wooyoung mógł się nieco zmienić po tylu latach i pobycie w więzieniu, ale nie oznacza to, że jego obsesja całkowicie minęła. Nawet szczerze obawiał się o bezpieczeństwo swojego przyjaciela i jego synka.

- A jak przygotowania? - zagadał po chwili ciszy San. Między tym wszystkim ledwo zdołał przypomnieć sobie, że jego przyjaciel w końcu planuje ślub.

- Jest lekki chaos. Niełatwo jest wszystko ogarnąć i pogodzić to z robotą.

- A między wami?

- Dobrze. Właściwie niewiele się zmieniło przez te kilka lat, więc chyba mogę uznać to za sukces.

- Zobaczysz, wszystko wyjdzie po ślubie - zaśmiał się Choi. - Oczywiście życzę wam szczęścia.

- Myślę, że patrząc na to, jak trudno było nam pogodzić życie prywatne i pracę, poradzimy sobie bez problemu. Zresztą, Yujin planuje zrezygnować.

- Naprawdę?

- Mnie też próbowała przekonać, ale dobrze wiesz, co jej powiedziałem. W każdym razie, będzie miała więcej czasu dla siebie, co uważam za dobrą zmianę.

- Poniekąd tak.

Oboje przez cały czas przyglądali się Jihoonowi, który z radością biegał po parku z innymi dziećmi. Sprawiał wrażenie, jakby nigdy się nie męczył, a to tylko sprawiało większy uśmiech na twarzy Sana. Lubił patrzeć na radość, z jaką chłopiec proponował nowe zabawy i rozmawiał z innymi. To było coś, czego potrzebował i San był wdzięczny, że przynajmniej to mógł mu zapewnić. Przyjaciele byli bardzo ważnym elementem w dorastaniu i San bardzo chciał, żeby Jihoon miał ich obok, kiedy będzie tego potrzebował. Zdawał sobie sprawę, że kiedyś to oni będą znali wszystkie jego sekrety, kiedy on będzie tym, który dowiaduje się jako ostatni.
Nie mógł mieć pretensji, sam był kiedyś dzieckiem.
Mimo wszystko chciałby być dla Jihoona najlepszym przyjacielem, któremu będzie mógł powiedzieć wszystko. Bez względu na to czy będzie to coś dobrego, czy wręcz przeciwnie.
Niestety, miał wrażenie, że już teraz chłopiec nie był z nim we wszystkim szczery.

Dopiero późnym popołudniem wrócił do mieszkania, a tam czekała na niego niespodzianka.

Pozornie niemiła niespodzianka...

...

a/ Mam nadzieję, że nie przynudzam, ale mam już pomysł jak to rozkręcić.

Btw dziękuję za 1k obserwujących ^^
♡♡♡

Obsession/Addiction • WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz