Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Stałam w sali do ćwiczeń dla rycerzy. Rosalie podała mi miecz.
- Lekcja 1. Nigdy nie patrz się na broń tylko w oczy przeciwnika.
- Skąd wiedziałaś że jest tu coś takiego?
- Miałam dużo czasu na rozglądanie się.Uczyłam się władać mieczem do ok. 15. Potem poszłyśmy na obiad.
- Gdzie byłyście? - zapytała ciocia
- Tak się szwendałyśmy. Byłyśmy na przejażdżce. - odpowiedziała Rose
- Aha.Po posiłku wszyscy udali się do salonu. Rosalie zabrała mnie do ogrodu (znowu).
- Co sądzisz o tym chłopaku? - zapytała
- Czy ja wiem.
- Ładny jest. Nie gadaj.
- No. Ma ładny uśmiech. Znaliście się wcześniej?
- Poznałam go w tamtym roku podczas święta. Ale nic między nami nie zaiskrzyło. Myślę, że wpadłaś mu w oko.
- A co ja mam takiego że mogę się mu podobać?
- Jesteś ładna.
- Co ty gadasz.
- Mówię prawdę. Inne twoje zalety pozna później.
Mimo wszystko myślałam o nim jako o moim księciu na białym koniu.
- Gdy tu przyjechałam widziałam Transportera. O co chodziło?
- Nikomu nie powiesz?
- Przysięgam na swoje życie, że nie pisnę ani słówka.
- To Ci powiem. Musiał przewieźć bardzo cenny obraz. Wielu złodziei na niego czychało. Mam nadzieję, że dojedzie bezpiecznie.
- Gdzie?
- Do Muzeum Narodowego. Takie zadanie powierzamy specjaliście.
- No tak.Wieczorem w pokoju Rose oglądałyśmy pierwszą część Sagi Zmierzch.
Następnego dnia rano przy śniadaniu rodzice powiedzieli, że pojedziemy w góry na szlak. Zgodziłam się niechętnie, ale tego nie pokazałam. Miałam nadzieję spotkać tego chłopaka.
Godzinę później ruszyliśmy w drogę. Po pół godziny jazdy zajechaliśmy na miejsce. Wybraliśmy spacer doliną. Krajobraz był przepiękny. Malownicze szczyty, łąki. W tle szum wody ze strumyczka. Normalnie obrazek jak z bajki. Szliśmy sobie podziwiając widoki. Na jednym z pastwisk pasły się owce.***
Ok. godziny 16.00 wróciliśmy do zamku. Obiad już na nas czekał. Po posiłku poszłam się przebrać.
- Wiesz co? - zapytała Rosalie
- Co?
- Tom się o Ciebie wypytywał.
- Serio?
- No. Ciągle aby gdzie jesteś, kiedy wrócisz i takie tam.
- Hmm.
- Jak chcesz możesz z nim pogadać. Chyba nadal ćwiczy na torze.
- Dobrze wyglądam?
- Tak. Tylko rozpuść włosy.
- Ok.
Poszłam. Trochę się denerwowałam. Jak mówiła Rose zastałam go na torze.
- Cześć - przywitałam się
- Witaj! - odpowiedział. I znowu ten powalający uśmiech. - Czekałem na Ciebie.
- Naprawdę?
- Tak - zsiadł z konia i oddał go koniuszemu - Przejdziemy się? - przytaknęłam.
- Ładnie wyglądasz.
- Dzięki.
- To prawda, że przyjechałaś z Polski?
- Tak. Na wakacje.
- Mam tam rodzinę.
- Serio? Gdzie mieszkają?
- W Toruniu.
- Byłam tam. To piękne miasto.
- A ty? Gdzie mieszkasz?
- W Ostródzie.
- Niedaleko Grunwaldu?
- Nom.
- Jeżdżę tam co roku na turnieje.
- Bierzesz udział?
- Narazie nie. Ale już niedługo zacznę.
- To przyjadę popatrzeć.
- Podasz mi swój numer telefonu?
- Oczywiście - podał mi swój telefon żebym wpisała numer. Zrobiłam to samo.
- Ok. Chodź, pokażę Ci coś - wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą...
Hejka moi drodzy czytelnicy! Dziękuje za przeczytanie poprzednich rozdziałów. Trochę długo mi się zeszło napisanie 4 roz. ale jakoś dałam radę.
WAŻNA UWAGA!!!! Zmieniłam wiek bohaterów - Amanda i Rosalie mają po 15 lat a Tom 16.
I jeszcze pytanie: Jak myślicie gdzie Tom zabierze Amandę? Zapraszam do komentowania!!!
CZYTASZ
Pewnego razu na wakacjach
Fiksi RemajaStało się. Już nic nie będzie tak jak dawniej. Amanda pojechała z rodzicami na wycieczkę. To co się tam wydarzyło zmieniło jej życie o 180 stopni. Czy poradzi sobie z nowymi wyzwaniami? Zapraszam do czytania. ;)