✖-29

6.8K 489 24
                                    

- Mamo jestem zmęczony. - Zack podbiega do mnie z czerwonymi policzkami. Pogoda jakby się unormowała i nie wieje już tak silny wiatr jak wcześniej. Jednak jest godzina dziewiętnasta. Zack powinien oglądać teraz bajkę i jeść kaszkę, którą tak bardzo lubi. Zamiast tego zjadł gorącą kanapkę na mieście i popił kubusiem. 

- Chcesz już jechać do domu? - błagałam w duchu byśmy zostali tutaj jeszcze trochę. Naprawdę nie śpieszyło mi się do domu, a już zwłaszcza do Zayna, który wydzwania do mnie cały czas.

- Tak.

Wzdycham.

- Okej. - chwytam torebkę i za rękę, powolnym krokiem udajemy się wzdłuż kostki brukowej. Moje oczy odruchowo spoglądają na miejsce, w którym spotkałam Lucasa. Tak po prostu robił zakupy do domu. Przez chwilę stałam w tamtym miejscu otępiała nie wiedząc jak zareagować na jego pierwsze słowa. Więc po prostu wyminęłam go, a on z westchnieniem opuścił lokal.

Tyle.

Jednak to, że zachował się najmniej dziwacznie nie oznacza, że przestałam uważać go za intruza. Nienawidziłam go, nie chciałam mieć z nim do czynienie, ale wychodziło na to, że im bardziej tego pragnęłam tym sprawy bardziej się komplikowały. W dodatku Zack pytał mnie co chwil kim był ten pan. Wspomniał nawet, że opiekował się on nim pod naszą nieobecność. Mój syn wszystko pamiętał.

Zapinam Zacka w foteliku, a po wsiadnięciu za kółko droga mija mi błyskawicznie. Dość szybko robi się ciemno, przez co parkując na 'naszym' podwórku widzę zapalone światła w domu. Nie wiem dlaczego, ale przechodzi mnie dreszcz.

Zaraz za synem podążam do drzwi, chwyta klamkę, ale są zamknięte. Dlatego ja ze zmarszczką między brwiami naciskam dzwonek.

Zayn pojawia się przed nami sekundę później.

- Cześć. - Zack uśmiecha się do niego przytulając do jego nóg. Malik z kamienną twarzą bierze go na ręce szepcząc coś na ucho. Ja w tym czasie wchodzę do środka zaczynając ściągać z siebie buty i płaszcz.

- Nie łaska odebrać? - pyta zatrzaskując mono drzwi. Zack wzdryga się lekko rzucając swoje niepotrzebne ubranie na podłogę. Później szybko biegnie do salonu do swoich zabawek.

- Dzwoniłeś do mnie? - odwracam się do niego przelotnie ze zmarszczką między brwiami. Wiem, że to nie fair wobec niego kłamać, zapewnia nam dom i wszystko czego potrzebujemy, ale w jakiś sposób uraził moją dumę. I to chyba boli najbardziej. 

- Jakiś milion razy.

Tak naprawdę w drodze tutaj sprawdzałam ile razy do mnie dzwonił, w parku nie byłam ciekawa i szacowałam na jakieś 20. Jednak po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się 45...

- Przepraszam, nie słyszałam.

Nawet nie spoglądając na jego sylwetkę wchodzę do kuchni spokojnie żując gumę. Myję dłonie i spoglądam na zegarek. Zack powinien jeszcze coś zjeść.

- Gdzie byliście? - słyszę jego głęboki, ale pozornie spokojny głos.

Wzruszam ramionami wyciągając z lodówki biały ser.

- W parku i sklepie.

- I nie pomyślałaś, by mnie o tym powiadomić?

Prychnęłam w duchu.

Zaczynając robić kanapki Zackowi jestem zmuszona stać przodem do Zayna.

- A powinnam? - układam ręce na biodrach. Zachowuję spokój, mam gdzieś z kim się spotyka i co robi. Jednak przewrażliwiona jestem na punkcie zwodzenia i lecenia na dwa fronty. 
Nie jestem zbyt naiwna by pchać się w bagno dobrowolnie.

- Tak. - chwytam nóż leżący obok jego postury. Patrzy najpierw na niego, później na mnie. Taa, mnie też się przypomina idiotyczne wspomnienie. - Powinnaś była mi powiedzieć.

- Niby czemu? - jak gdyby nigdy nic marszczę brwi. - Przecież miałeś wrócić na kolację.

Zayn milczy, a ja w duchu wymyślam różne toki jego myślenia. Chciałabym wiedzieć co myśli, kim była ta kobieta z parku i jak postrzega mnie i Zacka. Jednak musiałam zadowolić się tylko jego odpowiedziami, które były mi zbędne. W sensie nie zaspokajały moich pytań, bo rozmawiałam z nim o czymś całkiem innym. Jakby tego co mnie gnębi wcale nie było. Po prostu jestem zamkniętą osobą, nie lubiącą rozmawiać o swoim wcześniejszym życiu, jak i o tym co siedzi mi w głowie. Po prostu nie potrafię.

- Jednak wyszło, że wróciłem wcześniej. - burczy w końcu. Och, czyli, że z rudą skończył wcześniej? Jakaż szkoda. - To było trochę nie na miejscu, kiedy zobaczyłem dom pusty, bez was i samochodu.

- Przecież nie będziemy cały czas tutaj siedzieć.

- Wiem, ale dożę do tego, abyś mówiła mi gdzie wychodzisz.

Zaprzestaję krojenia plastrów szynki.

- Niby po co? - mój ton jest chłodny, nie planowałam tego. - Jeśli martwisz się o mojego syna to niepotrzebnie. Jestem w końcu jego matką.

- Nie o to chodzi, zapomniałaś już o liście, który dostałaś?

Miałam ochotę zaśmiać mu się w twarz.

- Jeśliby ten ktoś  chciał dopaść mnie, jak najszybciej zrobiłby to w twoim własnym domu, pod twoją nieobecność. 

Oparł się o ścianę za nim.

- Sugerujesz coś?

- Oczywiście, że nie. - podnoszę ręce w geście obronnym śmiejąc się cicho moim firmowym śmiechem 'zmyłkiem'. Malik przygląda mi się chwilę i robi się to naprawdę denerwujące.

- Więc jeśli wszystko mamy wyjaśnione - kradnie mi jedną kanapkę. Powstrzymuję się by tą drugą nie dać mu w pysk. - chcę ci tylko przypomnieć o pakowaniu, za dwa dni jedziemy do Londynu.

Nawet nie mrugam, moja pozycja się nie zmienia, jakby jego słowa w ogóle do mnie nie trafiały. Widząc, że nie zamierzam zareagować wychodzi zgarniając po drodze Zacka. Warczę w duchu. Miał zjeść kanapki. 

Z westchnieniem dorabiam jeszcze jedną, zastanawiając się jak to będzie, gdy tam pojedziemy.

Gdybym tylko wiedziała co takiego odpierdoli na pewno bym się nie zgodziła...

Udaję się na górę z talerzem. Nie chcę wchodzić do sypialnie Zayna, ale po głosach mogę usłyszeć, że jest tam również Zack. Bez pukania przekraczam próg zwracając na siebie ich uwagę.

- To ma zniknąć. - mamroczę do syna, a ten od razu chwyta kromkę. Uwielbia biały ser.
Odruchowo spoglądam na telewizor, oglądają jakieś bajki. Układam usta w wąską linię z zamieram opuszczenia tego pokoju.

- Zostań z nami jeśli chcesz. - Zayn klepie miejsce obok na łóżku. Zack leżący na jego klatce piersiowej i kiwa głowową w zgodzie.

- Nie chcę.

Malik marszczy brwi.

- Stało się coś? Zachowujesz się dziwnie.

Sama nawet nie mam pojęcia dlaczego jestem taka wkurzona. To pewnie przez ten jebany okres, zbliża się wielkimi krokami.

- Nie. - robię kilka kroków do drzwi. - Nic się nie stało.

Zayn nie wyczuwa sarkazmu i wraca do oglądania kreskówki. 

----

Przepraszam za błędy, następny rozdział postaram się dodać jutro albo w niedzielę. Wam też tyle zadają już w pierwszy tydzień szkoły ;_;

The secret of the teacher / ZM ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz