Dzisiaj wieczorem Joe i ja mieliśmy oglądać nasz ulubiony serial.
Niestety, gdy tylko odpaliłam laptopa, z zamiarem włączenia nowego odcinka Sherlocka, mój telefon zadzwonił. Chłopak mówił bez składu i ładu, w ogóle nie dało się z nim w jakikolwiek sposób skontaktować.
- Masz tu... I ja i ty... Moje mieszkanie teraz już!- krzyknął do słuchawki.
Westchnęłam głośno i przerwałam połączenie.
Wzięłam klucze od samochodu i natychmiast pojechałam w stronę jego mieszkania.
Nie zważając na to, że drzwi były zamknięte, wdarłam mu się do pokoju z zamiarem niezłego opierdolu.
A gdzie wytłumaczenie? Gdzie to Hej na początku rozmowy? To nie w jego stylu. COŚ SIĘ DZIEJE ! Ja o tym wiem !!
- Joe, co się tak patrzysz jakbyś ducha zobaczył ?! Pytam się co się dzieje do jasnej cholery ?!- rzuciłam kluczyki na blat, opierając się o szafkę i zakładając ręce na piersi.
Brunet tylko podrapał się po karku.
- Usiądź, i posłuchaj - widać było, że jest zdenerwowany.
Zagłębiłam się w miękkiej sofie. Wiedziałam, że to co za chwile mi powie będzie straszne.
- Czy... mówiłaś Jacksonowi o moim stypendium ?
Nosz w dupe... Zapomniałam, miałam nikomu a przede wszystkim JEMU tego nie mówić.
- Dobra, nie okłamię Ciebie. Powiedziałam, ale przepraszam. Chyba nie jesteś na mnie aż tak zły ?
Spojrzał na mnie gniewnie. Widać było w jego oczach żar rozczarowania i pogardy moją osobą.
- Lily, nie rozumiesz, on miał też je dostać, ale wyszły mu trochę gorsze wyniki ode mnie, a teraz jest na mega wkurzony, bo mu nie powiedziałem i nie wiem co teraz.
- Przepraszam, okej? Nie wiedziałam, nie zrobiłabym tego umyślnie. - spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
- Ja nie wiem czy mogę do ciebie mieć jeszcze zaufanie, Lily...
- Joe, no przestań! Czemu tak mówisz?- zacisnęłam pięści na miękkim oparciu fotela. Nigdy wcześniej nie zależało mi aż tak na jakiejś osobie.
Jednak on był inny...
- Dobra, dobra może sobie już pójdziesz, ja się z tym prześpię bo już nie wiem co mam o tym myśleć. - powiedział prawie krzycząc.
Wzięłam swoją torbę i wyszłam z mieszkania.
Gdy tylko zatrzasnął drzwi, łzy poleciały mi strumieniem...
Nie wierze, że pokłóciliśmy się o taką rzecz...Popędziłam zapłakana do mojego samochodu i zatrzasnęłam je, kładąc głowę na kierownicy.
W tej oto godzinie, myślałam o tym, jak bardzo mnie skrzywdził.
W tej oto minucie myślałam, jak bardzo ja go mogłam skrzywdzić.
W tej samej kurwa sekundzie poczułam, jak obaj zostaliśmy skrzywdzeni przez samych siebie...
Kolejne dni mijały w milczeniu, żadne z nas się do siebie nie odzywało, żadnych sms'ów po prostu urwał nam się nagle kontakt.
A ja czułam co?
Ból. Ból i pustkę.
-----------------------------------------------
Witam, Witam :>
Oto i pierwszy rozdział :)
Mam nadzieję, że się spodoba :>
U.
CZYTASZ
Message from the old friend
Teen FictionKiedyś najlepsi przyjaciele, teraz zupełnie obce osoby, unikające kontaktu wzrokowego na ulicy. Czy uda im się to naprawić ?