Krótko od autorki:
Annyeong~
Nie jest to napisane po mistrzowsku, a właściwie pchnięte impulsem. Początkowo planowałam, że będzie to tylko one-shot, ale wyszło, jak wyszło. Ma składać się z pięciu krótkich części, ale jak to będzie w praktyce? Tego nie wiem. W każdym razie, zapraszam do czytania wszystkich, nawet tych, którzy nie są fanami BTS. (Po za tym, wielkie dzięki moje wy kochane dreamer_echelon i Lusia01 za znoszenie mojego gadania na ten temat :P)
Luty, 2015 rok (ferie)...
Cześć, jestem V, a to jest Jungkook, pochodzimy z Korei. Miło cię poznać - powiedział po angielsku chłopak o azjatyckich rysach i różowych włosach. A gdyby tak dało się lepiej zdefiniować ten kolor? To nie był przecież typowy róż, a bardziej różowe refleksy na jasnych włosach. Wyglądało to, jakby wcześniej miał blond albo jasnobrązowe włosy i ufarbował się pianką czy szamponetką na różowo lub czerwono i do tej pory się do końca nie zmyło. Nadążacie?
W zasadzie, całkiem ciekawie to wyglądało.
Spojrzałam na drugiego z chłopaków, który trzymał kamerę. Ten z kolei miał czarne włosy. Wcześniej widziałam, jak zagadują innych ludzi na ulicy i pytają ich o różne rzeczy. Uśmiechnęłam się lekko, po czym zwróciłam do różowo-włosego:
- Czy to będzie w Internecie? - zapytałam.
- Nie, to na pamiątkę. - Wyszczerzył się. - Więc, jak masz na imię?
- Jestem Izabela i jestem z Polski, także się nie dogadamy - rzekłam krótko i odwróciłam się, by odejść, ale zostałam złapana za ramię. Spojrzałam w te iście szczenięce oczka i zapasałam ręce.
- Nie idź sobie! - Zrobił smutna minkę i dla dodania efektu wystawił dolną wargę.
Przewróciłam oczami.
- Słuchaj, V. Jestem k-poperką, wasz zespół znam z nazwy, a was tak mniej więcej: ty naprawdę nazywasz się Kim Taehyung. Chętnie bym została, wzięła autografy i zrobiła sobie z wami zdjęcia, ale serio, spieszy mi się i muszę lecieć - powiedziałam i odwróciłam się ponownie.
Po chwili zorientowałam się, że te dwa przygłupy, które nie rozumieją, że człowiekowi zwyczajnie się spieszy, równają ze mną tempo. Ja to mam szczęście... Może by ich tak zgubić...? Londyn to w końcu duże miasto, a ja dzięki kochanej rodzince znam je całkiem dobrze...
- A możemy ci potowarzyszyć? - zapytał Jungkook.
- Skończył wam się materiał, czy jak? - Uniosłam brwi, celowo przyśpieszając kroku.
- Nie mamy żadnych znajomych w Polsce! - odparł V. - Także, okazji na zakumplowanie się z Polką szybko nie będzie.
Prychnęłam, po czym starałam się całkowicie zignorować ich obecność.
- Ile masz lat? - Padłam. Chyba już całkiem skończyły mu się pytania.
- W tym roku czternaście - westchnęłam, czując, że to będzie długa droga do kina.
Oboje spojrzeli po sobie jakby nieco zdezorientowani, po czym różowowłosy, jak gdyby nigdy nic, zaczął mnie pytać o wszystko, co potrafił wypowiedzieć aż do chwili, w której stanęłam pod kinem.
- Wybaczcie, teraz serio muszę już iść - oznajmiłam, w głębi ciesząc się, że wreszcie sobie pójdą i zostawią mnie i moje kochane kuzynostwo, które, jeśli tylko ich zobaczy, zacznie o wszystko wypytywać, a jak im powiem, że ich nie znam, będzie jeszcze gorzej.
- Pójdziemy z tobą - powiedział, a zrobiłam mentalnego facepalma.
- A jeśli się nie zgadzam? - zapytałam.
Oboje wzruszyli ramionami, po czym ten z kamerą odpowiedział:
- I tak pójdziemy!
Miałam ochotę zacząć jęczeć. Dlaczego ja? Dlaczego mnie to spotkało?
Możliwe, że większość osób skakałaby na moim miejscu z radości i ponad połowa pewne zaraz by mnie zhejtowała, jak ich kochanych biasów mogłam olać? Miałam zły dzień, a tym bardziej opuścił mnie humor na rozmowę z kimkolwiek. Nawet, jeśli miałabym zobaczyć jakąś światowa gwiazdę, znaną wszem i wobec, to nie dzisiaj.
Wręcz pofrunęłam do kasy, by tylko kupić bilet i zaszyć się na sali obok mojego kuzynostwa, z daleka od dwóch, choć w prawdzie przystojnych, to starszych i wkurzających Koreańczyków.
Kiedy już myślałam, że udało mi się ich zgubić, zasiadłam sobie tuż obok mojej kuzynki Karoliny. Odetchnęłam z ulgą i z moich ust wypsnęło się ciche ,,tak", no a ona spojrzała na mnie jak na wariatkę. Machnęłam ręką, by nie pytała.
Mówiłam już, jakie mam kochane szczęście? Obaj, z szerokimi uśmiechami pojawili się i zajęli miejsca w tym rzędzie, co ja, z czego V obok mnie. Oczywiście, bo niby, czemu nie? Przecież w całym kinie nie ma żadnego innego miejsca!
Wyczuliście ten sarkazm, prawda?
Po jakimś czasie Karolina zasnęła, a jej brat był tak zapatrzony w film, że nawet, jakby pociąg wjechał w kino, on by nie drgnął. Chyba, żeby zasłonił mu ekran. Wtedy to co innego. Tak to ogląda się rodzinnie maraton ,,Transformers".
V skierował opakowanie popcornu w moją stronę, częstując mnie, ale ja pokręciłam głową. Po niespełna sekundzie popcorn znów skierował się w moją stronę, a ja ponowiłam ruch głową. Za trzecim razem pudełko zasłoniło mi ekran, więc ze skrzywiona miną wzięłam jedno ziarno prażonej kukurydzy i wsadziłam do ust, przeżuwając go z pokerową twarzą.
Po jakiś pięciu minutach zobaczyłam przed sobą żelki, tym razem od Jungkooka. Westchnąłem z irytacją i spojrzałam na obu Koreańczyków.
- Wam o coś chodzi - powiedziałam tak, by mnie usłyszeli.
- Chcemy być mili. - Różowowłosy uśmiechnął się słodko.
- Yhym - mruknęłam, nie zbyt im wierząc.
- Dobra, prawda jest taka, że ten tu nie może ścierpieć, że go totalnie olałaś - powiedział brunet, po czym został kopnięty przez V w kostkę, a ja uśmiechnęłam się dumnie.
- Umiesz śpiewać? - zapytał.
- Chyba - odparłam na pytanie V totalnie obojętnym tonem.
- Nie ignoruj mnie. - Zrobił minę naburmuszonego pięciolatka, przez co kąciki moich ust skoczyły do góry.
- A co, rzadko ci się to zdarza, jak mniemam?
- Nie zdarza. - Zapasał ręce i zsunął się w fotelu.
- Rozumiem, że mogę czuć się wyjątkowa. Możesz zacząć się przyzwyczajać - zaśmiałam się i wróciłam wzrokiem do ekranu, który już dawno przestał mnie interesować.
- A tańczyć? - znów się odezwał, a jakiś chłopak z tyłu kopnął jego fotel, zapewne już zirytowany jego ciągłym gadaniem.
- A co cię to? - odparłam pytaniem na pytanie, szepcząc.
- Wytwórnia szuka młodej gwiazdki, najlepiej z innego kraju... - powiedział, także szeptem.
- Aha - rzuciłam, nie dając mu dokończyć.
Totalnie nieprzejęta informacją, jaka przed chwilą dotarła do moich uszu, dalej wpatrywałam się w film. Na moim miejscu wiele dziewczyn pewnie zaczęłoby piszczeć i wydzierać się na całe kino. Ale ja do takich nie należałam. Nie chciałam być trainee. Owszem, niegdyś marzyłam o byciu gwiazdą estrady lub wielkiego ekranu, ale nie na wschodzie. Jednak tylko ze względu na ilość roboty.
Kiedy wychodziłam z rzędu, V wsunął mi do rąk wizytówkę wytwórni. Podziękowałam, choć doskonale wiedziałam, iż tam nie zadzwonię. Możecie mnie nawet tramwajem przejechać, ale nie zadzwonię tam.
~~~~~~~~
Co myślicie? Podoba wam się, czy raczej nie za bardzo? Wszytko, co chciałam napisać, napisałam u góry, więc nie będę się rozpisywać.

CZYTASZ
Sześć Lat I V (BTS)
FanfictionWiadomo, że jeden dzień może odmienić wszystko... ,,Cześć, jestem V" Naprawdę, dosłownie wszystko... ,,Wytwórnia szuka młodej gwiazdki" ...nawet, jeśli tego nie chcesz. ,,[...]nie zadzwonię tam" Czy przyjaźń jest możliwa, kiedy dzieli was sześć lat...