Prolog

549 36 4
                                    

5:30

O tej godzinie, dziewczyna zawsze się budziła. Dla innych może to być wczesna pora, dla niej - idealna.

Wyłączyła swój budzik, którego tak cholernie nienawidziła i zeszła z łóżka.

W pokoju panował mrok. Ściany spowijane były szarością, a obrazy na nich, również nie należały do najprzyjemniejszych. Po lewej stronie znajdowało się biurko, na którym były porozrzucane różne przedmioty, typu ołówki, czy długopisy.
Dziewczyna uwielbiała i
szkicować. Bez swojego szkicownika nie wyobraża sobie życia. Często go ze sobą zabierała. Nieważne czy to była szkoła, czy jakaś kawiarenka. Dla niej to było coś ważnego.

Po prawej stronie był przywieszony do ściany telewizor, a pod nim stała szafka w której leżały filmy i płyty CD.

Zawsze kochała oglądać DVD. Ulubionymi gatunkami filmowymi były horrory oraz dramaty. Ubóstwiała takie klimaty.

Raz w tygodniu zapraszała swoich znajomych na "wieczorny seans filmowy". Co spotkanie, ktoś z jej ekipy losował płytę, którą mieli obejrzeć. Wkładając film do napędu DVD z filmem, dziewczyna zawsze przynosiła grupie jedzenie i picie w postaci Pepsi, bądź Coca - Coli oraz popcornu. Każdy z nich siedział cicho i spokojnie, dopóki seans nie dobiegł końca. Po opuszczeniu przez ekipę jej domu, ona praktycznie nie spała całą noc, bo musiała poświęcić cały ten czas na sprzątanie.

Dobre czasy - pomyślała.

Podeszła do szafy, która znajdowała się naprzeciwko łóżka, obok lustra. Otwierając ją, Lynn zastanawiała się, co dzisiaj na siebie nałożyć. Zdecydowała o białej bokserce, na którą nałożyła czerwoną koszulę w kratę, a także niebieskie jeansy i czarne Vansy.

Poszła również do łazienki, którą miała obok swojego pokoju. Cieszyła się z tego. Nie musiała zasuwać na drugi koniec korytarzu, by załatwić swoje potrzeby.

Wzięła z szafki kosmetyczkę. Zawsze robiła delikatny do szkoły. Wyjęła z niej kredkę, którą zaczęła robić kreski pod oczami, szminkę o jasnym odcieniu różu i tusz, którym pomalowała swoje rzęsy. Chwyciła za szczotkę, leżącą na parapecie, by po chwili zacząć się czesać. Zazwyczaj chodziła w koku, jednak wolała dziś być w rozpuszczonych włosach.

Była gotowa na nadchodzący dzień.

Zeszła po schodach, gdzie potem skierowała się w stronę kuchni. Poczuła woń smażonych omletów, który już zdążył rozprzestrzenić się po całym pomieszczeniu. Usiadła przy stole, zerkając w stronę rodziców. Mama jak zwykle była zajęta szydełkowaniem, a ojciec - czytaniem swojej ulubionej gazety.

- Dzień dobry, Lynn - odezwała się jej rodzicielka.

Była to bardzo miła i sympatyczna kobieta, która kochała swoją córkę, bez względu na wszystko. Uwielbiała z nią rozmawiać, choć wiedziała, że to się zdarza bardzo rzadko. Przecież dziewczyna miała siedemnaście lat i mogła robić wszystko, co jej się żywnie podobało.

Brunetka miała wrażenie, jakby rodzice ją ignorowali. Po prostu czuła, że dla nich nie istnieje.

- Stało się coś? - spytała. Miała prawo wiedzieć, czy wszystko jest w porządku.

Ojciec opuścił gazetę i spojrzał na nią przepraszająco.

- Przeprowadzamy się do nowego miasta...

Poczuła, jak jej żołądek wywraca koziołki. Chciałaby, żeby jego wypowiedź, okazała się zwykłym snem, chodź wiedziała, że to się dzieje naprawdę...

- Dlaczego?! - wybuchnęła. Nie potrafiła w jakikolwiek sposób tego pojąć. Opuści dom. Miejsce, w którym wychowywała się od kołyski. Te myśli teraz zaprzątnęły jej głowę. Wiedziała, że będzie musiała wytrwać w nowym miejscu.

Spojrzała na mamę błagająco, ale ona westchnęła cicho i powiedziała:

- Ja... - zawaha się. - Mam raka...

Wydawało jej się, że ktoś przebił jej serce szpilką. Jej matka - osoba, która pomagała jej, niezależnie od sytuacji, zostawi ją. Na zawsze. Spojrzała na nią. Jej oczy zostały ogarnięte przez smutek. Lynn czuła, że rodzicielce jest przykro i była świadoma, tego, co nastąpi wkrótce...

- Gdzie jedziemy? - brunetka chciała wiedzieć dokąd się przeprowadzi. Musiała. Nie chciała użalać się nad sobą. Miała inny charakter.

- Do Californii - odparł ojciec, mieszając łyżeczką swoją kawę.

Jej ojczulek był uzależniony od wszelkiego rodzaju kofeiny. Pił ją z 3 razy dziennie. Wiedziała, że taka ilość, może doprowadzić do choroby, ale wcale go to nie obchodziło. Najbardziej zależało mu na pracy. Często zostawał do późna, lub musiał wyjechać w delegację, więc dziewczyna często zostawała w domu sama, bądź z mamą.

- Ty jedziesz, prawda? - przerzuciła wzrok na matkę, czekając na odpowiedź. Kobieta wyglądała na rozczarowaną.

- Nie jadę... - odpowiedziała ponuro.

Humor Lynn nie dopisywał przez 5 minut. Jednak słysząc słowa rodzicielki, poczuła, jakby zawalił jej się cały świat, który tak bardzo kochała. Smutek, zamienił się w złość, która buzowała w żyłach dziewczyny. Po tym, co dla niej zgotował...

- Skarbie, tak mi przykro...

Nie chciała jej już słuchać. Miała dosyć. Chciała, by już zamilkła. Na dobre.

Wstała od stołu, gdzie obrzuciła ich nienawistnym spojrzeniem, by wrócić do swojego pokoju. Gdy znalazła się w środku pomieszczenia, z hukiem zatrzasnęła drzwi. Opierając się o nie, dziewczyna schowała głowę między nogami. Nie płakała. Nieczuła takiej potrzeby. Chciała zostać sama. Potrzebowała rady, wsparcia, czegokolwiek.

Lecz wiedziała, że nie otrzyma już pomocy...

----------------------------------------------

Witam Was w moim nowym opowiadaniu!

Te dzieło będzie krótkie (max. 10 rozdziałów).

Mam nadzieję, że Wam się spodoba...

Trzymajcie się <3

Juliette

You'll Never Be FreeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz