ROZDZIAŁ 10 "W śnieżną noc"

2.8K 366 77
                                    

Wciąż nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Straciłem go. Nie wiem tego, ale tak mi się wydaje. Wyszedłem bez pożegnania. Czy nasza wczorajsza rozmowa mogła być uważana, jako kłótnia?

Przez całą niedziele zachowywałem się jak robot. Wstałem, jadłem, myłem się, wyprowadzałem Szczypiora automatycznie. Robiłem to bez uczuć, bo moje myśli krążyły dookoła Krystiana. Nie Radka, nie Klaudii, nikogo. Krystian. Tylko on był cały dzień w mojej głowie. Cały pokój, podwórko, miasto mi się z nim kojarzyło. Chyba każda ławka, chodnik, sklep ma jakieś związane z nim wspomnienie.

Dokładnie o godzinie szesnastej nie wytrzymałem. Założyłem ciepły sweter i jeansy, kurtkę, buty, czapkę i szalik. Na dworze prószył delikatnie śnieg, ale chłodne powietrze powodowały okropne zimno na całym ciele. Wyszedłem z domu, chowając twarz w szaliku. Pod stopami skrzypiał mi śnieg, który skrzył się milionem kolorów, niczym diamenty. Zapragnąłem chwycić je i schować do kieszeni. Ale nie mogłem. Bo to tylko śnieg, który kłamie, co do swojej tożsamości. Nagą ręką naciągnąłem czapkę niżej na czoło i z powrotem schowałem ją między puchaty materiał kurtki. Z moich ust wydobywały się kłęby białego dymu, które zafascynowany obserwowałem jak znikają. Brałem głębsze oddechy tylko po to, aby wypuścić więcej dymu z ust. Bawiłem się nim, przypominając sobie jak to robiłem z Radkiem. Uśmiechnąłem się na jego wspomnienie.

Wszedłem do prawie pustej kawiarni ściągając czapkę. Podszedłem do lady i z sercem na ramieniu czekałem na Krystiana, jednak zamiast niego pojawił się jego wujek.

-o! Mikołaj!- Powiedział na mój widok.

-Dzień dobry. Czy jest Krystian?- Zapytałem bez ogródek.

Mężczyzna spojrzał na zegarek wiszący nad drzwiami wejściowymi.

-Nie.

Odwróciłem się i wyszedłem z kawiarni. Nie chciałem marnować czasu. Musiałem go zobaczyć. Gdy chłodne powietrze rozwiało mi włosy, przypomniałem sobie o założeniu czapki trzymanej w ręku. Szybko naciągnąłem ją na głowę, szczelnie zakrywając uszy i wcisnąłem dłonie w kieszenie. Wbiłem wzrok w ziemie i podążyłem w stronę domu Krisa. Odległość między jego domem, a kawiarnią wynosi sześć kilometrów i zazwyczaj po dwukrotnym pokonaniu tego dystansu nogi wchodzą mi w dupe. W zimę sytuacja jest o tyle gorsza, że trudniej się chodzi przez śnieg, bo jeśli się nie połamie nóg to odmarznie dupa i wszystkie nagie części ciała. Szedłem ścieżką na skróty, wytwarzając swój własny szlak. Śnieg tutaj miał wysokość około dziesięciu centymetrów. Stanąłem przed domem chłopaka i przez chwile zwątpiłem. Co mi da rozmowa z nim? Albo nic albo wiele.

Zapukałem do drzwi i znów serce podeszło mi do gardła, kiedy się otworzyły jednak przede mną stała jego mama w grubym swetrze.

-Nie ma go- powiedziała wiedząc, o co chce zapytać- przed chwilą wyszedł- ziewnęła- zadzwoń do niego.

-Nie mam telefonu- pozbyłem się niego tak samo jak wszystkich kont na portalach społecznościowych, aby odciąć się od wszystkich po śmierci Radka. Jak widać to był błąd, gdyż teraz przydałbym mi się telefon.

Bez pożegnania odszedłem i obejmując się ramionami ruszyłem w drogę powrotną do kawiarni, gdzie spodziewałem się spotkać tym razem Krystiana. Było już trochę ciemno, gdyż zbliżała się godzina dziewiętnasta. Nie pomyślałem, że o tej porze lokal już został zamknięty i bez sensu było tam iść. Nigdzie po drodze nie zauważyłem chłopaka, więc cały przemarznięty wróciłem pod jego dom. Wiedziałem, że jego mama ma dziś nocną zmianę i albo otworzy mi Kris albo nikt. Nie otworzył mi nikt.

Usiadłem na werandzie, obejmując ramionami kolana i czekałem. Zrobiło się już całkowicie ciemno i po około pół godzinie zaczął sypać śnieg. Był tak gesty, że zmuszony zostałem, aby wstać. Naciągnąłem na głowę ogromny kaptur i ruszyłem w drogę do miejsca, w którym dawno nie byłem.

W ŚNIEŻNĄ NOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz