Telefon

542 54 0
                                    

Dostałam w prezencie na urodziny telefon. Niby nic wielkiego, ale jednak, co nie? Pewnego dnia położyłam go na stole. Poszłam gdzieś na chwilę, a kiedy wróciłam telefonu nie było. Szukałam wszędzie, ale nigdzie go nie znalazłam. - No nic. Znajdzie się później - szepnęłam do siebie i poszłam do sąsiadów. Piłyśmy z koleżanką kawkę, jadłyśmy ciasteczka, gadałyśmy. Standard. Nagle moja przyjaciółka dostała SMS-a. Z mojego numeru! Ale przecież... Nie ważne. "Dom. Już" odczytałam w myślach wiadomość.

Podziękowałam i poszłam do domu. Telefon leżał na stole. W dosłownie takiej samej pozycji jak go zostawiłam. Nic nie mogło go ruszyć. Dom był pusty, nie miałam zwierzaków... Drzwi były zamknięte na klucz... Ze strachem wsłuchiwałam się w ciszę panującą w domu. Przeszukałam cały dom, aby upewnić się, czy coś tu nie wlazło, np. jakiś człowiek. Ale nie... Nikogo nie było. Po za tym, musiałby wybić szybę albo być duchem. Być... Duchem... Osłupiona stwierdziłam, że nie sprawdziłam jeszcze strychu. Wzięłam nóż i poszłam na górę. Szur szur - to usłyszałam wchodząc po schodkach. Dźwięk nasilał się z każdym przebytym przeze mnie stopniem. W końcu dotarłam na szczyt schodów. Duchem... Być duchem... Z przerażeniem podeszłam do płachty prowadzącej do innego pokoju strychu. To stamtąd dobiegały mnie te dźwięki.

Odsunęłam płachtę i moim oczom ukazał się makabryczny widok. Mężczyzna wisiał powieszony za szyję na lince. Miał wydłubane oczy, poobcinane palce i wnętrzności na wierzchu. Wszędzie krew i jej ostry zapach. Podeszłam do niego i złapałam go za rękę. - Kochanie... Przestań mnie straszyć... Jestem twoją żoną, kocham cię...



Autor: ?

Horror StoriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz