W sobotę rano budzik zadzwonił wskazując godzinne ósmą, czyli dwie przed umówionym spotkaniem z Krystianem. Miałem wystarczająco dużo czasu, aby wziąć prysznic, zjeść coś i pójść na spacer ze Szczypiorem. Zrobiłem tak jak postanowiłem i po kwadransie stałem przed szafą jak zawsze nie wiedząc, w co się ubrać. Pomyślałem o czymś wygodnym tak, abym czuł się swobodnie podczas robienia zakupów, więc wybrałem koszulkę w szarym kolorze i czarną bluzę, a do tego ciemne jeansy. To chyba najwygodniejszy zestaw, na jaki mogłem się zdecydować.
Z kuchni wziąłem suchego naleśnika i pochłonąłem go jeszcze przed wyjściem z domu. Wziąłem smycz, założyłem buty i wyszedłem. Szczypior już leżał pod bramą tak jakby się tego spodziewał. Ciekawe czy to możliwe, aby tak było? Zastanowiłem się przez chwile, po czym włożyłem smycz do kieszeni bluzy i otworzyłem furtkę, puszczając wolno labradora, aby to on mnie zaprowadził gdzie tylko chciał. Wybrał trasę w stronę łąki, na której ostatnio spotkał Dolara i po kilkunastu minutach już tam był, wąchając wszystko, co podsunęło mu się pod nos. Usiadłem po turecku na ziemi i zacząłem skubać trawę. Spojrzałem w niebo, na którym pojawiały się puszyste chmury i rozmarzyłem się, myśląc, jakby to było ich dotknąć. Szczypior podbiegł do mnie merdając ogonem, usiadł z wyprostowanymi przednimi łapami i spojrzał na mnie. Jego wzrok wydał mi się taki inteligentny, jakby myślał.
Radek.
Jak zawsze, kiedy pomyślałem o przyjacielu, łzy zaczęły toczyć swój strumień na moich policzkach. Odpuściłem głowę i otarłem słone krople. Szczypior położył łeb na trawie w pobliżu skrzyżowanych nóg i łupnął na mnie oczami, a ja rozpłakałem się jeszcze bardziej.
*
Dzwonek zasygnalizował przybycie gościa. Pobiegłem do drzwi i spojrzałem, kto stał przed bramą. Na ekranie ukazującym widok z małej kamerki dostrzegłem Krystiana, który z uśmiechem patrzył w obiektyw.
-Wpuścisz? - słychać było jego zniekształcony przez mechanizm głos. Przycisnąłem zielony guzik niedaleko ekraniku i chłopak wszedł na teren domu. Otworzyłem ogromne drzwi, jak zawsze z lekkim trudem, a w tym czasie on do nich doszedł.
-Cześć - przywitał się i rozejrzał zaciekawiony, kiedy wpuściłem go do środka. Nic nie mówiłem. Myślałem, że nie muszę. Nigdy by nie uwierzył, że ponad miesiąc temu byłem gadułą, nie musiał tego wiedzieć. Nie musiał wiedzieć nic, co mnie dotyczy z tamtego okresu.
Powoli poszliśmy wzdłuż holu. Chłopak chłonął wszystko ciekawskim wzrokiem, co chwile mówiąc "Mikołaj, patrz!" Tak jakby to było muzeum, a nie miejsce mojego zamieszkania. Zadziwił mnie swoją osobą. To przykre, że, jeśli nadal będziemy się zadawać, przyzwyczaję się do jego zachowań. Nie chciałem, aby tak było. Chciałem, aby nadal ktoś mnie tak zaskakiwał, zapełniając głowę niepotrzebnymi myślami, abym nie wspominał.
Kiedy weszliśmy do pokoju, krótko skomentował niepościelone łóżko i kilka ciuchów leżących przy szafie, a kiedy to poprawiłem, uśmiechnął się. Poprosił o długopis i notatnik, więc zszedłem do kuchni i poprosiłem o to Marysię. Kiedy wręczyła mi przedmioty, zaproponowała przy okazji herbatę, ale odmówiłem i wróciłem do pokoju. Chłopak notował rzeczy, które przychodziły mu na myśl i kiedy po kwadransie zakończył, schował kartkę do kieszeni, nie pokazując mi jej. To bez sensu, bo i tak dowiem się co postanowił wybrać. Westchnąłem przez jego bezmyślność, kręcąc głową. Szczypior biegał między naszymi nogami, kiedy pochłonięci w monologu Krystiana zeszlismy schodami w dół. Gosposia nic nie mówiąc wreczyła mi kartę bankową mamy, którą kobieta zostawiła przed wyjściem, i po namyśle znów zaproponowała herbatę. Tym razem także odmówiłem i wraz z blondynem szybko wyszedłem na dwór.
-.. A na obiad to jem kaktusy z igłami o grubości kciuka - jakby z jakiegoś amoku słowa Krystiana dotarły do mnie i zszokowany nimi, przeniosłem spojrzenie z chodnika na twarz chłopaka.
CZYTASZ
W ŚNIEŻNĄ NOC
RomansaMikołaj walczy ze złamanym sercem i nagle pojawia się ktoś, kto oddaje mu swoje własne.