Rosalie's POV:
Leniwie podniosłam się z łóżka, słysząc dźwięk alarmującego budzika. Na ekranie mojego telefonu widniał napis "Pierwszy dzień szkoły", który postanowił skutecznie przypomnieć mi, co się dzisiaj dzieje. Szybko przebrałam się w luźne ciuchy, wykonałam poranną toaletę i zeszłam na dół, żeby przygotować sobie coś do jedzenia. W kuchni zastałam moją wiecznie zabieganą mamę, która przywitała mnie ciepłym uśmiechem.
-Zdenerwowana?- zapytała, wręczając mi kubek z kawą.
-Trochę, pierwszy raz będę "tą nową"- odpowiedziałam, biorąc łyka.
-Będzie dobrze.
"Będzie dobrze". Powinnam to sobie powtarzać, jak mantrę. Ludzie potrafią być okrutni. Już nie raz widziałam, jak popularni gnębili "kujonów". Śmiali się, robili im przykrości, ośmieszali przed całą szkołą... Próbowałam reagować, ale traktowano mnie, jakbym była niewidzialna. Czasami nawet to ja obrywałam, tylko za to, że chciałam pomóc. Dlatego tak bardzo ucieszyłam się, kiedy mama dostała pracę w Los Angeles. Mogłam uciec z tego toksycznego środowiska, poznać nowych ludzi, zacząć zupełnie nowe życie...
-Podrzucić cię?- z zamyśleń wyrwał mnie głos mamy.
-Tak, tylko coś zjem.
Kiedy już skończyłam moje wykwintne śniadanie, czyli płatki z mlekiem, wsiadłam z mamą do auta i pojechałam w stronę szkoły. Przepełniała mnie przede wszystkim ciekawość. Nie miałam pojęcia, jacy są tam ludzie, jak wygląda budynek, jacy są nauczyciele... Nie wiedziałam o tym miejscu praktycznie nic i, jak najszybciej, chciałam dowiedzieć się wszystkiego.
Gdy dojechałyśmy na miejsce ujrzałam ogromną, nowoczesną szkołę. Od razu w oczy rzucił mi się dziedziniec, gdzie uczniowie siedzieli pod drzewami lub na ławkach, ucząc się, rozmawiając i żartując. Widząc to, pomyślałam, że będzie dobrze. Że na pewno poznam tu masę świetnych ludzi.
Mama zatrzymała się na poboczu i, mówiąc mi krótkie "powodzenia", odjechała. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę szkoły. Przyglądałam się uśmiechniętym twarzom, zastanawiając się, dlaczego takie są. Przecież właśnie skończyły się wakacje i znowu wracamy do nauki. To miejsce musi być naprawdę świetne, skoro wszyscy cieszą się z powrotu do niego. Zbliżałam się już do głównego wejścia, kiedy ujrzałam grupkę dziewczyn, stojących niedaleko. Każda z nich miała na sobie krótką, obcisłą spódniczkę i bluzkę z pokaźnym dekoltem. Trudno nie wspomnieć o kilogramie tapety na ich twarzach. Pomyślałam, że to szkolne gwiazdeczki, puszczające się z kim popadnie. W każdej szkole takie są- nie wykluczając mojego poprzedniego liceum. Nagle jedna z nich pomachała do mnie i kazała mi podejść. Trochę zdziwiona, ruszyłam w ich stronę.
-Hej, jestem Kim. A ty nowa?- zaczęła tleniona blondynka.
-Tak, przeniosłam się tutaj.
-Jak masz na imię?- zapytała inna.
-Rosalie.
-Okej, Rosalie... Mówimy to każdej nowej dziewczynie, więc nie przejmuj się- Kim uśmiechnęła się zawistnie.- Trzymaj się z dala od Chrisa, jest mój.
-Nawet nie wiem, kto to jest- odpowiedziałam zażenowana.
-To nieistotne. Jak już go poznasz, a poznasz na pewno, omijaj go szerokim łukiem. Po prostu, nie próbuj mi go odebrać, zrozumiano?
-Jasne- rzuciłam z miłym uśmieszkiem i odeszłam od Kim i jej psiapsiółek.
Kiedy oddaliłam się na bezpieczną odległość, o mało co nie parsknęłam śmiechem. Ta cała sytuacja wydała mi się tak absurdalna, że aż śmieszna. Laska odganiająca dziewczyny od swojego chłopaka. Ale trzeba przyznać, że Kim skutecznie poprawiła mi humor. Przechodząc przez próg szkoły, ujrzałam długi korytarz z szafkami, stojącymi pod ścianami. Wokół nich zebrało się mnóstwo ludzi. Niektórzy się uczyli, inni słuchali muzyki i czytali, a jeszcze inni się obściskiwali i całowali. Postanowiłam, że do kogoś podejdę i zapytam się, gdzie jest sekretariat, bo perspektywa chodzenia i błądzenia w tym tłumie wydawała się dość głupia. Zauważyłam mile wyglądającą dziewczynę, grzebiącą w swojej szafce, więc to ją obrałam za swój cel.
CZYTASZ
Dla ciebie wszystko
Teen FictionCo zrobisz, kiedy dwaj najlepsi przyjaciele, szkolni podrywacze i niebezpieczne dupki będą mieć na ciebie ochotę? Wiesz? To powiedz to Rosalie Black, bo jej ta wiedza o wiele bardziej się przyda.