ROZDZIAŁ 5 "Wyobrażasz to sobie?"

2.3K 291 28
                                    

W poniedziałkowy poranek budzik nie zadzwonił, jednak pani Marysia obudziła mnie kwadrans po siódmej. Odpuściłem sobie prysznic, wiedząc, że nie zdążę i tylko otworzyłem drzwi, aby wypuścić Szczypiora do ogrodu. Niech sra, gdzie chce ten jeden raz. Wróciłem do pokoju, aby z wieszaka ściągnąć mundurek i poszedłem do łazienki. Wyszczotkowałem zęby i uczesałem włosy. Założyłem na siebie strój szkolny, będąc zaskoczony tym, że pasuje niemal idealnie, jednak miałem problem z zawiązaniem krawatu koloru bordowego, więc chciałem poprosić panią Marysię, ale kiedy schodziłem na pierwsze piętro, rozbrzmiał dzwonek. Spojrzałem na ekran i widząc Krystiana nacisnąłem przycisk, aby go wpuścić i, z przewieszonym przez ramie krawatem, otworzyłem wielkie drzwi. Chłopak od rana tętnił energią i po przywitaniu się poszedł do kuchni, aby zabrać jednego tosta i z nim w ustach podejść do mnie i zacząć zawiązywać mi krawat. Jego był koloru granatowego. Wykonując tę, jakże trudną czynność mówił coś, lecz słowa zamieniały się w bełkot, kiedy miał pełne usta.

-Czy twojej mamie spodobał się bukiet?- Zapytałem, patrząc na jego ramię, kiedy on wciąż mocował się z krawatem. Skończył go zawiązywać i przełknął wszystko co miał w ustach.

-Tak, powiedziała, że "nie trzeba było"- wymówił to z ironią- a gdybym jej nie dał kwiatków, to by dopiero było, więc trzeba było- przewrócił oczami- te mamy.

Pokiwałem głową i podszedłem do schodów, gdzie leżała czarna torba na ramie z logiem szkoły i moim nazwiskiem. W środku znajduje się tylko kilka zeszytów i długopis, gdyż nie znam jeszcze swojego planu.

Wyszliśmy na zewnątrz, a ja pożałowałem, że nie założyłem pod koszule jakiejś bluzki, bo dzisiejsza pogoda jest naprawdę paskudna, a w nocy padało. Nie znam drogi do szkoły i zdziwiło mnie, gdy nagle skręciliśmy w jakąś stronę idąc teraz chodnikiem, wzdłuż którego rosną drzewa kasztanów. Droga ta wygląda naprawdę niesamowicie, a co jakiś czas pojawiały się ławeczki, na których siedzieli uczniowie mojej szkoły. Poznałem oczywiście po mundurkach. Niektórzy spoglądali na nas zaciekawieni i zastanowiłem się czy wiedzą, że jestem nowy, a jeszcze inny witali się z Krystianem, który krótko mnie przedstawiał i po chwili znów szliśmy chodnikiem.

Drzewa zaczęły się przerzedzać i zza ich koron dostrzegłem dwa szaro pomarańczowe budynki. Są to dwa dość spore budowle wybudowane w bardzo nowoczesnym stylu, a jeden z nich bardziej przypomina podłużny blok niż szkołę, więc domyśliłem się, że jest to internat. Weszliśmy do szkoły i odetchnąłem z ulgą zauważając, że w środku wydaje się bardziej przeciętna, ale jednak było widać, że jest nowsza niż na przykład moja poprzednia.

-Idziemy do dyrektora- powiadomił mnie Krystian. Trochę przerażające jest to, że są tu sami chłopacy. Dostrzegłem też kilkoro starszych, pewnie nauczycieli, ale żadnej kobiety. Niektórzy uczniowie posiadali takiego samego koloru krawat jak ja co chyba oznaczało, że jestem z ich klasy, jednak ich ilość była zbyt duża jak na jedną.

Stanęliśmy przed drzwiami, na których znajdowała się tabliczka z napisem "gabinet dyrektora" i pożegnaliśmy się, umawiając po lekcjach na boisku do piłki nożnej, które, jak twierdzi Krystian, znajduje się za budynkiem internatu.

Zapukałem do drzwi i niepewnie je uchyliłem, wchodząc do środka. Pokój jest mały, znajduje się w nim tylko biurko z krzesłem i kilka regałów, kolorowych segregatorów.

-Ty pewnie jesteś Mikołaj- odwróciłem się w stronę skąd dobiegł głos i ujrzałem starszego, mojego wzrostu mężczyznę. Był szczupły, odziany w delikatnie pogniecioną koszulę i czarne spodnie od garnituru- Nazywam się Mirosław- kontynuował- i jak zapewne się domyślasz, jestem dyrektorem tej placówki.

Wskazał na krzesło po przeciwnej stronie niż usiadł, więc szybko się tam usadowiłem.

-Musisz wiedzieć, że jesteś pierwszą osobą, którą przyjęliśmy grubo po rozpoczęciu roku szkolnego, ale jestem wyrozumiały i zrobiłem ten wyjątek. Proszę, przyjmij moje kondolencje- nie dałem po sobie poznać jak jego fałszywe słowa współczucia na mnie podziałały- a więc, jak zauważyłeś, każdy rocznik ma inny kolor krawatu i są tu sami mężczyźni. Jedyną kobietą w budynku jest pani psycholog i na jej nieszczęście nosi spodniczki- to chyba miał być żart, nie wiem, nie zaśmiałem się- oto twój plan lekcji- podał mi kilka kartek, na których poza planem znajduje się też rozkład klas- nie wiem co ci więcej powiedzieć- westchnął, biorąc z półki paczkę papierosów- życzę miłej nauki tutaj.

W ŚNIEŻNĄ NOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz