Chapter three: Cheating Bastard

65 15 1
                                    

Droga Faith,
Całkowicie zawładnęłaś moim sercem. Nie mogę przestać o tobie myśleć, Faith. Jestem od Ciebie uzależniony jak od najlepszego narkotyku. To dzięki tobie mam nadzieję na lepsze jutro i nie poddaje się. Dodajesz mi sił, by żyć. Robisz to zupełnie nieświadomie, ale dziękuję Ci za to. Gdyby nie ty nie byłoby mnie już na tym świecie. Jesteś jedną z nielicznych osób, dzięki którym moje życie staje się lepsze.
Oby kiedyś starczyło mi odwagi, by podziękować Ci osobiście za wszystko. Za to, że po prostu jesteś.

~Twój Cichy Wielbiciel.

xx


Moje serce zaczęło bić jak oszalałe, po przeczytaniu tych pięknych słów. On ewidentnie ma jakiś problem, a ja chciałabym mu pomóc. Gdybym tylko wiedziała, kto jest moim wielbicielem.

Schowałam list do torby i z uśmiechem wyszłam z budynku szkoły. Korzystając z tego, że jest ładna pogoda, postanowiłam wrócić do domu dłuższą drogą przez park. Szłam bardzo powoli, ponieważ nie spieszyło mi się. Nagle, w oddali zobaczyłam znajomą postać. Liam Payne. Przyjrzałam mu się dokładnie. Valerie miała rację, bardzo się zmienił. Już ani trochę nie przypomina tego kujonka, którego do niedawna wszyscy na korytarzu popychali i wyśmiewali. Ściął włosy na irokeza, przez co już nie wyglądał jak dzieciak. Nabrał masy, więc nawet przez bluzę można było zauważyć odznaczające się mięśnie. Zdecydowanie wyglądem przypomina mężczyznę, a to wszystko stało się w przeciągu kilku miesięcy. Mogę śmiało stwierdzić, że jest przystojny. Jestem ciekawa, dlaczego tak nagle zniknął.

- Cześć Payne. Widzę, że zmieniłeś wizerunek. Już nie wyglądasz jak pedał – uniosłam głowę znad ekranu komórki i zobaczyłam Aidena, który śmiejąc się w najlepsze podszedł do Liama. Zmarszczyłam brwi. Co on tutaj robi, przecież miał być na treningu. Czyżby mnie okłamał? Bez dłuższego namysłu, zaczaiłam się za najbliższym drzewem, żeby obserwować co będzie dalej.

- Czego chcesz Brooks? Znów zrobić ze mnie swój worek treningowy? – szatyn stanął naprzeciw mojego chłopaka, górując nad nim wzrostem o zaledwie kilka centymetrów. Aiden zaśmiał się szyderczo.

- Z chęcią przystanę na twoją propozycję, Payne. Zatęskniłeś za tym, jak uprzykrzałem Ci życie? – prychnął Aiden. Nie, nie wierzę. Aiden był jedną z osób, które dręczyły Liama w szkole. Aż trudno uwierzyć, że jest takim potworem. Jakim cudem się nie zorientowałam? Miałam aż takie klapki na oczach?! Widocznie jest bardzo dobrym aktorem.

- Odpierdol się ode mnie. Wiesz, że to nie moja wina – powiedział spokojnie Liam i chciał wyminąć chłopaka, ale ten go zatrzymał.

- Tak, ale ty odkupisz winy swojego ojca. Rozpierdolił mi rodzinę i nienawidzę Cię równie mocno, jak jego – wycedził przez zęby Brooks. Nic z tego nie rozumiem. W jaki sposób ojciec Liama, zniszczył rodzinę Aidena? Koniecznie muszę się tego dowiedzieć.

Chłopaki kontynuowali swoją rozmowę, ale dużo ciszej, więc nic nie mogłam usłyszeć. W pewnym momencie Aiden zamachnął się w zamiarze uderzenia Payne'a. Chciałam już wyskoczyć zza tego drzewa i go powstrzymać, ale Liam pewnym ruchem złapał rękę Aidena i wykręcił ją.

- Nawet nie próbuj. Już się Ciebie nie boję i umiem się bronić – chłodny ton głosu szatyna, przyprawił mnie o dreszcze. Widziałam jeszcze jak puszcza rękę mojego chłopaka i odchodzi, zostawiając go w totalnym osłupieniu. Aiden zacisnął mocno usta w wąską linię i rozmasował, zapewne bolącą część ciała. Kilka minut później, zniknął między alejkami.

Co to wszystko miało znaczyć?  


~***~


  Postanowiłam, że jeszcze tego samego dnia udam się do Aidena i z nim zerwę. Nie chcę chodzić z takim potworem jak on.

Kilkakrotnie zapukałam do drzwi jego domu, ale nikt nie otwierał. Niewiele myśląc, pociągnęłam za klamkę, a drewniana powłoka ustąpiła.

- Aiden?! Jesteś? – krzyknęłam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Pewnie siedzi w swoim pokoju z założonymi słuchawkami i dlatego nie słyszy. Ruszyłam schodami na górę i zauważyłam, że drzwi od sypialni chłopaka są lekko uchylone. Podeszłam bliżej, a z pomieszczenia zaczęły dobiegać dziwne dźwięki. Zajrzałam przez szparę i to, co zobaczyłam, wbiło mnie w ziemię. Mój chłopak właśnie zabawiał się z długonogą blondynką w łóżku.

- Co to ma znaczyć?! – ignorując dziwne ukłucie w sercu, wparowałam do pomieszczenia. Kochankowie zastygli w bezruchu, a później obejrzeli się w moją stronę. W tej długonogiej blondynce rozpoznałam szkolny plastik – Nicole Sanders.

- Faith? O kurwa! – zaklął Aiden i szybko zrzucił z siebie dziewczynę. Podniósł z podłogi swój podkoszulek i zarzucił go na siebie.

- Skarbie, to nie tak. Przysięgam, po prostu Nicole... – nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ wymierzyłam mu siarczysty policzek.

- Nie jestem już twoim skarbem! Daruj sobie te bezsensowne tłumaczenia. Koniec z nami – obrzuciłam go pogardliwym spojrzeniem i zaczęłam biec w kierunku drzwi frontowych.

- Faith, poczekaj! – Brooks złapał mnie za ramię, ale się wyrwałam.

- Zostaw mnie w spokoju ty zdradziecki draniu! – krzyknęłam i pobiegłam do domu.



Secret Admirer |L.P.Where stories live. Discover now