Rozdział 3

13.4K 602 42
                                    

18 urodziny.

Po akcji z włosami w domu rozpętało się piekło. Musiałam zachowywać się jak kopciuszek, ciągle kalali mi sprzątać bez przerwy mnie poniżali. Jedyne oparcie miałam w Chrisie to on pomagał mi w trudnych chwilach kiedy chciałam się zabić. Od śmierci rodziców moje życie było piekłem. Prze pół roku nie miałam życia kiedy do domu przyszła kobieta z domu dziecka łudziłam się, że mnie weźmie ale ona przyszła sprawdzić czy nic mi się nie dzieje. Za każdym razem kiedy przychodziła rodzice zastępczy stawali się strasznie mili, kiedy wychodziła wszystko zaczynało się od nowa te wyzwiska i kłótnie. Ale pewnego dnia Chris wpadł na pomysł powiedział, że kiedy skończę 17 lat weźmie mnie do siebie. Byłam strasznie zszokowana tą sytuacją ale bez wahania zgodziłam się na jego propozycję.

Starałam się nic nie mówić rodzicom ale kiedyś musieli się dowiedzieć. Przez trzy tygodnie wszystko było dobrze, a sytuacja trochę się uspokoiła. Kiedy przyszedł dzień moich urodzin nie spodziewałam się czegoś wyjątkowego traktowałam ten dzień jak każdy inny.

Gdy około godziny 16:00 wróciłam do domu niespodziewanie przy stole stali rodzice zastępczy nie wiedziałam czego mogę się spodziewać ale to co usłyszałam przerosło moje wszelkie oczekiwania pozwolili mi wychodzić dziennie na 3 godziny na miasto. Bardzo się ucieszyłam ale nie rzucałam się z radości im w ramiona tylko podziękowałam i poszłam do pokoju. Od razu zadzwoniłam do Chrisa i poprosiłam o spotkanie wzięłam oszczędności i wyszłam z domu.

Spotkaliśmy się w naszej ulubionej kawiarni w centrum miasta. Kiedy Chris zobaczył moje włosy powiedział, że wyglądam jakby smerf narobił mi na głowę i od razu poprawił mi humor.

Rozmawialiśmy o śmierci rodziców i o sytuacji w domu im bardziej drążyliśmy temat tym bardziej chciałam coś z tym zrobić. W jednej chwili wpadłam na pomysł, że wynajmiemy prawnika i pójdziemy do sądu. Oboje stwierdziliśmy, że dobry pomysł, wtedy spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że za 30 minut muszę być w domu. Szybko wstałam od stolika ubrałam bluzę i pożegnałam się z Chrisem. Biegnąc do domu myślałam o naszej rozmowie o rodzicach i o tych potworach z, którymi mieszkam. Na szczęście zdążyłam do domu na jednym tchu, kiedy weszłam do domu usłyszałam ojca, który powiedział tylko jedno zdanie „Masz szczęście" i kazał mi iść do siebie. Wtedy obudziłam w sobie ducha walki i postanowiłam, że jutro z Chrisem pójdziemy do prawnika.

SuzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz