Wstęp

57 3 1
                                    

Cześć, Nazywam się Susan Camingway, chociaż duża część osób kojarzy mnie pod pseudonimem "Lifeline". Mam 17 lat i mieszkam w Big Beni'e. Tak, w tym sławnym zegarze, w Londynie. Co do moich rodziców, to mamy nie pamiętam - zmarła podczas porodu. A tata? Co tu dużo mówić. Jest naukowcem. Dzięki niemu żyjemy w takim, a nie innym świecie. Ale może teraz opowiem wam, co się tutaj w ogóle dzieje. Otóż mamy rok 2045. Jakieś 10 lat temu przez firmę S&P (Security&Protection) na świat został wypuszczony gaz, który miał unicestwić wszystko, co "przeszkadzało" ludziom w codziennym, bezpiecznym życiu. Ludzie byli podekscytowani. Mówili, że teraz nadejdą nowe, lepsze czasy. W "Dniu Zagłady" (bo teraz część z nas tak go właśnie nazywa) ludzie zebrali się we wszystkich stolicach świata, gdzie doszło do wypuszczenia gazu. I zgadnijcie, co się stało? Otóż wszystkim ludziom zostały usunięte uczucia. Chociaż, może lepszym określeniem byłoby "zamaskowane". Przynajmniej ja tak uważam. Otóż, co najciekawsze, nic zbytnio się nie zmieniło. Ludzie nadal pracowali, jedli, pili. Nic nadzwyczajnego. Ale w tych codziennych czynnościach czegoś brakowało. Nikt nie chciał już niczego osiągać, nikt do niczego nie dążył. Skończyły się wieczne walki o lepszą posadę, podwyżkę w pracy. Nikt się już nie uśmiechał, ani nie smucił. Teoretycznie wszyscy żyli i normalnie funkcjonowali, ale w środku byli martwi. Ale teraz pewnie zastanawiacie się że skoro tak się stało, to dlaczego ja wam o tym wszystkim opowiadam? Otóż, tamtego dnia, nie wszyscy się tam zebrali. Garstka osób została w domach. Niektórzy przez chorobę, a inni przez uprzedzenia. Ja byłam jedną z tych osób. Po tym wydarzeniu, mój ojciec już nigdy nie pojawił się w domu.

Zawsze lubiłam zegary, a że teraz nie było nikogo, kto mógłby mnie powstrzymać, to zamieszkałam w Big Benie. Tak sobie tutaj żyjąc, uczyłam się różnych rzeczy z książek i obserwowania ludzi. I tak dochodzimy do momentu, w którym jestem teraz. Powstało już kilka grup społecznych. Nie należę do żadnej z nich. Na początku wspomniałam, że mam pseudonim. Posługuję się nim, ponieważ jest bardzo niefortunne używać w tych czasach swojego pełnego imienia i nazwiska. Zawsze ktoś może na ciebie podkablować strażnikom, a wtedy najlepszym rozwiązaniem jest się od razu poddać. Każdego, kto nie przyjął gazu wcześniej, wysyłają do pomieszczenia, w którym jest on rozpylany i zamienia się w następną tępą maszynę, służącą do wykonywania rozkazów. Ale teraz powinnam wytłumaczyć wam, dlaczego tak się nazywam. A raczej jak inni mnie nazwali. Otóż moim jedynym hobby, poza szkicowaniem, jest pomaganie ludziom. Chodzi o to, że mimo iż gaz ciągle działa (zostaje co miesiąc wypuszczana nowa partia, która utrzymuje wszystkich w ciągłym otępieniu) to ludzie zachowali jeszcze jakieś odruchy uczuć. Przejawiają się one w zmianie bicia serca i oddechu. Przez lata doświadczenia umiem je odczytać. Bardzo często chodzę do zaludnionych miejsc i obserwuje ludzi. Kiedy zauważę, że ktoś ma problem to mu pomagam. Pewnie zastanawiacie się jak to robię? Ale to, opowiem wam już następnym razem.

_________________________________________________
Okładka stworzona przez KittenWonderland

LifelineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz