Bella
Odkąd pamiętam myślałam nad tym, jak czuje się człowiek, który popełni zbrodnię. Nigdy nie wiedziałam, że będę zdolna kiedykolwiek zrobić coś złego w kierunku drugiego człowieka, jednak impulsywność wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Nie do końca wiedziałam, że w przyszłości będę się czuła, jak najgorszy margines, którego wykańczają wyrzuty sumienia. Od trzech dni nie wychodziłam z domu, bo wiedziałam, że żadne z moich dotychczasowych przyjaciół nie chce mnie widzieć. Starałam się znaleźć coś na swoje usprawiedliwienie, jednak za każdym razem kończyłam z brakiem argumentów, który mnie przerażał. Doskonale wiedziałam, że zrobiłam coś, czego nie powinnam i byłam w pełni świadoma konsekwencji. Nie miałam im za złe, że nie chcą się do mnie odzywać i nie dziwiłam się nienawiści Scotta do kogoś takiego, jak ja. Jedynym sposobem na zmniejszenie bólu sobie i innym było..
Ja: Mitch, proszę Cię- spotkamy się dzisiaj?
Mitchie: Pewnie :) Centrum, prawda? Za pół godziny będę.
Wybuchnęłam spazmatycznym płaczem wypuszczając telefon z rąk. On nie wiedział o niczym, nie miał pojęcia z kim ma do czynienia. Zastanawiałam się, jak powiem mu o wszystkim. Nie wiedziałam, jakim sposobem przekazać mu informacje, żeby nie uciekł ode mnie w środku relacjonowania zdarzeń. Nie było mowy o naprawieniu sytuacji, bo wybrałam najgorszą z możliwych dróg. Charakter nie pozwalał mi na zostawienie tego w takim stanie.
Do centrum miasta nie było trudno się dostać, więc byłam na miejscu stosunkowo szybko. Ręce mi drżały, w brzuchu ciążyło kowadło, które nieregularnie huśtało się na cienkiej nitce. Gdy zobaczyłam, że Mitch się zbliża nitka się przerwała i byłam pewna, że gdybym nie siedziała na ławce to upadłabym natychmiastowo przez to, jak bardzo moje nogi wydawały się być miękkie. Wzięłam głęboki oddech powtarzając sobie w myślach, że nie będę płakać, starałam się zignorować fakt, że krew, która odpłynęła mi z twarzy znalazła się teraz w żołądku. Poruszał się z lekkością, która sygnalizowała o jego delikatnej naturze. Na głowie miał full capa założonego daszkiem do tyłu. Zielona, lekka kurtka idealnie pasowała do czarnych, jeansowych spodni. Zastanawiałam się, jakim cudem nie było mu zimno. Gdy mnie zobaczył to uśmiechnął się szeroko i ku mojemu zdziwieniu na prawdę szczerze. Nerwowo bawiłam się palcami lewej ręki tupiąc nogą w nieregularny rytm. Drżałam z zimna, lub z nerwów, ale nie mogłam dać nic po sobie poznać. Droga, którą pokonywał, by znaleźć się przy mnie wydawała się nie mieć końca. Zaczęłam się łamać, czułam, że trzymane łzy wyciekają spod moich zamkniętych powiek. Zdążyłam głośno zaszlochać, zanim znalazł się przy mnie. Człowiek może znieść bardzo dużo, lecz popełnia błąd sądząc, że potrafi znieść wszystko. Popatrzyłam na niego z pytaniem wypisanym w oczach i po raz ostatni chciałam go przytulić. Podeszłam do niego i w mgnieniu oka stałam w jego objęciach. Moje nozdrza pieścił jego delikatny, aczkolwiek męski zapach. Jego dłonie gładziły powoli moje plecy, a głowa była oparta na mojej. Czułam na niej jego oddech, którym miałam okazję przez chwilę się rozkoszować. Łzy płynęły ze mnie, jak deszcz z granatowych chmur. Poczułam, że wtulam się w niego za długo i postanowiłam przerwać jedną z najpiękniejszych chwil mojego życia. Mitch uśmiechnął się ze smutkiem i polecił mi, żebym usiadła. Poprawiłam nerwowo włosy, które tak, czy inaczej znalazły się w poprzedniej pozycji. Nie zależało mi, by dobrze przy nim wyglądać, nie w tym momencie. Nie płakałam przez to, co zrobiłam tylko przez to, że nigdy więcej nie poczuję, jak to jest być szczęśliwa u jego boku. Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić słowami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada cicho na dnie serca. Wstałam po raz kolejny, przez co on poszedł w moje ślady.
CZYTASZ
Scott's eyes//ukończone
Fiksi PenggemarKtóregoś dnia osiemnastoletnia Grace zauważa w kawiarni chłopaka a ich przyszłość jest bardziej skomplikowana, niz moze sie komus wydawać. Niczego nieświadomi, beztroscy zakochani w koncu dowiadują sie prawdy o sobie- znali sie wczesniej. Co sie z...