Weekend minął mi spokojnie. Matka dała mi spokój przez całe dwa dni. Nawet nie słyszałam jak się porusza. Nie słyszałam jej w ogóle i to mnie przerażało najbardziej. Jedynymi dźwiękami jakie towarzyszyły to ciche skrobanie w ścianę pokoju matki. Z niepokojem zastanawiałam się co ona tam wyrabia? Korciło mnie żeby iść i sprawdzić co się tam dzieje ale strach przed matką wygrywał. Wydarzenia z piątkowego wieczoru były zbyt świeże żebym chociaż mogła ją oglądać.
Mój czas jak zwykle pochłaniała nauka. Odrabiałam lekcje oraz sporządzałam notatki z następnych części materiału. Mimo, że większość przedmiotów miałam rozszerzonych, nauka nie sprawiała mi problemu. Lubiłam się uczyć, a poza tym musiałam czymś wypełnić takie dni jak te. Gdy pakowałam książki do plecaka wciąż towarzyszyło mi ciągłe chrobotanie. Dopiero gdy leżałam już na łóżku, otulona kołdrą nagle ustało. Zamknęłam mocniej oczy i czekałam co się wydarzy dalej. Wyobrażałam sobie jak moja matka wpada do pokoju z siekierą i próbuje mnie zabić, albo po cichu uchyla drzwi i niczym drapieżnik rzuca się na łóżko by rozszarpać swą ofiarę długimi ostrymi pazurami. Nic takiego się nie wydarzyło. Zapanowała cisza.
Ze snu wybudziło mnie straszliwe wycie. Chciałam jak najszybciej stanąć na nogach by stawić czoło napastnikowi lecz byłam unieruchomiona. O nie to znowu się zaczyna – pomyślałam. Zamknęłam oczy żeby się uspokoić i wydrzeć ze szponów paraliżu. Już prawie mogłam ruszyć palcem gdy poczułam jak ostre pazury suną po mojej nodze, coraz wyżej. Zdusiłam płacz. Tych wizji nie lubiłam najbardziej. Dobrze wiedziałam, co się stanie dalej. Szpony sunęły już po moim brzuchu rozdzierając skórę. Byłam tak przerażona, że ledwo czułam ból. Wreszcie zakończyły swą wędrówkę by uwięzić moją szyję w mocnym uścisku. Zaraz zobaczę głowę potwora, która wyłaniała się z pod kołdry. Czułam jak po ramionach spływa mi krew. Obraz rozmazywał mi się przed oczami. Zanim sen się skończył zdążyłam ujrzeć oblicze potwora. W szoku dotarło do mnie, że to moja matka, a raczej jej twarz wykrzywiona pod nienaturalnym kątem. Wtedy poczułam, że mogę się ruszać. Szybko poderwałam się na nogi i rozejrzałam się po pokoju. Gdy nie zauważyłam nic szczególnego usiadłam na krawędzi łóżka i otarłam pot z czoła. Wciąż trzęsły mi się ręce. Na budziku była godzina 5:30. Nie ma sensu się kłaść z powrotem spać. Zwłaszcza po tym co zobaczyłam. Zamiast tego poszłam się umyć ponownie.
Dziś umalowałam się trochę mocniej niż zazwyczaj. Stwierdziłam, że wyglądam całkiem ładnie mimo wyraźnie widocznych cieni pod oczami. Po cichu zeszłam na dół. Nie chciałam budzić matki. Zrobiłam sobie dwie kanapki i napisałam na karteczce wiadomość, w której informowałam ją, że wrócę późno przez liczne zajęcia pozalekcyjne. Tak naprawdę wciąż nie miałam odwagi się z nią zmierzyć. Nie ociągając się wyszłam z domu. Do autobusu miałam jeszcze dwadzieścia minut. Szłam powoli jedząc pierwszą kanapkę. Na przystanku musiałam jeszcze czekać, ale na moje szczęście dziś autobus przyjechał szybko. Wsiadając rzuciłam ,,dzień dobry'' kierowcy i przeczesałam wnętrze w poszukiwaniu wolnego miejsca. Żadnego nie zauważyłam ale za to moim oczom ukazał się wyszczerzony O'Brein. Przewróciłam oczami i wtedy ten dupek krzyknął na cały autobus:
- Bariel! Tutaj! Mam wolne miejsce dla ciebie! – właśnie w tej chwili wszystkie oczy w autobusie zwróciły się ku mnie. Wręcz czułam jak jestem obserwowana i oceniana. Szybkim krokiem podeszłam do chłopaka i siadając syknęłam:
- Co ty wyprawiasz? Zwróciłeś uwagę chyba wszystkich ludzi! – O'Brien nic sobie nie robił z mojego zdenerwowania. Siedział rozwalony na siedzeniu i się uśmiechał
- Skarbie jesteś warta każdej uwagi – po raz drugi tego dnia przewróciłam oczami
- Siedź cicho dupku – posłałam mu złośliwy uśmiech – poza tym odkąd jeździsz ze mną jednym autobusem? – usłyszałam ciche parsknięcie ze strony chłopaka
- Hym zastanówmy się... może od początku roku? – popatrzyłam na niego zdziwiona. Czy to możliwe, że aż tak bardzo ignoruje wszystko wokół?
- No tak, racja – znów do moich uszu doszło prychnięcie
- Jasne
- Co jest takie jasne? – popatrzyłam na chłopaka
- Może to, że zachowujesz się jak księżniczka i wszystkich olewasz bo nie są wystarczająco dobrzy dla ciebie? – szukałam w jego oczach jakichś oznak żartu, ale one były całkowicie poważne
- Ja? Ja się zachowuje jak księżniczka? Żartujesz sobie ze mnie O'Brien? – powiedziałam gniewnie
- Jeśli się nie zachowujesz jak księżniczka to wymień mi chociaż dwie osoby z naszej grupy – jego brwi zabawnie się uniosły
- Ok więc ty...
- Ja się nie liczę – przerwał mi – ani nauczycielka – parsknął
- Dobra – intensywnie myślałam nad imionami ludzi, którzy chodzili ze mną na zajęcia. Po chwili doszło do mnie, że żadnego nie pamiętam –Ben i Ashley – strzelałam
- Nie znasz nikogo księżniczko – na jego ustach zagościł ironiczny uśmieszek – sapnęłam poirytowana
- Może i nie znam nikogo, ale co z tego. Nie są mi potrzebne nowe znajomości. Ważniejsza jest dla mnie nauka – odpowiedziałam wyniośle
- Oczywiście wasza wysokość! Czy życzysz sobie żebym już więcej nie nękał cię moją obecnością księżniczko? – zapytał z najbardziej poważną miną jaką dotychczas widziałam na jego twarzy
- Nie, chcę żebyś został – odpowiedziałam zrezygnowana. Wtedy jego brwi uniosły się jeszcze wyżej
- Więc dlaczego taka jesteś?
- Jaka? – zapytałam
- Taka oziębła? – czyżbym wyczuła w jego głosie nutkę zawodu?
- Nie mam pojęcia – spojrzałam mu w oczy, znadzieją, że zrozumie o co mi chodzi. Chyba zrozumiał, bo delikatnie sięuśmiechnął i kiwnął głową. Dalsza część drogi przebiegła w ciszy.
---------------------------------------------
Jeszcze dzisiaj kolejna część! Dodaje szybko zapasowe części żeby jak najszybciej pozbyć się tego ff. Nie wyszło tak jak oczekiwałam więc chce to skończyć jak najszybciej.
CZYTASZ
Don't Go
FanfictionMoże jest to opowieść o zakazanej miłości? Może to opowieść o zagubionej dziewczynie? Może ta opowieść jest rozwiązaniem zagadki rodziny Bonnet?