Ciepły, letni wiatr latał beztrosko, by później rozbić się o mury starego zamku. Mimo, iż słońce dopiero co wstało, już było wiadomo, że ten dzień będzie należał do jednych z najgorętszych w tym roku. Jack lekko uchylił powieki, tylko po to, by zaraz je zamknąć pod wpływem ostrego światła słonecznego. Czuł się fatalnie, jak to zwykle w upalne, letnie dni. Miał wrażenie, że topnieje pod wpływem temperatury. Mimo to, spało mu się wyśmienicie. Jako Strażnik nie jest mu potrzebny sen, jednak gdy już się w nim pogrąży, zawsze rano ma wrażenie, jakby ktoś mu podładował baterię. Niestety przez ten upał trudno było mu się nacieszyć odpoczynkiem. Kiedy już miał dalej pogrążyć się w śnie, w jego głowie zaświeciła się czerwona lampeczka. No tak! Miał się zjawić na śniadaniu! Szybko wyskoczył z łóżka i spojrzał na wielki zegar, który naprzeciwko jego łóżka tykał równym tempem. Była 5:38. Całe szczęście miał jeszcze chwilę czasu na doprowadzenie się do porządku. Szybko wskoczył pod prysznic, umył zęby oraz ubrał swoją niezawodną, granatową bluzę po czym spojrzał na zegar. 5:56. Szybko złapał za laskę i wyleciał przez sporej wielkości okno.
***
Elsa siedziała przygnębiona rozdziobując na atomy swoje śniadanie. Miała dziś paskudny humor. Po ataku rebeliantów nie spała całą noc. Musiała podliczyć szkody, przysłać 176 robotników do odbudowy zamku no i wysłać listy do rodzin zmarłych strażników. Właśnie jeśli już o tym mowa... Za dwa dni ma przyjechać królowa Virginia, matka ser Wiliama, by zabrać jego ciało. Już sam list władczyni za morza do Elsy brzmiał niezwykle oschle. Nie dziwiła jej się. W końcu to matka, która straciła dziecko. Następna na liście problemów była kłótnia z Krisem. Bardzo rzadko się z nim kłóciła, jednak wczoraj przesadził.
Elsa siedziała za biurkiem w swoim gabinecie. Mieścił się on niedaleko jej komnaty. Odziedziczyła go po ojcu. Wszystko eleganckie, ale jednak emanujące ciepłem i bezpieczeństwem. Zupełnie jak on. W pewnej chwili usłyszała skrzypienie drzwi. Gdy podniosła wzrok, zobaczyła swojego sekretarza.
– Wasza wysokość! – podbiegł do niej – Słyszałem o ataku. Jesteś cała?
– Tak, nic mi nie jest. Musimy ustali...
– Księżycu, tak się zamartwiałem. Gdzie to się stało? Przybiegłem jak tylko usłyszałem, że mnie oczekujesz.
– W ogrodzie. Naprawdę, wszystko gra. Moglibyśmy do tego nie wra...
– Ale jak?! – dociekał – Wiem, jak lubisz tam przychodzić. Postawiłem najlepszych strażników przy wejściu!
– Właśnie, jeśli o tym mowa, musi...
– Jak mogli dopuścić do czegoś takiego?! Zaraz ich zwolnię! To nie dopuszcza...
– NA CZTERY BOGINIE, KRISS! – wreszcie umilkł i na nią popatrzył – Dla twojej wiadomości obaj nie żyją. Musimy wysłać listy do ich rodzin.
Patrzył na chwilę na nią, po czym podszedł do szafki w poszukiwaniu kopert.
– Jaki ja byłem głupi. Jak mogłem nie zobaczyć ich niekompetencji... – powiedział cicho, lecz Elsa zdołała go dosłyszeć.
– Słucham? – zapytała niedowierzając.
– Powinienem postawić tam kogoś bardziej odpowiedniego. – powiedział nieco głośniej.
– Oni oddali za mnie życie! – rozzłościła się Elsa.
– Gdyby byli lepiej wyszkoleni, nie musieliby tego robić.
Elsa nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Ser Rovik zawsze marzył o byciu rycerzem. Gdy byli mali, ćwiczył bez przerwy i powtarzał, że będzie to robił, póki nie zostanie najlepszym z wszystkich rycerzy. Za to Ser Wiliam pracował dla jej rodziny dłużej, niż ona była na tym świecie. Zawsze witał się z nią z uśmiechem na ustach. Był dla niej prawie jak dobry, poczciwy wujek.
Nie pozwoli ich obrażać. Nawet, a może szczególnie po ich śmierci.
– Nie masz prawa tak o nich mówić. Każdego z nich znałam na wylot i śmiem twierdzić, że w królewskiej gwardii nie było lepszych i bardziej zaufanych rycerzy. Zostali zaskoczeni. Nie było cię tam. –Powiedziała oschle.
– Ciebie najwyraźniej też, skoro było cię stać na miłą pogawędkę z Frostem obok ich trupów.
Na twarzy Elsy wymalował się szok. Nie mogła uwierzyć w bezczelność jego słów.
Kriss najwyraźniej dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co powiedział.
– Wasza wysokość, proszę, ja nie miałem... – zaczął się jąkać.
– Wyjdź. – Rzuciła zimno.
– Elsa, błagam, nie chciałem, żeby to tak...
– Wyjdź! – Powtórzyła opętana gniewem, a podłoga wokół niej pokryła się lodem.
Sekretarz po chwili zawahania wykonał rozkaz. Pod powiekami przez chwilę zapiekły ją łzy, lecz nie pozwoliła im wypłynąć.
Wszystkie listy napisała i przekazała do wysłania służbie osobiście.
Nie spotkała dziś Krisa i miała nadzieję, że nie zobaczy go jeszcze dłuższy czas. Jego słowa bardzo ją zabolały, może po części dlatego, że była to prawda.
Niespodziewanie usłyszała pukanie od strony okna. Gdy uniosła na nie wzrok, zobaczyła uśmiechniętego Jacka. Stuknął laską w szybę, a na niej zaraz pojawił się oszroniony napis.,,Błagam, wpuść mnie. Czuję się, jak kiełbaska na ogniu.''
Elsa parsknęła śmiechem i podeszła do okna i rozchyliła je na oścież tak, żeby mógł się przez nie przedostać. Jack wleciał szybko do środka oddychając głęboko. Latając po świecie w poszukiwaniu zimy, rzadko miał okazję doświadczyć lata. Gdy zawitało, przenosił się zaraz w zimniejsze tereny. Zupełnie jak ptak na emigracji poszukujący chłodu, zamiast ciepła.
– Już prawie zapomniałem, jak nie znoszę lata. – przyznał siadając na lewitującej w powietrzu lasce.
Elsa dobrze wiedziała, co czuje.
– Prawda. Mam wrażenie, że w najbardziej nieznośnie gorące dni powoli się... – zgubiła słowo.
–...roztapiasz? – podpowiedział.
– Tak! Dokładnie! Też tak masz? – zapytała zainteresowania.
– Poniekąd. – powiedział uśmiechając się. Spojrzał na zegar stojący w kącie pomieszczenia. 6:11. – Przepraszam za to małe spóźnienie - zleciał z laski i oparł się na niej – Ten zamek jest naprawdę ogromny.
– Tak... Sama się czasami gubię – przyznała siadając z powrotem do stołu. – Co będziesz jadł?
– Nic ciepłego. - powiedział wzdrygając się.
– Hm... Poczekaj chwilę. – rzuciła i niemal pobiegła w stronę bocznych drzwi. Zanim Jack zdążył zapytać gdzie idzie, zniknęła za nimi. Po chwili zjawiła się z tacą w ręku. Postawiła ją tuż przed nim.
– Sałatka owocowa z lodami i bitą śmietaną.
Jack popatrzył na nią zdziwiony. Troszkę inaczej wyobrażał sobie królewskie jedzenie.
– Wiem, nie wygląda i nie brzmi nadzwyczajnie. Spróbuj tylko, a przekonasz się, że pozory mylą.
Chłopak niepewnie wziął kęs do ust. Elsa miała rację. Soczyste, dojrzałe owoce świetnie zgrywały się z lodami, a bita śmietana dodawała więcej słodkości. Mógł z ręką na sercu przyznać, że to najlepsze danie jakie jadł w życiu.
– Księżycu... Jakie to jest przepyszne. Z jakich anielskich rąk wyszły takie słodkości?
Elsa lekko się zarumieniła. Wyciągnęła teatralnie przed siebie ręce.
– Może i należą do królowej, ale czy od razu anielskie? – uśmiechnęła się rozbawiona na widok opadniętej szczęki Jacka.
– To twoja robota? – nie dowierzał.
– Jako dziecko raczej nie wychodziłam na dwór, więc miałam mnóstwo czasu. Często podpatrywałam królewskich kucharzy. Jako nastolatka, bardziej od gotowania uwielbiałam chyba tylko książki. – odpowiedziała – Ojciec mówił, że służący obstawiają zakłady co uda mi się pierwsze : Przeczytać wszystkie książki w królewskiej bibliotece, czy wygryźć ich z interesu. – oboje się roześmiali. – Desery to moja specjalność.
– Można się domyślić. – przyznał uśmiechając się do pustego już talerza.
Królowa chwilę wpatrywała się w niego z zamyśleniem. W końcu przemówiła :
– Nie chciałbyś może towarzyszyć mi dziś w wycieczce do mojego ulubionego miejsca w całym królestwie? – zapytała.
Spojrzał w jej niebieskie jak niebo cudowne oczy. Patrzył na nią z uśmiechem na ustach. W jej tęczówkach było widać wesołe iskierki, których nie było zanim zapukał do jej jadalni. Przed tym jak wleciał do środka, chwilę na nią patrzył. Wyglądała na załamaną i przytłoczoną. Czuł się zobowiązany to zmienić. Był z siebie dumny.
– Z przyjemnością. – odpowiedział a na jej twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech jaki widział w życiu.------------------------------
Po pierwsze chciałam przeprosić za długość. Jednak sporo się u mnie działo i mało co miałam czas na pisanie.
Rozdział może nie wnosi dużo do fabuły, jednak mam nadzieję, że jesteście w miarę zadowoleni.
Po drugie : Wiem, się spóźniłam. Ale wiecie... Chciałam nieco go doszlifować + mecz. <3
Pamiętajcie o pisaniu komentarzy! :)
Liginblack
CZYTASZ
Jelsa - Serca wykute z lodu. ZAWIESZONE
FanfictionWitamy w Arendell! Miasto cudów. Ludzie, niegdyś dla siebie obojętni, dziś witają się serdecznie na ulicy. Dzieci, niegdyś poddane dyscyplinie, dziś biegają wesoło bawiąc się z zaczarowanym bałwanem. Niegdyś, zamknięte dla wszystkich wrota, pięknego...