Rozdział 5

89 5 0
                                    

Niezręczna cisza panująca pomiędzy mną a moją mamą gdy weszła do pokoju i zobaczyła prawie nagiego chłopaka przykutego do kaloryfera różowymi kajdankami była uzasadniona. Moja rodzicielka najwyraźniej nie wiedziała co powiedzieć, nie dziwię jej się. Nie codziennie widzi się w naszym domu coś podobnego. Luke z widocznym rumieńcem na twarzy przedstawił się mojej matce.

-Dzień dobry, pani Parker. Jestem Luke Hemmings.

-Dzień dobry, Luke. –Moja rodzicielka dalej oszołomiona tą sytuacja spojrzała na mnie morderczym spojrzeniem i pociągnęła za rękaw bluzy na korytarz zostawiając chłopaka nadal przykutego w mojej sypialni. – O co tutaj chodzi Rose?!

-Ja ci wszystko wytłumaczę..-nie wiedziałam czy wypada mi się śmiać ale miałam ochotę wybuchnąć śmiechem na cały dom. Moja rodzicielka przed wyjazdem bała się ze nie dam sobie sama rady a po powrocie zastaje obcego chłopaka przykutego do kaloryfera, wiec można powiedzieć że sytuacja była zabawna.

-Ja nie wierze, jak mogłaś sprowadzić tu obcego chłopaka i zabawiać się z nim w to...coś

-Coś? Mamuś chce ci tylko oznajmić że kajdanki znalazłam u ciebie w szufladzie. A poza tym my się nie zabawialiśmy, Jezu nawet mi to przez myśl nie przeszło..

-To co robi pół nagi chłopak w twoim pokoju?!-moja mama podniosła ton głosu i poczerwieniała na twarzy od złości, nie było dobrze.

-Hej! To nie moja wina!- krzyknęłam – To wina Jefreya!

-A co do tego ma Jefrey? Też go gdzieś przypięłaś?

-Luke to chłopak z mojej terapii, nowy pomysł Jefreya- wytłumaczyłam rodzicielce

-A dlaczego Luke jest nagi i przypięty do grzejnika?

-A to już inna historia..

-Rose!

Co ja niby miałam jej powiedzieć? Że Luke mnie wkurwiał to go przypięłam? Przecież ta sytuacja była niedorzeczna. To wina Luke'a, mówiłam mu żeby sobie poszedł i mnie nie denerwował.

Musiałam sobie jakoś radzić jako niezależna kobieta. Wiedziałam gdzie mama trzymała ymnn, no...zabawki. Więc podstępem zaciągnęłam go do sypialni i przypięłam. Musiałam użyć trochę swojego uroku osobistego i jak widać się udało. No cóż, trochę głupio wyszło ale ubawiłam się jak nigdy.

-Hallo, chciałbym tylko wam przypomnieć że ja nadal tu siedzę. I trochę mi zimno. –krzyk Luke'a doszedł do nas z sypialni. Wyciągnęłam kluczyk z tylniej kieszonki jeansów i poszłam do blondyna.

Gdy weszłam do sypialni nie mogłam wytrzymać i ponownie wybuchłam śmiechem, widok Hemmingsa wtedy był nie do opisania. Podeszłam do chłopaka i go uwolniłam, podałam mu spodnie i bluzę która była czarnego koloru i z niezwykle miłego materiału. Zanim go odpięłam mogłam ją sobie przywłaszczyć.

-Odwdzięczę ci się za to kiedyś – powiedział zapinając rozporek – Nie wiem czy oddawać te kajdanki już twojej mamie, mogły by nam się kiedyś jeszcze przydać.

-Oddaj, może zrobisz dobre wrażenie- zaśmiałam się

-Zabawne, bardzo...

Gdy chłopak doprowadził się do porządku, zszedł na dół i oddał mojej mamie kajdanki wyszedł i wrócił do siebie. Po zamknięciu za nim drzwi ponownie spotkałam się z TYM wzrokiem rodzicielki.

-Dzwoniłam do Jefreya, wytłumaczył mi wszystko o terapii. Ale wiesz..nie wspominał nic o przypinaniu się nawzajem kajdankami do różnych przedmiotów.

-Mamuś, daj już spokój. Naprawdę nie masz się czym niepokoić, to znaczy nie wiem... ale na pewno nie tym co ci chodzi po głowie. Nic miedzy nami nie ma.

-Wiec nie musimy rozmawiać o tym jak pszczółka zapyla kwiatek?

-Absolutnie nie – zaśmiałam się. – Lepiej opowiadaj co tam u Christiana!

***

Jako iż mało ostatnio dodawałam, łapcie taki króciutki.

Mam nadzieje że przypadnie wam do gustu, trochę poleciałam z tematem :')

Do następnego, XOXO :*

Independently L.H ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz