Jeff the killer i jego miłość

Złapana

                          Karin*
Gdy się ubudziłam byłam w lochach i... NAGA?!. Zaczełam się szarpać lecz byłam przykłuta.
I nagle weszli bracia Slendermana.
-Póście mnie!!!
-Nie.
I jeden do mnie podszedł i złamał mnie za pierś i tak mono ścisnął że zaczełam płakać. Drugi wziął bat i zaczął mnie bić a trzeci wbił we mnie nóż. Płakałam tak bardzo we krwi byłam cała. Czułam już że odchodze i patrzałam na podłoge i i na pdłodze kałuże krwi. I nagle widziałam że drzwi poleciały a w nich stał Jack Jeff Ben Sally Slenderman Kora Ola oraz Smile dog. Uśmiechnełam się i przez ten uśmiech dostałam łańcuchem w twarz.
-Póść ją jest moja.
-Nigdy.
-Jack...
Jack napadł na Offendera Ben i Sally na Splendora a Jeff i Slender na Trendomena. Gdy ich zabili pościły łańcuchy i upadłam.
-Jack..
-Tak.
-Podaj..  bielizne.
Po tym ubrałam majtki i stanik a Jack minie zapiął styłu.
-Chodź.
Podeszłam i on zdjął bluze i założył na mnie. Wziełam broń i założyłam maskę. Szyśmy tak przez miasto i było dość miło lecz nagle zaczął mnie tak boleć brzuch że upadłam. Chłopaki wzieli mnie do szpitala. Lekarz weszedł do sali i Jack wyszedł.
Po kilku minutach badania lekarz powiedział.
-Prosze się cieszyć jest pani mamą.
-Co kur*a.
-Powiem pani z kim bo robiliśmy test ojcowski i to był Eleyes Jack.
-Cholera.
-Ja powiem.
-Dobrze.
Lekarz wyszedł.

                         Jack*
Cholera a jak oni jej coś zrobili.
-Panie Eleyess Jack.
-Tak
-Jest pan ojcem.
-Co na..naprawde a Karin się cieszy?
-Tak.

                           Karin*
Wyszłam z sali i Jack się spytał.
-To jest prawda masz dziecko ze mną.
-A co niecieszysz się.
-Tak bardzo.
Łza mi poszła z oka. I wybiegłam ze szpitala i uciegłam do domu. Zamkełam dom i pobiegłam do pokoju i zaczełam płakać ale przyszła Kora i zaczeła mnie lizać.

-------------------------------------------------------Kocham was piszcie czy kończyć książke. Ciekawi mnie co teraz wymyśle. A i kocham was. *^^