Upadek...

29 3 1
                                    

Uciekasz... ale czy każdy kolejny krok to krok do przodu?
Biegniesz... uderzenia Twego serca wywołują drżenie powietrza
Potykasz się... upadając na kolana widzisz zapłakaną twarz w kałuży|
dwracasz się... nie ma nikogo za Tobą... nikogo przed Tobą
Wstajesz, i biegniesz dalej, myśląc... że tak musi być...
Wspinasz się by być na szczycie... chociaż tak naprawdę spadasz w dół

Te dwadzieścia jeden lat przepłynęły mi w nadziei
Pokazały mi dokładnie że już nic się nie zmieni
Te dwadzieścia jeden lat gdy żyje na tej ziemi
Mówią że fałszywe to co kolorem się mieni
Możesz iść z świadomością że Cię nigdy nie zostawią
Szkoda tylko że ze śmiechu te padalce się dziś dławią
Szkoda tylko ze ufać nie możesz bo i tak Cią zranią
Kłamstwem w oczy Ci zarzucą a na końcu serce złamią...

Spadasz w dół... biedaku... chociaż łapałeś wyższe szczeble
Lecisz w dół... rozumiesz nieludzki język choć go nie znasz biegle
Czujesz ból... klatka rozrywana wewnątrz chociaż nic się nie dzieje
„zdechniesz tuuuu"... słysząc głosy wewnątrz tracisz już nadzieje

Przez dwadzieścia jeden lat całkiem zmieniam punkt widzenia
Normalnością nagle to co było nie do pomyślenia
Masz marzenia? Dobre, kabaret naszego pokolenia
To co było dobre zniknie, w końcu, wszystko się zmienia
Żyjesz z świadomością że tak już musi być
Albo Ty będziesz bity albo Ty musisz bić
W nic już nie wierzysz, do celu po trupach leć
Dobry przyjaciel? Wykorzystaj go, przecież to śmieć
Najważniejsze by się napchać, walić innych ludzi
Wstajesz z rana nie wyspany? Niech się każdy zbudzi
Biegniesz do celu, jednak biegniesz drogą krętą
Myślisz że jesteś łowcą... zostaniesz przynętą
Krzyczysz szeptem jak w najgorszym śnie,
Lecz ty wiesz że to Tobie nie śni się
Szło tak pięknie, nie wiesz gdzie błąd popełniłeś
Zastanów się ilu ludziom marzenia zniszczyłeś
Szło tak pięknie myślisz, nic bardziej mylnego
Przywitaj się pięknie z szatanem, Twym najlepszym kolegą


DeszczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz