✖-35

6.6K 546 85
                                    

Po kolacji jaka minęła w napiętej atmosferze miałam nadzieję, że moje nerwy choć podczas snu się jakoś zregenerują. Jednak zapomniałam wtedy o jednym małym szczególe.
Dzielę pokój z najohydniejszą kobietą jaką w życiu spotkałam. Nawet, kiedy jeszcze pracowałam w szkole to nie przeszkadzały mi tak bardzo te wszystkie stare nauczycielki, patrzące na mnie jakbym była gorsza.

Wzdycham przewracając się na bok.

- No wreszcie. - mamrocze. Marszczę brwi zastanawiając się czy mówi do mnie. - Dzięki ci Boże, że wpadłaś na pomysł obrócenia się na bok, w końcu mam trochę miejsca.

Gdyby nie było Zayna i Zacka udusiłabym ją poduszką. Jak Boga kocham.

- Możesz już wyłączyć ten telefon. - wzdycham trzymając swoje nerwy na wodzy. - Przeszkadza mi to światło.

Nie wspominając o dźwięku powiadomień. Kretynka nawet nie fatygowała się by wyciszyć ten jebany telefon.

- Podłoga jest jeszcze wolna.

Nie wytrzymuję. Wstaję pochopnie i biorę koc leżący w nogach łóżka. Idąc do fotela na przeciw mam nadzieję, że okaże się wygodny i nie będę musiała żałować swojej decyzji. Siadam podkulając nogi i po skuleniu się zarzucam na siebie koc.

- Już myślałam, że się nie zmieścisz.

Zaciskam dłoń na szklanej ławie obok zamykając oczy.
Naprawdę Zayn wycierpi tak dużo ile ja przez tą idiotkę, ja już tego dopilnuję.

*  *  *

Mogę dosłyszeć jak otwierają się drzwi. Jednak nie otwieram oczu, mogę rzec, że to nasza piękna Bella latająca po całym hotelu jakby miała robaki. Nie mam ochoty w ogóle się budzić i oglądać jej twarzy. Gdyby nie Zack spędziłabym swój pobyt tutaj w pokoju.

- Amelia.

Zrywam się szybko, kiedy Zayn dotyka mojego odkrytego uda. Przez przypadek uderzam łokciem w ławę sycząc cicho. 

- Nic ci nie jest?

Mlaskam zwilżając suche usta i naciągam niżej moją piżamę.

- Nie. - pomimo bólu w ręce strzepuję jego dłoń. Zatrzymuje mnie jednak, kiedy chcę udać się do łazienki. - Czego?

- Przestań zarażać wszystkich złym humorem.

- Na mojej drodze jak na razie spotkałam tylko ciebie i uwierz, że to ty jestem  przyczyną mojego nastroju.

Uścisk na moim nadgarstku zelżał, aż całkowicie puszcza moją rękę. Prostuje się układając usta w wąską linię.

- Bella mówiła, że nie dałaś jej spać w nocy.

Śmieję się cicho, być może brzmi to złowieszczo, bo marszczy na mnie brwi.

- W takim razie nich śpi z tobą, bo ja najwyraźniej rezygnując dla niej z łóżka jestem najgorsza na świecie.

- Spałaś na fotelu?

Mimowolnie ziewam przeciągle.

- Nie wiem jak ty, ale ja nie wyobrażam sobie zmrużenia oka z nią w jednym łóżku.

Milczy patrząc na mnie badawczo. Miałam w planach nie odzywać się do Malika aż ta szmata pojedzie jednak jakoś tak samo wyszło.

- Przecież jest duże, spokojnie zmieści się jeszcze trzecia osoba.

Moja wyobraźnia podsunęła mi obraz mnie, jego i Belli w jednym łóżku. Zniesmaczona kręcę głową.

- Pozwól, że przytoczę jej słowa : Och Amelio, nie sądzisz, że powinnaś schudnąć? Wyszłoby to na dobre nie tylko tobie, ale osobie dzielącą z tobą łóżko.

Zayn stoi chwilę skołowany. Wiem, że nie wie czy ma mi wierzyć czy nie.

- Naprawdę tak mówi?

- Ty jest głupi czy takiego udajesz? Do cholery jasnej Zayn! Mam dość tego wszystkiego i jeśli nie powiesz jej by w ogóle się do mnie nie odzywała to zrobię coś z mojej przeszłości. Jeden odłamek, o którym tak bardzo chcesz się dowiedzieć.

Nie planuję go uderzyć włosami, ale tak jakoś wychodzi, kiedy gwałtownie odwracam się w stronę drzwi łazienkowych. Zamykam się i patrząc na siebie w lusterku mam ochotę je zbić. Moje worki pod oczami są wydatniejsze niż wczoraj, a od złego spania moje włosy wyglądają jakby przeszło przez nie tornado.

Już po chwili słyszę słowa zza drzwi.

- Za niecałą godzinę mamy być już na miejscu, pośpiesz się jeśli chcesz zjeść jeszcze śniadanie.

*  *  *

- No na reszcie, ileż można czekać? - ruda wstaje z fotela w lobby na mój widok. Jej wyraz twarzy jest dziwny, jakbym coś jej zrobiła. Jak zwykle ma problemy.

Zayn nosi Zacka na barana chodząc dalej od nas, a miejsce przed rudą zajmuje Lucas.
Mój oddech przyśpiesza.

- Tyle ile trzeba. - odpowiada za mnie patrząc uważnie na mojego syna z Malikiem.
Czasami łapałam się przy tym jak on może się czuć widząc swoje dziecko, jednak nie móc do niego zagadać czy przytulić. I co najważniejsze, zajmuje się nim innym mężczyzna. Ja na Lucasa miejscu bym nie mogła, jednak to nie usprawiedliwia tego dlaczego od niego uciekłam. 

- Już jej nie broń, nie jest tego warta.

Lucas spogląda na Belle, kiedy ja stoję z tyłu, byle dalej od niego.

- Jakim prawem możesz tak mówić? - niby żartem, ale w jego głosie mogę dostrzec powagę. Znam go zbyt dobrze by ulec temu żartownemu tonowi. Bella jak widać nie dostrzegła tego co ja, bo uśmiecha się do niego.

Leci na dwa fronty?

- Żadnym, czy muszę mieć jakieś prawo? Amelka nie jest jakąś supermodelką, by pobyt w łazience zajmował jej tyle czasu.

- A ty jesteś?

Na twarzy Belli maluje się zaskoczenie, jakby się opluła, albo dostała w twarz. Dlaczego Zayn nie zachowuje się tak jak Lucas w tej chwili? Dlaczego po prostu jej nie dopieprzy tak jak on?

- I nie mów do niej Amelka - drżę gdy wypowiada to słowo. Mężczyzna wstaje i poprawia swoją jeansową katanę. - nie lubi tego.

Bella stoi chwilę jak wryta, aż zmarszczka pojawia się pomiędzy jej brwiami.

- Zayn, chodźmy już. - obraca się na pięcie wołając Malika. Podąża w jego kierunku stukając swoimi szpilkami.

I co ja teraz powinnam zrobić?

- Nie musiałeś. - mamroczę bez emocji.

- Musiałem, nikt nie będzie cię obrażał.

Pewnym siebie krokiem rusza do wyjścia zostawiając mnie samą. 

Dlaczego Zayn tak nie mówi?...

---

zrobiłby mi ktoś okładkę do kolejnej książki tak bez kolejki? xD




The secret of the teacher / ZM ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz