Mięko. Cicho. Spokojnie. Idealnie. Nie. Nie idealnie. Gdyby nie mój ból głowy, tak strasznie mocny i naprawdę, bardzo irytujący, było by super. Ale nie jest. Trudno, pośpie jeszcze. Nie! Nie pośpie! Bo ten ból głowy mi na to nie pozwala! Szlag! Nagle słyszę dźwięk mojej komórki. Z zamkniętymi oczami i cichym mruknięciem wyszukuję go. Jest. Znalazłam. Nie patrząc kto dzwoni odbieram. Wciąż z zamkniętymi oczami.
-Halo? -pytam słabym głosem
-Halo! Część córuś! Gdzie jesteś?
-U Selen... -mrucze
-A no tak! O której przyjedziesz?- zapytał. Jak się wyśpie?
-A która godzina? -zapytałam
-10? Mogłabyś być w domu o 12?-
-Jasne... - mruknełam
-To super! Narazie! -zawołał i się rozłączył
-Narazie... -i odłożyłam telefon. Już prawie zasypiałam gdy nagle znowu zadzwonił
-Czego?- zapytałam już wkurzona. No ludzie! Łeb mi tu pęka!
-Halo?! Mel?! Gdzie jesteś?! -zapytał jakiś znajomy głos
-A kto pyta? Selen?
-TAK! Gdzie jesteś?! -zapytała
-U ciebie? -zapytałam
-No sorry, ale ja cię tu raczej nie widzę?- otworzyłam nagle oczy i rozejżałam się w miejscu w którym się znajduję. Ja go nie znam! Popatrzyłam na pokój o dość ciemnych barwach. Gdzie ja jestem?!
-Mel! Mel! MELODY?!-
-Selen, muszę kończyć, pa. -i sie rozłączyłam. Wstałam na chwiejnych nogach. Popatrzyłam w dół. Jestem tylko w gorsecie i czarnych majtkach w koronkę! Gdzie moja spódnica! I buty! Gdzie ja jestem?! Podbiegłam do drzwi i kiedy już miałam wyjrzeć co się za nimi znajduje, otworzyły się na oścież waląc mnie w głowe. Cholera. Wyglebałam się na ziemie a włosy opadły mi na twarz. Podniosłam szybko głowę, a w drzwiach kto się znajdował? No któż inny jak nie William Black.
Szybko wstałam i uciekłam pod kołdre. Z czego zaczął się śmiać.
-Jak tak biegłaś pod tą kołre tyłem do mnie mogłem podziwiać... -zboczony ropuch!
-Gdzie ja jestem?! Co ze mną robiłeś?! Jak tu sie znalazłam?! Nic nie pamiętam! Dlaczego nie mam na sobie spódnicy! Mów bo zaczne krzyczeć! - chłopak wyglądał dziś naprawdę... dobrze. Czarna bluza, rozpięta. Pod nią szara podkoszulka i czarne dresy opinające mu tyłeczek. Uśmiechną się zgryźliwie. Podszedł do łóżka i na nim usiadł. Uciekłam najdalej od niego. Na co on się skrzywił i zaczął iść na czterech łapach po łóżku w moją strone. Uśmiechał się przy tym jak psychol.
Gdy już znalazł się naprawdę blisko mnie zaczął mówić
-Jesteśmy w moim domu, dokładnie w pokoju gościnnym. Co z tobą zrobiłem? Nic. Niestety. Co ty raczej ze sobą zrobiłaś... zna się swój umiar, wiesz? Zaczełaś coś bredzić o tęczy i tak dalej. Potem jak cię niosłem i pytałem gdzie mieszkasz, złapałas za mój pośladek brędząc coś że mam dziwne plecy. To już wytrzymałem, ale kiedy mi się wyrwałaś i wskoczyłaś na fontanne w parku myślałem że cie udusze. Wiesz co zrobiłaś?!- przełknęłam śline
-Co? -zapytałam słabo
-Wskoczyłaś do wody, zdjełaś spódnice i założyłaś ją jakiejś starszej pani, która ci się przyglądała, na głowe!- upss...
-Kiedy ona zaczeła uciekać ty ją zaczełaś rzucać swoimi butami i gonić z okrzykiem "ODDAWAJ MOJĄ
SPÓDNICE SUKO!!!"- Ajajaj... biedna pani. Przeżyła szok...
Zrobiłam się cała czerwona a on kontynuował
-Potem kiedy w końcu cię złapałem, wciągnełem cię do tego pokoju i zamknąłem na kluczyk. Abyś nie zwiała. -uśmiechną się szeroko, sztucznie.
-Koniec. A, właściwie nie. Wczoraj kiedy wchodziliśmy do pokoju spytałem się ciebie jak mi się odwdzięczysz. Powiedziałaś że możesz dać mi swoją buzie. Jak się spytałem o co ci chodzi powiedziałaś mi że jakiś chłopak zapytał się ciebie czy dasz mu buzi. Nie dałaś więc zabrałaś mu ten przeeeepyszznyy kolor tęczy i uciekłaś. Potem powiedziałaś że mi możesz dać... - przybliżył się do mnie znowu na czterech nogach, bliżej.
-Obiecałaś... mogę odebrać obietnicę?- zapytał uśmiechając się przebiegle. Nic nie pamiętam! Cholera.
-Byłam pijana, a tak wogóle złaź ze mnie! -zrzuciłam go siebie i się skrzywiłam. Co za palant!
-No nie bądź już taka! Wczoraj byłaś jak najbardziej chętna! -zachichotał. Nabija się ze mnie!
-Możesz przestać?! -zawołałam
-NIE! Gdybyś zobaczyła mine tej starszej kobiety!!! Boże!!! To było cudowne!!! A, i coś jeszcze.
-No czym chcesz mnie jeszcze dobić, słucham?! -zawyłam zakrywając twarz poduszką
-Możesz mi wyprać kurtkę z tej całej tęczy?- zapytał zabierając mi poduszkę
-Jakiej tęczy?! - zawyłam jeszcze głośniej.
-Wczoraj nią rzygałaś... -o nie....
-Nie gadaj że ci się zrzygałam na plecy... -już nie wytrzymałam i zaczełam się śmiać. Głośno.
-Masz zabawny śmiech... -odrazu zamilkłam
-Brzmisz wtedy jak koza... -walnełam go poduszką
-Wal się... - głowa jeszcze bardziej zaczęła mnie boleć więc złapałam się za nią i jęknełam cicho.
-Jeszcze nie zacząłem, a ty już jęczysz..- popatrzyłam na niego.
-Może byś był tak miły i dał mi jakąś tabletke przeciwbólową?! I przy okazji jakąś wodę?!- dużo wody...
-Przecież leży na stoliku... -to prawda, na stoliczku leży pełna butelka z wodą a obok niej apap. Cudownie. Wpiłam się w tą butelke nie mogąc przestać. Zobaczyłam kontem oka jak jakąś ręka zbliża się do butelki i ją ściska. W wyniku czego oblałam się wodą. Gdy cała reszta wody znalazła się na mnie popatrzyłam na tego ropucha wijącego się na ziemi ze śmiechu. Rzuciłam w niego butelką, ale to nic nie pomogło. Wkurzona krzyknełam.
-Możesz przestać?! - przez chwilę ucichł i popatrzył się na mnie. I znowy zaczął się śmiać. Ja go już nie rozumiem. Najpierw jest cholernym dupkiem, potem jeszcze gorszym dupkiem, zaraz po tym jest czuły, jeszcze groźny, przerażający, potem radosny, a potem jeszcze raz groźny. Kim on do cholerny jest?!?!
-Możesz dać mi jakieś spodnie?! -zawyłam. Przestał się śmiać i wstał.
-Leżą w nogach łóżka, tak jak i bluzka oraz buty. Czekam na ciebie na dole. Lepiej się pośpiesz. -wyszedł z pokoju. Spojrzałam na ciuchy przedemną. Czarne skórzane rurki, strasznie obcisłe. Jak? Nie miał czegoś mniej... seksownego? Bluzka żarówiasto żółta i obcisła. Pokazująca trochę za dużo. A buty to jakieś czarne szpilki.
Mogę wiedzieć, skąd on to ma?!
Założyłam szybko ubrania. Kontem oka zobaczyłam bluzę którą zostawił chłopak. Co mi tam?! Założyłam ją, i od razu otulił mnie jego zapach.
Wyszłam z pokoju biorąc do ręki gorset. Pobłądziłam chwile aż w końcu znalazłam schody. Zszedłam po nich tak szybko, na ile pozwalały mi buty. Spojrzałam w lewo, drzwi, w prawo, drzwi, prosto, drzwi. Wszędzie te drzwi.
Nagle wyszedł z tych po lewo Will. Zatrzymał się gwałtownie na mój widok. Na co się gapisz? Czyżbyś na moją twarz widział w okolicy klatki piersiowej?!
-Skąd masz te ciuchy? Nowe?- zapytałam odwracając jego uwage
-Porąbało cię? Jakieś laski które do mnie przychodzą, w wiadomym celu, zawsze coś zostawią. Zazwyczaj po jednej rzeczy czy coś... -ruszył do drzwi po prawo pokazując mu abym szła za nim. Super. Mam na sobie ciuchy jakieś tapeciary. Tego jeszcze nie było.
-Dużo ich już nazbierałeś? -zapytałam. Zatrzymał się. Odwrócił się z seksownym uśmieszkiem
-Całą garderobę... -świetnie. Cholerny playboy.
-aha... -dał mi do ręki jakąś siateczke
-Masz w niej śniadanie. Zjesz po drodze. Chodź. -złapał mnie za nadgarstek i pociągną za sobą
-Odwioze cie.- że co?!
-Dzięki? -zapytałam niepewnie
-Nie ciesz się tym, w zamian masz mnie w szkole ignorować, i najlepiej zostawić w spokoju. Mam ciebie już dość. -wiedziałam że coś się za tym kryje
-To ty przyżeknij że już nikomu nie dokuczysz! -wyśliszmy na zewnątrz i idziemy w stronę jego auta które po dziełu Stelli Jest już zadziwiająco czyste. Wielka szkoda, podobał mi się ten rysunek.
-To nie ty stawiasz warunki, tylko ja. I nie zgodze się na to. Moge jedynie dać spokój tobie i temu kurduplowi. - mrukną wsiadając do auta. Oczywiście drzwi musiałam sobie sama otworzyć. Wsiadłam.
-Już mówiłam, ona ma na imię Stella!- powiedziałam zapinając pas.
-MOŻESZ SIĘ ZAMKNĄĆ?!- krzykną na co sie skuliłam. Nic już nie powiedziałam tylko zakryłam twarz we włosach. Czy on musi tak krzyczeć? Ciągle czekałam aż ruszy, i w końcu pojedziemy. Ale on stał jakby na coś czekał. Spojrzałam na niego. Patrzył się na mnie. Speszona się odwróciłam się od niego. Przecież wie gdzie mieszkam! Czego może więcej chcieć?! Nagle zabrał mi gorset z rąk i wyrzucił przez okno. Co do...?!
-Kolejny ciuszek do kolekcji... -mrukną pod nosem i ruszył samochodem z piskiem opon. Kiedy tak jechaliśmy zastanowiłam się chwile. Czyli dzisaj to ostatni dzień w którym z nim rozmawiałam? Już mam skończyć z ciągłymi zemstami? Mam o nim zapomnieć? Popatrzyłam na niego. Jest strasznie skupiony na drodze, wygląda tak jakoś dziwnie. Uśmiechnełam się ze łzami w oczach.
-Lubie cię.- chłopak drgną na dźwięk mojego głosu i spojrzał na mnie. Lecz nie zdążył już zobaczyć mojej twarzy, bo odwróciłam się, niezauważalnie pozbywając się łez. Zahamował nagle. -Co ty wyprawiasz, chcesz nas zabić chory pojebie?! - krzyknełam
-Dlaczego? -zapytał, opierając się o kierownicę.
-Dlaczego chcesz nas zabić?! Siebie się spytaj! -krzyknełam
-Dlaczego mnie lubisz? Przecież jestem takim dupkiem, bez serca, ciągle mam ochotę coś komuś zrobić, jestem zły, jak ty to mówisz, potworem. Ciągle kogoś krzywdze, więc dlaczego? DLACZEGO MNIE DO CHUJA LUBISZ?!?!- ostatnie zdanie krzykną oderzając o kierownice. Nie odpowiedziałam, bo wiedziałam że odpowiedź go rośmieszy. Wzruszyłam ramionami i popatrzyłam w okno. Nagle poczułam że wysiada z auta i obchodzi do okoła samochód. Otwiera moje drzwi.
-Rozpinaj się, i wypierdalaj z mojego samochodu. Już. -powiedział chamując się przed furią.
Spełniłam jego polecenie a on momentalnie popchał mnie na samochód, przed tym zamykając drzwi. Przyssał się do mojej szyji a ja próbowałam go odepchnąć, na marne. Złapał moje ręce i przyciną je po bokach mojej głowy.
-Odpowiedz, dlaczego?! - odczepił się ode mnie i rzucił na pobocze lasu.
-Dlatego bo widzę że żałujesz!!! Widzę że żałujesz wszystkiego co robisz!!! Czasem są takie momenty że zapominasz udawać, i ja to widzę!!! Nie jesteś zły, ty chcesz być zły!!! To wielka różnica! Ale nie dajesz już sobie rady!- krzyknełam wstając ale nie długo postałam bo zaraz znowu wylądowałam na ziemi a Will na mnie. Jego oczy wyrażały tak wiele, gniew, ból, żal, wszystko.
-Odwal się ode mnie Melody, nawet nie wiesz jak się mylisz. -
Już miał wstać, ale złapałam go za policzki i przyciągnełam do siebie
-Twoje obiecane buzi.- wyszeptałam, po czym go pocałowałam.Co myślicie o tym rozdziale? Pisać, pisać, chcę wiedzieć jak najwięcej! Zapodajcie najlepsze cytaty!(jak najwięcej)
Czeekam ;*
CZYTASZ
Bad Prince
RomansaOna- Zawsze miła, skromna, chętna do pomocy. Staje w obronię słabszych nie oczekując niczego w zamian. Uparta, czasem trochę wredna. Ale tylko dla Niego. On- Istny diabeł w ciele sexownego faceta. Groźny i niebezpieczny. Nie panuję nad emocjami. I...