Rozdział 9.

3.4K 237 30
                                    

Clary


Budzę się i nie chętnie otwieram oczy. W pokoju jest ciemno. Rozglądam się uważnie. Ktoś w nocy musiał zasłonić okna zasłonami. Przekręcam się leniwie. Koło mnie na łóżku leży prześliczna czerwona róża. Do kwiatu, przyczepiony jest liścik. Otwieram go nie pewnie.


Jesteś moim światłem, które oświeca mi drogę co dnia,

Jesteś powietrzem, bez którego nie umiem żyć,

Jesteś częścią mojego serca i duszy, bez których umieram z każdą sekundą dnia i nocy.

Jace Herondale


Czytając ten liścik moje serce, urosło o dwa rozmiary. Wiem, że on się stara, ale nie dam tak szybko za wygraną. Trochę go jeszcze pomęczę. Poszłam do łaziki, wzięłam długą kąpiel. Wiem, że na śniadanie nie mam co liczyć. Już dawno je zjedli. Po dłuższej chwilce owijam się ręcznikiem, jak zawsze rozczesuje włosy i zostawiam je rozpuszczone, myje zęby i robię delikatny makijaż.

Z garderoby wyciągam jasno kremowe, praktycznie prawie białe spodnie, kremowo brązową koszule z serduszkami i kremowe buty na koturnie. Ze szkatułki wyciągam bransoletkę, którą kiedyś dostałam od Jonathana. Do tego wszystkiego wybieram brązową kopertówkę.

Z szuflady wyciągam kilka sztyletów w razie potrzeby i przypinam je do spodni, stelą też nie pogardzę.

Chwytam różę z łózka i z chodzę na dół. Z nadzieją, że spatkam tam Jace'ego. Kieruje się do salonu. Miałam racje, są wszyscy. Nawet więcej osób niż się spodziewałam. Na kanapie obok mojego brata siedzi Emilii. Brunetka o jasnej cerze i chyba brązowych oczach. Poznałam ją kilka lat temu. Jak tata wyjechał a ja oczywiście, się wymykałam. Zakładam, że jest jego dziewczyną.

Na pierwszy rzut oka wydaje się miła i taka właśnie jest.

- Dziękuję za obudzenie.- Mówię, czując jak mój żołądek, wariuje z głodu.

Wszyscy odwracają cię do mnie. Jonathan wstaje i rozkłada ręce jak do misia.

- No chyba zasługuje na przytulaska? - Odzywa się z udawaną urazą.

Zaczynam iść nie pewni, e do niego mówiąc.

- No zasługujesz. - Wyszczerza zęby w uśmiech. Zaraz po tym dodaje. - Na porządnego kopniaka. - Żędnie mu mina. Ale i tak jak zawsze się nad nim lituje i przytulam.

- No widzisz, nie jest tak źle – Wydaje się zadowolony z siebie.

- Ale żeby nie było, i tak oberwiesz.

- Niby za co?

- Bo jestem głodna.

- Nie moja wina.

- Twoja, jeżeli nie przychwyciłeś mi nic do jedzenia.

Puszcz mnie i spogląda mi w oczy. Robi słodkie oczka. Coś w stylu kota ze Shreka.

- Nie tylko nie te oczka. - Wszyscy zaczynają się śmiać. - Nie, nie pójdę tam! Samuel mnie nie znosi. - Pogłębiłam moją minę. - Nie proszę, przestań! - Jeszcze większe oczy. - Dobra tylko przestań - mówi zrezygnowany. Poddał się!!! Udało się!!!

- Ja też tak bardzo cię kocham - mówię z nadmiernym uczuciem.

- Tak, tak, ale robię to po raz ostatni.

- Ta jasne.

- A to, co ma znaczyć? Ja wybieram się do jamy grozy, abyś mi tu nie padła, a ty coś takiego? - Mówi, wymachując ręką. Jak on to robi. Nie umiałabym tak udawać.

- Mówisz dokładnie to samo co, co roku po SYLWESTRZE, a i tak tańczysz na stole i ... - Mówię, przypominając sobie jak mój kochany braciszek, tańczy na stole po tym, jak na maksa się upije, zaczyna ściągać koszulkę i wymachiwać nią na wszystkie strony.

- Dobra okej! Już idę! - Robię uroczy uśmiech.

Jonathan znika za drzwiami. Wszyscy spoglądają na mnie. Czuje się nie zręcznie. Spoglądam na każdego. Mój wzrok zatrzymuje się na Jace'ym, który patrzy na różę, którą trzymam.

- Podoba ci się? - pyta się chłopak uwodzicielskim głosem.

Przewracam oczami, rzucam w niego na początku sztyletem. Uchyla głowę. Tak jak przypuszczałam. Następnie różą i wychodzę. Wiem, że moje zachowanie jest nie stosowne zwłaszcza w towarzystwie gościa, ale co mam zrobić?


Jace


Wszyscy spoglądają na mnie. Biorę głęboki oddech i wychodzę z kwiatem. Kieruje się do kuchni. W środku przy stole siedzi Jonathan. Coś je nie przyglądam się co dokładnie. Siadam obok i opieram głowę ma rękach.

- Co jest? - Chłopak odzywa się pierwszy.

- No wiesz...- opowiedziałem o wszystkim, co się wydarzyło, oczywiście pomijając pikantne szczególiki. Wydaje się w ogóle niezaskoczony. - I teraz nie wiem co robić?

- Czyli zakochałeś się po uszy w mojej siostrzyczce? - Przytaknąłem. - No to stary masz przechlapane. No, chyba że to działała w obie strony. - Podniosłem wzrok z zaciekawieniem. - Jeżeli tak jest, powinieneś naprawdę się postarać.


Clary


Nie mogę tak siedzieć. Jestem naprawdę głodna. Mogę się założyć, że mój braciszek, zamiast mi przynieść jedzenie, to pewnie sam je wsuwa.

Idę jak myszka do kuchni. Stoję przed drzwiami. W środku jest Jace i Jonathan. Rozmawiają o czymś. Chowam się i nie wiem, czemu podsłuchuję.

- Czyli zakochałeś się po uszy w mojej siostrzyczce? - Nie wierzę. No niby i to powiedział no ale... - No to stary mas przechlapane. No, chyba że to działał w obie strony. - Przybliżam się bardziej. - Jeżeli tak jest, powinieneś naprawdę się postarać.

- Tylko pytanie, co mam zrobić?

- Nie wiem. Taka mała rada, przejdź samego siebie.


--------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że kolejny rozdział wam się spodobał. 

Wiem, że zawsze publikuję rano, ale dziś miała urwanie głowy i zapomniałam. Wybaczcie. 

Jak zawsze zachęcam do komentowania i gwiazdek. 

Pamiętaj! Czytasz komentuj lub zostaw gwiazdkę!!!!


Dary Anioła - Inna HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz