Prolog

325 34 16
                                    

Jeszcze trochę...

zniszczymy ich...

spalimy ich wszystkich...

teraz to oni będą cierpieć...

odpłacimy im za wszystkie krzywdy...

jak to zrobisz to ją zobaczysz...będzie twoja

Drzwi otworzyły się z głośnym szczękiem, nagłe szarpnięcie wyrwało kobietę z zamyślenia. Pielęgniarka prowadziła ją przez korytarz pełen obłąkanych ludzi, snujących się po budynku niczym zjawy. Była pora obiadowa, co oznaczało wolność od małej celi, w której spędzała większość czasu. Rzadko kiedy widywała światło słoneczne, zawsze towarzyszyła jej ciemność...

Postawna kobieta trzymała ją w mocnym uścisku, jej ręce były niczym żelazne imadła, nie miała jak uciec, musi poczekać ze swoim planem do podwieczorku. Nie zauważyła kiedy doszły do stołówki, większość miejsc była już zajęta przez apatyczne świry, kurrewskie świry, jak ona ich nienawidziła. Codziennie zastanawiała się co ona tu robi? Przecież była zdrowa ale nikt jej nie wierzył. To ON ją tu wsadził, zabrał ją od niej. Nie, nie to zła chwila na gniew. Jeszcze im wszystkim pokarze, wystarczy że wykaże się cierpliwością i poczeka na dobry moment. Tak, jej cierpliwość zostanie wynagrodzona.

Po posiłku na który składała się szara breja znowu została zamknięta w celi. Dobrze, bardzo dobrze mam czas żeby się przygotować. Podniosła ciężki materac i wyciągnęła spod niego mały przedmiot. Taki mały a taki użyteczny przeszło jej przez myśl. Jeszcze raz powtórzyła w głowie cały plan, wszystko musi zostać zrobione idealnie, inaczej zostanie tu do końca swojego życia.

Gdy nadeszła długo oczekiwana pora podwieczorku, drzwi otworzył strażnik. Tym razem nikt jej nie pilnował, aby nie wzbudzić podejrzeń udała się do kuchni by odebrać podwieczorek. Gdy nikt nie patrzył wyrzuciła owoce i leki do kosza. Dobrze, teraz pora iść do kuchni. Dzisiaj to ona i kilka innych pacjentów mieli zmianę w kuchni. Zwykle pilnowała ich pielęgniarka, która nadużywała alkoholu, będzie zalana w trupa więc nic nie zauważy. Wszystko szło zgodnie z planem; pielęgniarka spała, świry bawiły się talerzami przy zlewie a ona odkręciła butle gazową, dla pewności wzięła denaturat z szafki i polała nim podłogę, pielęgniarkę i ściany na korytarzu. Oddaliła się na bezpieczną odległość i rzuciła swój mały skarb na podłogę. Denaturat od razu się zapalił i powędrował w stronę kuchni. Prze kilka sekund przyglądała się hipnotyzującym płomieniom a potem ruszyła w stronę wyjścia. W połowie drogi usłyszała wielki huk. Strażnicy i pielęgniarze rzucili się w tamtą stronę zostawiając wystraszonych pacjentów samych. Zrobiło się zamieszanie, właśnie o to jej chodziło. Wyszła z płonącego budynku i nikt jej nie zauważył, może dlatego że wszyscy spłonęli w środku?


Don't GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz