Chapter four: Hot Mess

56 9 1
                                    

  - Faith, porozmawiajmy! – odwróciłam głowę w prawą stronę i zauważyłam Aidena, biegnącego w moją stronę. Minął ponad tydzień od jego zdrady i naszego zerwania, a on nadal nie przestaje za mną łazić. Mam go dość. Z tej całej frustracji miałam ochotę walić głową w mur.

- Odejdź albo zacznę krzyczeć – zagroziłam. Na korytarzu było zupełnie pusto, ponieważ właśnie zaczęła się siódma lekcja.

- Daj mi chociaż szansę się wytłumaczyć – spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, który kompletnie zignorowałam. Chwyciłam torbę i zarzuciłam ją sobie na ramię, a następnie szybkim krokiem ruszyłam w kierunku wyjścia. Przed budynkiem czekała na mnie Valerie.

- Val, spadamy stąd – zgarnęłam moją przyjaciółkę za ramię.

- Niech zgadnę, zaraz przez te drzwi wyskoczy Aiden i będzie błagał Cię o wybaczenie – westchnęła teatralnie, na co wywróciłam oczami. - Nie martw się, dam sobie z nim radę jakby coś. Najwyżej znów kopnę go w czułe miejsce – wybuchnęłam śmiechem na wspomnienie sprzed kilku dni, kiedy Brooks przyszedł do mnie do domu, a ja nie chciałam go wpuścić. Chciał wejść na siłę i mocował się ze mną oraz moimi drzwiami. Kiedy już mu się udało dostać do środka, Valerie niespodziewanie na niego naskoczyła. Zaczęła go wyzywać od... powiedzmy, że użyła bardzo ciekawych oraz różnorodnych epitetów, a następnie zgięła nogę w kolanie i z całej siły kopnęła go centralnie w krocze. Cała sytuacja wyglądała przekomicznie. Aiden zgiął się w pół i jęczał z bólu, a my w tym czasie wypchnęłyśmy go z domu. Dobrze, że mam taką przyjaciółkę.

- Idziemy do mnie obejrzeć jakiś film? – spytała rudowłosa. Spojrzałam na godzinę wyświetlającą się w moim telefonie i westchnęłam.

- Może innym razem. Obiecałam rodzicom, że odbiorę Nathana ze szkoły i jeżeli nie dotrę tam za jakieś piętnaście minut, to będę spóźniona, a nie chcę, żeby na mnie czekał – pożegnałam się z Valerie i udałam się do szkoły mojego młodszego brata. Do budynku weszłam akurat, gdy zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec lekcji. Ze wszystkich sal znajdujących się na parterze, zaczęły wybiegać dzieci, a na korytarzu zaczęło robić się coraz tłoczniej.

- Cześć Faith! – koło mnie zjawił się Nathan z uśmiechem na twarzy.

- Hej Nate, leć do szatni się przebrać, a ja zaczekam tutaj na Ciebie – wzięłam od chłopca plecak i usiadłam na ławeczce.

- Liam! – usłyszałam wesoły pisk jakiejś dziewczynki i odwróciłam się w tamtą stronę. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam Liama Payne'a i małą blondyneczkę w różowej bluzeczce, która wskoczyła mu na ręce. Nie spodziewałam się go tutaj zastać. Nawet nie wiedziałam, że ma młodsze rodzeństwo.

- Byłaś grzeczna? – zapytał, gdy postawił ją na ziemi. Dziewczynka energicznie pokiwała głową. Liam uśmiechnął się do niej i podniósł głowę, a wtedy zauważył mnie. Na moment jakby zastygł w miejscu, ale zaraz szybko odwrócił wzrok. To było dziwne. Zachowuje się, jakby mnie unikał.

- Liam, czy mogłabym z tobą porozmawiać? – do Payne'a i jego siostry podeszła elegancko ubrana kobieta. Rozpoznałam w niej wychowawczynią Nathana.

- Tak, oczywiście. Chodzi o Laurę, prawda? Koledzy znów jej dokuczają? – na twarz chłopaka wstąpił grymas, a w jego głosie można było wyczuć nutkę zmartwienia. Czułam się trochę głupio, że tak siedzę i podsłuchuję, ale siłą rzeczy stali koło mnie i nie mówili szeptem.

- Nie, ostatnio jej kontakty z rówieśnikami znacznie się poprawiły. Chodzi o to, że jakiś czas temu odbyła się wywiadówka, a wasi rodzice nie przyszli. Wysłałam im zawiadomienie i do tej pory się nie zgłosili. Czy u was w domu coś się dzieje?

- Tata pracuje i całymi tygodniami nie ma go w domu, a mama ma trochę drobnych problemów ze zdrowiem, ale gdy już wszystko się unormuje, przyjdzie do szkoły. Naprawdę u nas wszystko jest w porządku – kobieta jedynie przytaknęła i chyba uwierzyła w to, co powiedział. Jednak mi się wydawało, że Liam coś kręci i nie mówi całej prawdy. Widziałam, jak nerwowo bawił się palcami i patrzył wszędzie, byleby nie na nauczycielkę.

  

~***~


Droga Faith,

Ostatnio w ogóle się nie uśmiechasz i chyba wiem dlaczego. Aiden jest winien temu, że już nie zaszczycasz wszystkich swoim pięknym uśmiechem, który tak bardzo kocham. Nie mam pojęcia, jak mógł być tak głupi i zdradzić Cię. Jak mógł patrzeć na inne dziewczyny, skoro miał przy sobie Ciebie? Stracił taki skarb, a teraz niech tego żałuje. Jednak nie myślę, że skoro z nim zerwałaś, to mam jakikolwiek cień szansy u Ciebie. Wątpię, żebyś chciała być z takim nieudacznikiem życiowym jak ja. Może to głupie, ale nie tracę nadziei. Dla mnie nie istnieją inne dziewczyny, bo w moich oczach jesteś tylko i wyłącznie ty. Piękna, słodka, inteligentna i niewinna Faith.

Proszę, uśmiechaj się, bo dzięki temu dajesz mi wiele siły, aby przetrwać kolejny dzień z mojego marnego życia.

~Twój Cichy Wielbiciel.

xx


  Mimowolnie zagryzłam dolną wargę, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który sam cisnął mi się na usta, po przeczytaniu tego uroczego listu. Mijały kolejne dni, a ja nadal nie upewniłam się, czy to David jest moim wielbicielem. Ten ktoś dobrze się maskuje i nie pozostawia po sobie żadnych śladów.

- Faith, nie uwierzysz! – pisnęła podekscytowana Valerie. Uniosłam brwi i dałam jej znak, aby mówiła dalej. - Dzisiaj na geografii ten gorący bałagan się do mnie odezwał.

- Gorący bałagan? Val, o kim ty mówisz? – nawet nie próbowałam ukrywać swojego rozbawienia i zaśmiałam się głośno, zwracając przy tym uwagę kilku osób na stołówce.

- Liam Payne, aż do dzisiaj byłam święcie przekonana, że on nie ma języka w buzi. Chwała panu Collinsowi, że kazał nam pracować w parach – rudowłosa wzniosła ręce do góry w triumfalnym geście. Zrobiłam młynek oczami i zauważyłam, że w naszą stronę zmierza Aubrey. Jak zawsze świetnie ubrana, wszystko musi do siebie pasować, a jej długie, kręcone blond włosy, zawsze muszą być idealnie ułożone.

- Cześć laski – przywitała się równie podekscytowanym tonem co Valerie. Odsunęła sobie krzesło i usiadła obok mnie. - O czym tak zacięcie gadacie?

- O tym, że panna Cross uważa Liama za gorący bałagan – odparłam z przekąsem i mrugnęłam do blondynki.

- Och, no tylko na niego spójrz. Nie zaprzeczysz, że jest cholernie przystojny, co nie? Zawsze wiedziałam, że pod tą kujońską grzyweczką ukrywa się niezłe ciacho – Valerie kiwnęła głową w stronę stolika w rogu, przy którym siedział samotnie Payne. Ciekawe, gdzie zgubił swojego kolegę.

- I te silne ramiona... kiedy on je tak wyrobił? – rozmarzyła się Aubrey i podparła głowę na rękach, z zachwytem przypatrując się szatynowi.

- Dziewczyny, ślinicie się. Tak, Liam jest przystojny, nie da się zaprzeczyć – zaczęłam. - Zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy go tak poniżają. Nie zrobił im nic złego. Uważam, że nie zasłużył na takie traktowanie – stwierdziłam, a dziewczyny przyznały mi rację. Zrobiło mi się bardzo żal Liama, ponieważ to Aiden był jego głównym prześladowcą, a ja niczego się nie domyśliłam, tylko żyłam w przeświadczeniu, że jest idealny.

  

~***~


Właśnie zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec przerwy obiadowej. Razem z Val i Aubrey zmierzałyśmy do klasy, gdy przypomniałam sobie, że nie wzięłam książki od chemii.

- Powiedzcie pani Irwin, że się spóźnię. Muszę jeszcze wrócić po książkę – powiedziałam dziewczynom i pobiegłam w stronę holu z szafkami. Zwolniłam, kiedy zobaczyłam niewysokiego chłopaka w kujońskich okularach i koszuli w kratę, który wrzucał kopertę do mojej szafki. To David.

Teraz jestem pewna, że to on jest moim cichym wielbicielem.


Secret Admirer |L.P.Where stories live. Discover now