Przez pokój przeleciała książka, która wręcz z majestatycznym plaśnięciem uderzyła w ścianę, po czym zsunęła się na podłogę. W akcie rozpaczy złapałam się za głowę i mocno szarpnęłam za włosy. Miałam dość nauki kolejnego języka, miałam dość niemieckiego. Masowałam powolnymi ruchami skronie myśląc co dalej. Daleko w rozmyślaniach nie zaszłam gdy trzasnęły drzwi frontowe. Znowu się zaczyna; moja matka nigdy nie wychodzi z domu i mówiąc nigdy mam na myśli nigdy. Odkąd wróciła nie przekroczyła progu tego domu ani razu, jakby w obawie przed światem z zewnątrz. Nikt jej nie odwiedza, no prawie nikt. Przynajmniej raz w tygodniu przychodzą do naszego domu mężczyźni, a raczej jej kochankowie. Zawsze jest wtedy ładnie ubrana i starannie wymalowana, dom jest względnie czysty, a ona co najważniejsze nie ma napadów szału.
W przypływie przytłaczającego i obezwładniającego uczucia beznadziejności ruszyłam w stronę łazienki aby zrobić to co tygryski lubią najbardziej.
Zawsze dziwiło mnie to jak człowiek jest kruchy, fizycznie i psychicznie, łatwo jest go złamać pod obydwoma względami. Ciało, które na pozór wydaje się silne i mocne, skóra - taka miękka, w pewnym stopniu tarcza, niestety bardzo niewytrzymała, wystarczy jedno nacięcie by dostać się do tego co chroni. Tak niewiele potrzeba aby wylało się morze krwi poprzez jedno małe nacięcie. I ten wspaniały ból, można zanurzyć się w nim aż po uszy, odegnać wszelkie złe uczucia i poczuć to otępienie pulsujące w rytmie serca. Na dziś powinna wystarczyć jedna kreska, a może jednak dwie.
Wciąż z krew wypływała z nacięć gdy szukałam bandaża. Pora wyjść z tego szatańskiego domu. Wychodziłam przez okno w akompaniamencie jęków i sapnięć dochodzących zza ściany. Ucieczka to chyba najlepszy sposób aby uniknąć tego co się działo w domu. Matka była tak zajęta, że nigdy nie zauważała, że wychodziłam, na moje szczęście.
Jak na połowę września noc była ciepła, a niebo bezchmurne dzięki czemu mogłam przypatrywać się jaśniejącym na nim gwiazdom. Szłam tak zadzierając głowę w górę, co chwilę spoglądając przed siebie by upewnić się, że na nic nie wpadnę. Gdzieś w niedaleko odbywała się jakaś impreza gdyż coraz wyraźniej mogłam usłyszeć muzykę. Ach no tak dzisiaj piątek. Zwykli nastolatkowie chodzą na imprezy, spotykają się ze znajomymi w piątki, a ja uciekam z domu przed własną matką.
Usiadłam na krawężniku i przysłuchiwałam się dosyć głośnej muzyce, widziałam jak kilkanaście metrów dalej, po drugiej stronie ulicy wylewają się z rozświetlonego domu grupy ludzi i beztrosko tańczą na trawniku. Z tłumu ludzi odłączyła się postać i zaczęła do mnie machać i coś krzyczeć. Wystraszona podniosłam się i miałam już odwrócić się i uciec, ale dosłyszałam imię jakaś Sam nie Bariel, to nie mnie wołano. Jednak chłopak wciąż zmierzał w moją stronę, był już tak blisko, że widziałam kolor jego oczu ale wciąż nie mogłam się ruszyć. Zdezorientowana stałam jak słup soli. Co on wyprawia? Nie zauważyłam, że jest tak blisko, wręcz stoi przede mną. To wszystko przez te oczy. Zawsze miałam słabość do ciemnych oczu, ale jego były fascynujące. W głębokim i ciepłym odcieniu brązu. Tak ciemne, że niemal czarne i przede wszystkim znajome. Och.
Dopiero po chwili spostrzegłam, że nieznajomy coś do mnie mówi. Gdy otrząsnęłam się z transu zobaczyłam przystojną twarz. Byłam prawie pewna, że otworzyłam buzię ze zdziwienia! Takich ludzi nie widuje się na co dzień: wysoki dobrze zbudowany brunet, z fascynującymi oczami, lekko spiczasty nos i usta stworzone do całowania, z których szybko wypadały kolejne słowa. Zdążyłam tylko usłyszeć
,,kocham cię, nie zostawiaj mnie'' nim zemdlałam.
Ocknęłam się z potwornymi zawrotami głowy. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Wszystko radośnie wirowało w rytm muzyki. Leżałam na zimnym i mokrym asfalcie. Po chwili dostrzegłam dziwnego chłopaka. Na widok jego twarzy zrobiło mi się niedobrze. Gdy wstrząsały mną torsje mogłam tylko jeszcze raz pomyśleć, że to niemożliwe by tacy ładni ludzie po prostu chodzili sobie po świecie.
- Hej wszystko w porządku? – och ten głos, miód dla moich uszu
- Tak, teraz już wszystko dobrze – z pomocą chłopaka wstałam z ziemi
- Ja, przepraszam, pomyliłem cię z kimś innym – jego twarz wyrażała zakłopotanie
- Z tą dziewczyną, którą kochasz – dlaczego to powiedziałam? Zero taktu, cała ja.
- Tak – spojrzał na mnie nieufnie – jesteś bardzo do niej podobna, a ja chyba za dużo wypiłem – wskazał ręką w stronę domówki.
- W porządku, ale czy my się znamy? Wydajesz mi się znajomy – zmarszczyłam brwi i jeszcze raz dokładnie mu się przyjrzałam.
- Chodzimy razem na angielski, przez cały semestr – jego twarz wyrażała rozbawienie – naprawdę mnie nie kojarzysz? Widujemy się prawie codziennie – nikt nie mógł być bardziej czerwony niż ja w tej chwili
- Um, tak – jak zwykle inteligentna odpowiedz Bariel, w duchu wywróciłam oczami – właśnie cię skądś kojarzyłam. Jestem bardzo zajęta i to pewnie dlatego – usłyszałam parsknięcie
- O co ci chodzi? – spytałam
- Ty nikogo nie zauważasz, jesteś jak cicha myszka, która nie zwraca na siebie uwagi – chłopak z złośliwym uśmieszkiem podchodził coraz bliżej, a ja znów stałam nieruchomo
- Może nie lubię być w centrum zainteresowania? – musiałam podnieść głowę do góry by spojrzeć mu w te cholerne oczy
- Może, ale żyjesz w całkiem innym świecie – nachylił się jeszcze bardziej
- Ta rozmowa nie ma sensu – westchnęłam
- Nie chuchaj tak na mnie, przed chwilą wymiotowałaś – jego nos zabawnie się zmarszczył
- To się odsuń do cholery jasnej! – zagotowałam się w sobie – nie mam pojęcia co masz do mnie, ale raz na zawsze zostaw mnie w spokoju! Może lepiej jak zajmiesz się swoją dziewczyną a nie mną! Bezczelność! Biegniesz do mnie pijany i wyznajesz mi miłość!! Kto się tak zachowuje!? – wykrzyczałam na jednym oddechu , a w zamian otrzymałam salwę śmiechu – co znowu jest tak cholernie śmieszne?!
- Och skarbie, jesteś taka słodka gdy się złościsz – nie rumień się Bariel, nie rumień się
- A ty jesteś totalnym dupkiem – dźgnęłam go w pierś
- A ty uroczą złośnicą
-Boże, nie mam zamiaru dłużej z tobą rozmawiać – wściekła, odwróciłam się na pięcie, gdy ten dupek złapał mnie za rękę i z powrotem przyciągnął do siebie
- Dylan O'Brien, Bogiem jeszcze nie jestem – usatysfakcjonowany z siebie się uśmiechnął i tak po prostu odszedł
- Dupek! – krzyknęłam zdezorientowana – totalny, przystojny dupek – wymamrotałam do siebie pod nosem, ale chyba niedostatecznie cicho gdyż otrzymałam odpowiedź
- Słyszałem! Dzięki Bariel też jesteś całkiem ładna – aż sapnęłam poirytowana i cała czerwona na twarzy.

CZYTASZ
Don't Go
FanfictionMoże jest to opowieść o zakazanej miłości? Może to opowieść o zagubionej dziewczynie? Może ta opowieść jest rozwiązaniem zagadki rodziny Bonnet?