Królowa Elsa siedziała jak zwykle w swojej komnacie podpisując dwusetną stronę dokumentów dotyczących dostawy jedzenia, materiału, przypraw i innych niezbędnych do funkcjonowania państwa towarów. Odkąd wróciła i na nowo objęła władzę wszystko zwaliło się na jej głowę. Anna wraz z narzeczonym była zbyt zajęta sobą i cieszenia się swoim szczęściem, by jakoś znacząco pomóc w zarządzaniu królestwem. Dlatego też królowa z niechęcią przyjęła pomysł swojej siostry na wznowienie tradycji. Wiedziała, że wszystkie sprawy organizacyjne spadną jej na głowę i niestety, nie pomyliła się. Już w zeszłym roku to, że karnawał w ogóle miał miejsce zawdzięczała tylko sobie i Kris'owi - jej wiernemu asystentowi. Powoli zaczynało ją to dobijać. Zamiast cieszyć się, jak każdy zabawą i świętować, była zmuszona dopiąć wszystko na ostatni guzik, a później przez bite pięć godzin rozmawiać z nudnymi i sztywnymi ludźmi, o nudnych i sztywnych sprawach. Prócz tego: być dla wszystkich miłą, sprawiać dobre wrażenie i pilnować, aby wszystko miało ręce i nogi. Poza sprawami organizacyjnymi, zostało jeszcze : zarządzanie państwem, opiekowanie się poddanymi, nadzorowanie straży i Biała Altana - miejsce, znajdujące się po drodze do jej lodowego pałacu. Gdy nastała wiosna i wszędzie zrobiło się ciepło, Elsa zaczęła się czuć nieswojo. No tak... Lodowa królowa wśród słońca, rozkwitniętych kwiatów i ćwierkających ptaków. Czyż samo w sobie nie brzmi to dziwnie? Jako, że do jej Lodowego Pałacu było około pięć godzin drogi pod górę nie dałaby rady wyrwać się na tak długi czas z swoich obowiązków. W jej sytuacji liczyła się każda sekunda. Niespecjalnie rwała się również do używania mocy blisko poddanych. Co prawda zaakceptowali jej zdolności ( z resztą nie mieli wyjścia - była królową ), ale widziała strach w oczach większości. Po tej sprawie z zamienieniem Anny w lodowy posąg nie byli zbyt optymistycznie nastawieni do jej daru.
Raczej przekleństwa. – Pomyślała optymistycznie Elsa.
Altana znajdowała się jedynie piętnaście minut drogi na koniu stąd, więc mogła sobie na to od czasu do czasu pozwolić. Jako, że było ciepło (a jak wiadomo lód i słońce to nie najlepsze połączenie), miała dobry pretekst by móc dość często się tam zjawiać. Do Altany nie miał dostępu nikt prócz Elsy i ten, komu królowa pozwoliłaby do niej wejść. Lodową, majestatyczną bramę, niczym do innego świata, strzegły dwa wielkie, zaczarowane bałwany. Nazywana była ,,Białą Altaną'', ponieważ na samym jej końcu znajdowała się w całości wyrzeźbiona z lodu i pokryta białym puchem spora altana. W drodze do niej, ,,towarzyszyły'' lodowe posągi przedstawiające ważne dla Elsy osoby. Posągi rodziców, Anny, Kristoff'a, Kamiennego Trolla i Olaf'a poustawiane były wzdłuż ścieżki prowadzącej do altany. Łatwo zauważyć, że posągów było pięć, a ustawione zostały równolegle rzędami po obu stronach. Zostało jedno miejsce. Może kiedyś się zapełni, a może pozostanie puste. Elsa pragnęła, by to szczególne miejsce zajęła osoba najbliższa jej sercu. Ktoś, kogo pokocha. Nie jak Anie, czy rodziców. Jak kogoś z kim mogłaby spędzić resztę życia. Chwilowe rozmarzenie Elsy przerwało pukanie do drzwi jej komnaty. Natychmiast się otrząsnęła i przybrała minę godną królowej.– Proszę. – Pozwoliła na wejście z poważnym, wyniosłym tonem.
Do komnaty wszedł widocznie zadowolony z siebie Kris. Był to wysoki, umięśniony mężczyzna. Oliwkowa cera, prosty, długi nos oraz pełne, malinowe usta i para zielono-niebieskich oczu. Ciemnobrązowe, nieco przydługie włosy opadały mu na jedno oko, a raczej opadałyby, gdyby nie nosił okularów. Nie były mu niezbędne, ale zakładał je jedynie gdy uzupełniał papiery by jak sam mówił ,,Nie przegapić żadnego kruczka. Czasem mała dopiska może zrujnować cały dorobek państwa.'' ( Co prawda według Elsy nieco przesadzał, ale, to właśnie Kris – Idealny perfekcjonista ).
– Witam, królowo. – Przywitał się grzecznie. – Nie chciałbym przerywać niewątpliwie ważnych obowiązków głowy państwa, ale dotarła do nas informacja o osobie obdarzonej mocą, podobną do waszej wysokości.
Kobiecie zabłysnęły radośnie oczy. Nareszcie. W końcu znaleźli osobę podobną do niej. Oczywiście jako królowa zasłaniała się potrzebą zamrażania jezior, by praca dostawców lodu ( na czele z Kristoffem) była bardziej efektowna oraz przynoszeniu ulgi mieszkańcom w bardziej upalne dni, ale w gruncie rzeczy była to zwykła, ludzka ciekawość. Możliwość poznania osoby z podobnym darem do niej była bardzo kusząca. Tak kusząca, że wynajęła szwadron ludzi poszukujących osoby z takim darem. Nic od siedmiu miesięcy ale w końcu przyniosło to zamierzone rezultaty.
– Czy mogłabym zobaczyć jej dane? –zapytała z ekscytacją.
– Jego – poprawił asystent. – Jack Frost.Elsa była pewna że już słyszała to imię. Na pewno. Ale za nic, nie mogła sobie przypomnieć gdzie...
– A coś więcej? – Wypytywała mając nadzieję na przypomnienie sobie osoby, której imię wydawało się dziwnie znajome...
– Właściwie tyle. Jego moc ma nieco... inną historię.
– Mam chwilę czasu. Z resztą z miłą chęcią oderwę się od papierkowej roboty...Kris spojrzał na wielką stertę dokumentów i skwitował ten widok krótkim śmiechem. Elsa lubiła swojego asystenta. Co prawda, nie w taki sposób ale jak dobrego przyjaciela, którym z resztą był.
– Z tego co udało mi się ustalić – zaczął opowiadać mężczyzna patrząc to na królową, to wlepiając wzrok w ścianę czy w podłogę. – Nie urodził się tak jak wasza wysokość z tą mocą. Podobno wpadł do zamrożonego jeziora, jakimś cudem przeżył i zyskał moc oraz nieśmiertelność. Lata po świecie jak to ujął świadek ,,Niosąc radość dla dzieci poprzez mróz i śnieżki.''
– Czy jest możliwość zaproszenie go tutaj? – Zapytała z nadzieją wypisaną na twarzy.
– Sądzę, że tak, choć nie będzie to takie proste – odpowiedział z lekkim grymasem. Naprawdę chciał zadowolić Elsę. – Jak mówiłem jest nieuchwytny. Jedyne znane miejsce jego pobytu jak do tej pory to biegun północny. Do tego mamy wątpliwości czy są to informacje prawdziwe, ponieważ miejsce to zostało nazwane ,,Siedzibą Świętego Mikołaja''. – Uśmiechnął się lekko rozbawiony, na co blond włosa odpowiedziała słabym uśmiechem. – Nasi ludzie starają się jak mogą, by zaproszenie dotarło w to miejsce, o ile w ogóle istnieje.– Dziękuję. Informuj mnie proszę o postępach zawiązanych z... Panem Frostem.
– Naturalnie. Powinnaś odpocząć. Ostatnio bardzo się przemęczasz... – powiedział lekko zmartwionym głosem.
– Co ja słyszę? Czy w końcu zaczynasz mówić do mnie po imieniu? – Zapytała nieco zdziwiona Elsa. Nie raz proponowała mu, by zwracał się do niej na ,,ty'', ale zawsze protestował mówiąc, że władczyni należy się szacunek, bla, bla, bla. Oprócz bycia królową, była przecież również człowiekiem i jego przyjaciółką.
– Może... - Kris uśmiechnął się tajemniczo i z tym uśmiechem zaczął podążać w stronę wyjścia. Tuż przed drzwiami, zamarł. Wyglądał jakby toczył sam z sobą jakąś wewnętrzną bitwę. W końcu po kilkudziesięciu sekundach, które dla Elsy trwały wieczność, spojrzał na blondwłosą i z uśmiechem, głosem ledwo głośniejszym od szeptu, wydusił ciche ,,Dobranoc'', po czym szybko opuścił komnatę.
Władczyni była zaskoczona. Kris nigdy się nie żegnał w taki sposób. Zwykłe ,,Dobranoc'' było zwrotem ze zbyt małą ilością szacunku. A przynajmniej on tak twierdził.
Młoda królowa spojrzała na pozostałe sześćdziesiąt siedem stron papierów i od samego patrzenia poczuła ogromne zmęczenie. Wzięła prysznic i nałożyła swoją ulubioną, błękitną koszulkę nocną, po czym położyła się na łóżku i z imieniem na ustach tajemniczego posiadacza lodowej mocy, pogrążyła się w krainie snów._______________________________________
Daj znać czy podobał Ci się rozdział poprzez kliknięcie gwiazdki lub napisanie komentarza. Bardzo motywuje to autora do kontynuowania swojej opowieści. :)
CZYTASZ
Jelsa - Serca wykute z lodu. ZAWIESZONE
FanfictionWitamy w Arendell! Miasto cudów. Ludzie, niegdyś dla siebie obojętni, dziś witają się serdecznie na ulicy. Dzieci, niegdyś poddane dyscyplinie, dziś biegają wesoło bawiąc się z zaczarowanym bałwanem. Niegdyś, zamknięte dla wszystkich wrota, pięknego...