xi. you've got a warm heart, you've got a beautiful brain

2.3K 213 8
                                    

Malfoy Manor było ogromne i piękne, nawet mimo że praktycznie w całości zostało pokryte kurzem. Było to mroczne, opuszczone miejsce, które jednak potrafiło sprawić, że Lillian poczuła się tam bezpiecznie. Zaraz po pojawieniu się w posiadłości, Draco poprowadził ją do sypialni na ostatnim piętrze. Pokój był obszerny, ciemny, w powietrzu unosił się zapach staroci, jednak Pierce nie narzekała. Na podłodze pojawił się jej kufer, który wsunęła butem pod wielkie mahoniowe łóżko stojące na środku pomieszczenia. Ściany w kolorze wyblakłej zieleni nie były wcale przytłaczające, ale trochę smutne, na chwilę wpędzając Ślizgonkę w stan melancholii. Ściągnęła z siebie szatę szkolną, którą rzuciła na idealnie pościelone łóżko i wzięła głęboki oddech.

Od dzisiaj to miejsce miało być jej domem na bliżej nieokreślony czas.

Jednak nie przerażało ją to tak, jak mogło na początku. Od dnia, w którym opowiedziała Malfoyowi o swoim śnie, o przeżyciach związanych z zabójstwem jej ciotki, sprawiła, że mężczyzna złagodniał w stosunku do niej. Nadal bywał sarkastyczny i niemiły, jednak zdarzało się to o wiele rzadziej niż wcześniej. Chwilami Lillian odnosiła wrażenie, że dzięki temu, iż udało im się tak szczerze porozmawiać, poznał jej charakter. Profesor chyba nawet ją polubił, na ten swój malfoyowy sposób, jako jedną z nielicznych w Hogwarcie, ale nigdy nie była tego pewna, bo kiedy zaczynała tak myśleć, Dracon rzucał suche i ironiczne komentarze w jej kierunku. Nauczyła się jednak to ignorować, ba, z czasem nawet przestała brać wszystko na poważnie i zaczęła rozumieć jego dziwne poczucie humoru, odpowiadając mu w podobny sposób, co sprawiało, że burzył się i denerwował, a z czasem i nawet uśmiechał pod nosem.

Profesor Draco Malfoy powoli stawał się jej ulubionym nauczycielem, choć nadal nie potrafiła mu zaufać, głównie ze względu na jego mroczną przeszłość.

Deszcz, który padał za oknem, zaczął nerwowo uderzać o szyby, co wyrwało ją z głębokiego zamyślenia. Na dworze było ciemno, tylko kilka pojedynczych gwiazd znajdywało się na granatowym niebie. Mimo faktu, że był środek nocy, Lillian wcale nie czuła się ani zmęczona, ani śpiąca. Adrenalina nadal krążyła w jej żyłach. Wyciągnęła różdżkę z wewnętrznej kieszeni szaty i mocno ją trzymając, ruszyła przed siebie.

– Lumos. – Machnęła nią, a na jej końcu pojawiło się światełko, które rozświetliło korytarz. Był tak samo ciemny i mroczny, mało gościnny, jak reszta domu. Dziewczyna zeszła ostrożnie po schodach, oglądając obrazy wiszące na ścianach. Byli to głównie członkowie rodu Malfoyów, śpiący w złotych ramach własnych portretów. W końcu udało jej się dotrzeć do salonu, który poza kominkiem, kilkoma małymi szafkami, fotelem i niewielką sofą, był pusty. Przez myśl przeszło jej, że po prostu podczas wyprowadzki jego rodzice zabrali za sobą większość mebli z tego miejsca.

– Wyrzuciłem stół i krzesła, przy którym zawsze zasiadali najważniejsi Śmierciożercy, zaraz po upadku Czarnego Pana i wyprowadzce moich rodziców. – Z ciemności wyłonił się mężczyzna, tym razem dla odmiany ubrany w luźno zapiętą białą koszulę. Lawirował po pomieszczeniu, przesuwając palcami po zakurzonych ścianach, przedmiotach, meblach, mając przy tym niespokojną minę, jakby wszystkie te wspomnienia wzbudzały w nim odrazę. Lillian chciała zapytać dlaczego, ale milczała. – Chciałem pozbyć się złych wspomnień, jednak z czasem zdałem sobie sprawę, że to jak chęć wymazania z pamięci osiemnastu lat mojego życia. Dlatego niektóre przedmioty, te mniej ważne, zostały w Malfoy Manor – odpowiedział na niewypowiedziane na głos pytanie Pierce, ona zaś podeszła do kominka, na którym leżała stara, zakurzona różdżka. Ujęła ją ostrożnie w dwa palce i zaczęła oglądać. Draco podszedł do niej i stając z boku, przyglądał się przedmiotowi, po czym powiedział, jakby do siebie. – Moja stara różdżka. Potter przysłał mi ją po Drugiej Bitwie o Hogwart.

– Dlaczego nie używa jej pan, profesorze? – zapytała, odkładając ją na miejsce.

– Pragnienie zerwania z przeszłością – wyjaśnił. – Dlatego w swoje dziewiętnaste urodziny poszedłem do Ollivandera i poprosiłem o nową różdżkę. – Przeniósł wzrok na drobną postać stojącą obok, szybkim gestem poprawiając platynowe włosy. – Powinnaś iść na górę i się przespać, na pewno jesteś zmęczona.

Lillian poczuła, że dzięki temu nostalgicznemu nastrojowi, który unosił się w powietrzu, może udać jej się wyciągnąć z nauczyciela to, czego nigdzie, w żadnej książce czy opowieści znajomych, znaleźć nie mogła.

Prawdy. Prawdy na temat Dracona Malfoya.

– Nie, jest okej. – Potrząsnęła głową, a kilka kosmyków miodowych włosów opadło jej na twarz. – I tak nie zasnę.

Blondyn delikatnym i eleganckim ruchem różdżki przywołał do siebie szklankę wypełnioną whisky. Przybliżył naczynie do ust i wziął dużego łyka, a alkohol na chwilę rozgrzał jego przełyk i żołądek. Lillian na nowo zaczęła rozglądać się po ogromnym salonie, chodząc po nim wolnym krokiem. Pragnęła wysłuchać całej jego historii, którą zobaczyła w jego oczach już pierwszego dnia, nie tylko z czystej ciekawości, ale także z przekonania, iż jemu taki gest może naprawdę pomóc. Draco zaś podświadomie chciał podzielić się z nią swoją przeszłością, ale nie potrafił odnaleźć odpowiednich słów.

– Masz zbyt dobre serce jak na Ślizgonkę – powiedział w końcu, podchodząc do ogromnego okna, zza którego widać były tylko zarysy ogrodu znajdującego się przed zamkiem.

– Nie każdy Ślizgon nie potrafi kochać – odparła, przyglądając się jego postaci, on zaś oparł się dłońmi o parapet i odwrócił w jej stronę.

– Powinnaś być w Gryffindorze – oznajmił po kilku minutach ciszy, nie mogąc ukryć pogardy dla domu, o którym mówił.

– Mam za dużą wiedzę na bycie Gryfonką – roześmiała się cicho, a gdy jej śmiech ucichł, dodała poważnie. – Tiara Przydziału dobrze zrobiła, wysyłając mnie do Slytherinu.

– Racja – przytaknął z uśmiechem. – Może i masz gryfońskie serce, ale ten niesamowity umysł... Tak, racja, on idealnie nadaje się do Slytherinu. – Dziewczyna nie do końca wiedziała, czy jest to kpina, komplement czy czyste stwierdzenie faktu, więc zbyła tą wypowiedź milczeniem. Stanęła obok nauczyciela i wyjrzała przez okno. Deszcz nadal padał, uderzając o szyby, przez co nie można było dostrzec tego, co znajdowało się na zewnątrz. – Ja za to byłem typowym Ślizgonem. Zimny, sprytny i przebiegły. I popatrz, dokąd mnie to doprowadziło... Chłopak, który popełnił same złe wybory – zacytował, naśladując piskliwy głos Rity Skeeter.

– Wolę o panu myśleć jako chłopcu, który nie miał żadnego wyboru – szepnęła cicho, zagryzając wargi.

Draco ściągnął brwi i spojrzał na nią swoim lodowatym spojrzeniem, w którym na moment dostrzegła coś w rodzaju czystej, ludzkiej wdzięczności. Jednakże był to ułamek sekundy, więc do końca nie była pewna tego, czy widziała to naprawdę, czy to po prostu wyobraźnia spłatała jej figla.

snake eyes ∆ hpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz