Piętnasty

64 5 0
                                    

Catherine

Autobus był przepełniony,  każdy wracał do domu. Ja, smutna usiadłam na samym końcu z podpartymi kolanami pod brodę, i głową spuszcza w dół. Byłam i zła i smutna. Nie wiem jak to można nazwać. Ale jest mi źle, z powodu że tak oskarżyłam Crispina. Smutno mi, że dziś już się do mnie nie odezwał z nie wiadomo jakich powodów. Straciłam i jego i przyjaciółkę.

Spojrzałam w górę i ujrzałam chłopaka, był prawdopodobnie w moim wieku, miał piaskowe włosy i pasujące do nich błękitne duże oczy, wysoki był i właśnie usiadł koło mnie.
-Hej- przywitał się nieśmiało.-Jestem Tomas - wyciągnął rękę w moją stronę.
-Jestem Catherine -odpowiedziałam, ale byłam tak smutna, że pomyśli sobie, że jestem jakaś trendowata. Żeby zakryć mój nastrój uśmiechnęłam się do niego a on do mnie.
-Dlaczego jesteś taka smutna?-spytał. A jednak zauważył to, bo tylko głupi by nie widział.

-A dlaczego mnie o to pytasz?-zdziwienie wyłoniło się z mojego głosu.

- Nie lubię jak dziewczyna jest smutna, i to jeszcze na przykład przez chłopaka. To my powinniśmy cierpieć a nie oni.-ponownie się uśmiechnął. I ma rację,  dziewczyny są wrażliwe i gorzej znoszą chodź by taki foch z ich strony. Myślą sobie zaraz o różnych rzeczach, o których nie powinienno się myśleć. Spojrzałam mu w oczy, patrzył się na mnie tak jak i ja na niego, moja twarz pomału przybierała buraczanego odcienia, dlatego szybko odwróciłam wzrok, a on zaczął się śmiać, miał słodki śmiech i pełen szczęścia, o było dziwne.
-Co cię tak śmieszy?-zdziwiłam się.

-Nic. Po prostu lubię gdy się rumienisz na mój widok-odparł a ja parsknęłam śmiechem.-I widzisz sprawiłem, że się uśmiechnęłaś, czyli smutna nie jesteś dodał.

-Tak, jeśli tak to można nazwać - powiedziałam wstając z miejsca podchodząc do drzwi.-Miło było Cię poznać To masie - rzuciłam jeszcze raz patrząc się w oczy.
-i ciebie również Catherine, masz bardzo ładne imię - powiedział wstając ze mną. Gdy autobus zatrzymał się ją moim przystanku wysiadłam i ruszyłam w stronę domu.
-Do zobaczeeenia- krzyknął głos za mną. Gdy się odwróciłam ujrzałam chłopaka z autobusu machającego mi po drugiej stronie, stał za bramą w domu na przeciwko. Ja się uśmiechnęłam i również do niego pomachałam. Smutek który był 30 minut temu, został w autobusie i pojechał daleko ode mnie. 
Pomachałam mu jeszcze raz i weszłam do domu. Obeszłam wszystkie pokoje i wychodziło na to, że taty nie ma i do końca wieczora będę sama. Rzuciłam plecak w swoim pokoju i wyjęłam z szafki parę dresów i bluzę. Ubrana, poszłam do kuchni robiąc sobie obiad. A mianowicie makaron z sosem. Telefon który wyłączyłam rano po kłótni z Lolą wyjęłam dopiero teraz. W skrzynce była jedna wiadomość, od nieznanego numeru:
"Witaj sąsiadko"
Numer zapisałam jako "Tomas" , bo kto inny mógł napisać tego sms. Wywołał u mnie uśmiech. Nawijałam makaron na widelec uśmiechając się sama do siebie i myśląc czy odpisać teraz czy potem, udając że mi nie bardzo zależy. Ale jakoś dłużej mi się nie chce czekać i postanowiłam odpisać.

Catherine:Witaj chłopaku poprawiający nastrój :)

Odpisał po chwili.

Tomas: Poprawiłem ci nastrój?

Catherine: Owszem, gdyby nie ty to bym dalej siedziała taka smutna i prawdopodobnie bym płakała jak zawsze.

Tomas: Proszę bardzo, do usług.

Chłopaka zadziałał na doła idealnie, i w sumie był przystojny. Może nawet bardziej od Crispina.
O boże Crispin!

Wybrałam jego numer i zadzwoniłam. Myślałam, że nie odbierze ale jednak to zrobił.
-Halo?-po drugiej stronie rozległ się dziwny głos.
-Halo ?! Crispin, gdzie ty jesteś?-spytałam zdenerwowana.
-Coooo? A ktoo dzwooni?-tak Crispin był ostro pijany jak nie wie z kim rozmawia. Ale gdzie on jest do cholery. A jak mu się coś stanie.

-To ja Catherine.Gdzie ty jesteś Crispin?!-wrzasnęłam. Nie mogłam się uspokoić.

-Catherine?-miał głos jak by od razu wytrzeźwiał.

-Tak to ja. Możesz mi powiedzieć gdzie ty kurwa jesteś ?-wrzasnęłam ponownie.

-Jestem w barze na Street Walk w mieście wiec i tak nie wiesz gdzie jestem-wybełkotał.

-Nie ruszaj się stamtąd, niedługo tam będę - powiedziałam

Dłużej nie czekałam na odpowiedź i wybiegłam z domu,  ale zaraz...
To jest w mieście, a ja nie wiem jak tam dojechać.
Wyszukałam w kontaktach Adama i do niego zadzwoniłam.
-Adam musisz mi pomóc - powiedziałam zanim zdążył się przywitać.
-Okej, co się stało ?-spytał miękkim głosem.
-Pojedziesz ze mną w jedne miejsce?-spytałam.
-Czy chcesz powtórzyć randkę?-zaśmiał się.
-Przestań, nie mam nastroju na żarty.  Pomożesz mi i mnie zawieziesz czy mam sobie radzić sama?-rzuciłam.
-Będę u ciebie za 10 minut - powiedział i się rozłączył.
A ja schowałam komórkę do jeansów i włożywszy bluzę przez głowę wyszłam na podwórko. Jesienny wiatr był nieprzyjemny co wywołało u mnie deszcze.

Tak jak mówił po 10 minutach podjechał jego samochód, usiadłam na miejscu pasażera.

-Hej piękna - rzucił i pocałował mnie w policzek, a ja się skrzywiłam czego nie zauważył. Odwróciłam wzrok w stronę szyby obserwując mijające drzewa i krople deszczu spływające po szybie.

-Powiesz mi o co chodzi?-oburzył się chłopak. Spojrzałam na niego, a on uniósł jedną brew, ale zaraz skupiony skupił się na drodze. Wahałam się z odpowiedzią ale i tak w końcu by się dowiedział.

-Muszę pomóc koledze - odpowiedziałam nie mówiąc mu wiecej szczegółów.

- Yyy dobrze, gdzie cię zawieźć?-spytał, skręcając do miasta.

-Ulica Street Walk - wypowiedziałam podaną ulice przez Crispina.
mijaliśmy domki jednorodznne sklepy, do czasu aż wjechalismy do centrum,  korki były niesamowite a ja miałam coraz mniej czasu. I zdawałam sobie pytanie "Czy on tam jeszcze jest?".
-Daleko stąd na tą ulicę?-spytałam wyglądając przez okno czy z przodu się coś ruszyło. 

-Właściwie to nie. Ulica jest już blisko - skomentował a ja wysiadłam z auta i przeszłam na chodnik odwróciłam wzrok patrząc na Adama.

-Dziękuję za podwiezienie.  Poradzę sobie już sama - pomachałam mu i biegłam przed siebie szukając znaków. Przepychając się przez ludzi dobiegłam do tej ulicy, a bardziej można to nazwać uliczką.  Zacienioną uliczką, na którą tylko głupi wejdzie. Na końcu zauważyłam, ten bar o którym mówił Crispin przy którym stało kilka osób. Ominęłam ich szybko i weszłam do środka. Dużo osób tu nie było, ale miejsca było za to dużo. Rozejrzałam się, po lokalu w którym śmierdziało papierosami.
Zauważyłam chłopaka przy jednym ze stolików odwróconego tyłem do mnie.  Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Ale nie mogłam teraz po prostu wyjść i go tu zostawić. Całego zalanego. Odepchnęłam złe myśli i ruszyłam przed siebie prosto do stolika przy którym siedział Crispin.

CountrysideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz