4

53 7 3
                                    

Bardzo przepraszam że taki długi odstęp pojawił się między tym a tamtym rozdziałem ale zupełnie nie miałam do tego głowy ;) W każdym bądź ra

-No i odprowadził mnie pod samiutkie drzwi ale to na prawdę nie jest nic warte uwagi - skomentowałam do telefonu. Rozmawiałam z siostrą co jest ostatnio u mnie dosyć częste.

-Czy to jest ten mulat?! - pisnęła.

-Mhm - wymruczałam wtulając głowę w poduszkę.

-Głupia ten blondasek z kolczykiem był całkiem niezły - skarciła mnie.

-Masz chłopaka suko - warknęłam a po chwili obie sie śmiałyśmy - Muszę już kończyć Hailey.

-Jasne - prychnęła - Obie wiemy że i tak nie będziesz robić nic sensownego.

-Pójdę zjeść śniadanie. Zadzwonię po Jazzy.

-Nikt cię nie lubi szmatko. Okej pa

-Pa - zaśmiałam się i rozłączyłam odkładając telefon na kołdrę. Wstałam dzisiaj dosyć wcześnie bo po ósmej. Od razu wzięłam prysznic i założyłam krótkie, podziurawione czarne szorty i biały crop top na ramiączka. Postanowiłam że dzisiaj ja odwiedzę Jazzy. Wyszłam z pokoju z przewieszoną przez ramię małą torebką z telefonem i portfelem w środku i zjechałam windą na 4 piętro. Z tego co pamiętałam pokój 415. Udałam się w kierunku tego pokoju co chwila skręcając nie w ten korytarz co trzeba ale mniejsza. Po minucie dotarłam do jej pokoju. Zapukałam i czekałam jak ktoś mi otworzy. W progu stanęła starsza pani chociaż nie wyglądała na więcej niż 35 lat.

-Dzień Dobry - uśmiechnęłam sie ciepło - Czy mieszka tutaj Jazzy ? Nie wiem czy dobrze zapamiętałam pokój.

-Jazzy - kobieta zawołała dziewczynę która po chwili stanęła w drzwiach i wtedy dojrzałam podobieństwo między nimi. Kobieta tak samo jak Jazzy miała piękne, brązowe włosy, rysy twarzy i uśmiech był wręcz taki sam. - Jestem jej mamą. Pattie - podała mi rękę.

-Kelsey - uścisnęłam ją. - Pomyślałam o śniadaniu. Pójdziesz ze mną? - spytałam niskiej brunetki.

-Wow. Gratuluję dotarcia tutaj - zachichotała - Jasne. Mamo to ja idę.

-W porządku.

Jazzy pożegnała się z mamą i ruszyłyśmy w kierunku windy. Brunetka miała dzisiaj na sobie zwiewną, białą sukienkę. Zauważyłam że musi uwielbiać sukienki i spódniczki bo ostatnio chodzi w nich co raz częściej. Zjechałyśmy windą i jak zwykle poszłyśmy na śniadanie. Nałożyłyśmy sobie jajecznice z boczkiem i sok pomarańczowy. Usiadłyśmy na przeciwko siebie i zaczęłyśmy jeść. Dokładnie przeskanowałam jej twarz i dojrzałam lekko opuchnięte oczy.

-To przez tego chłopaka prawda? - spytałam. Dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana. - Opuchnięte oczy, wory .. ?

-Mhm - mruknęła i ponownie zaczęła grzebać w talerzu.

-Powiedz mu, że coś do niego czujesz. Nie musi tego odwzajemniać ale tobie będzie łatwiej.

-Nie będę niszczyć mu związku.

-Oh błagam - jęknęłam - Może rzuci ją dla ciebie - zaproponowałam na co wywróciła oczami spoglądając za mnie .

-O boże. On tu idzie - pisnęła.

-Fajnie, wreszcie go poznam - uśmiechnęłam sie cwanie.

-Trzymaj język za zębami idiotko. - warknęła. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam Taylora (?) idącego z uśmiechem w naszą stronę. Usiadł obok Jazzy, którą pocałował w policzek i spojrzał się na mnie.

New Life |jbffWhere stories live. Discover now