Zatem, pamiętałam jednak!
Chciałabym Wam wszystkim życzyć zdrowych, wesołych, pełnych rodzinnego ciepła świąt, z kimkolwiek i jakkolwiek je spędzacie. Po za tym, spełnienia wszystkich marzeń (wattpadowym pisarkom popularności waszych wytworów ;) a czytelnikom znajdywania samych najlepszych historii), szczęścia w miłości, dużo radości, smacznej wigilijnej kolacji, udanych prezentów oraz chociaż odrobiny śniegu (u mnie nie ma :/)! Niech szczęście was nie opuszcza i zawsze bądźcie uśmiechnięci. :)
Nie jestem najlepsza w składaniu życzeń XD
No a oto coś w gatunku prezentu, a mianowicie dwie, krótkie retrospekcje chronologicznie znajdujące się niedługo po pierwszym rozdziale opowiadania.
Oto i one!
24 lutego 2015 r.
Cała droga na lotnisko została przebyta niemal w milczeniu. Chłopaki próbowali nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, ale nieszczególnie im to szło. Może trochę Rap Monowi, bo przynajmniej przez chwilę nawiązał z nią konwersację o pogodzie. Dlaczego to zawsze jest pogoda?
Wreszcie dojechali pod budynek lotniska i wysiedli z vana. Ale przecież, co to byłby za lot, przed którym nie idzie się do toalety?
Izzy, kiedy dowiedziała się, że jej rodzice i menedżer nie idą, złapała mamę za ramię i zrobiłaminę zbitego psa.
– Co? Z nimi? Oni mnie zgubią i zapomną, albo sprzedadzą za rogiem jakiemuś Arabowi w zamian za wielbłąda! – wierzcie mi, widzieli takich, którzy przyjechali z cyrkiem. To była zwykła wymówka, żeby z nimi nie iść.
Menedżer, który jako-tako polski ogarniał, zaśmiał się.
– Uwież mi, nie zgubią. A nawet jeśli, to, jak psy na smyczy z nosem przy podłodze, będą musieli cię szukać – powiedział po angielsku i się uśmiechnął.
To jej nie pocieszyło. Z miną skazańca ruszyła za ucieszoną siódemką.
– Musimy cię nauczyć pewnych rzeczy – zaczął Tae. – Mówiłaś, że jesteś kpoperką, prawda?
Niechętnie skinęła głową.
– Więc zapewne znasz taki zwrot jak ,,oppa"? – uśmiechnął się Jungkook.
– Nie licz na to – rzekła z kamienną twarzą. – Ani mi się śni. Może jeszcze skarbie, co?
– Dlaczego nie, kochanie? – zażartował brunet, a reszta się zaśmiała.
26 lutego 2015 r.
Uchyliła drzwi. Raz, dwa, trzy... ona czwarta. Uff, nie jest ostatnia.
W środku czekały dziewczyny, które widziała pierwszy raz w życiu. Nie wiedziała,jak się nazywają, ani tym bardziej, na jakiej pozycji w zespole będą. Sama Izzy miała być tancerką i wiodącym wokalem.
Siedziały na podłużnej ławce, jakie stoją (a przynajmniej powinny) na szkolnych korytarzach, ubrane w luźne ubrania. Wszystkie miały ciemne włosy i brązowe oczy w rożnych odcieniach, ale Azjatki były tylko dwie. Izabela wiedziała, że jedna jest Koreanką, a druga Hinduską. Wraz z nimi siedziała Arabka. Wszystkie wydawały się zestresowane.
– Annyeong – przywitała się, kłaniając i usiadła na ławce obok nich w stosownej odległości. Odpowiedziały tym samym.
Patrzyły po sobie. Koreanka uderzała palcami w swoje kolana, nucąc cicho. Izzy złapała jej spojrzenie, na co ta wymusiła uśmiech i westchnęła. Wyglądała jak kłębek nerwów.
– Tak w ogóle... to jak wam na imię? – zagadnęła Hinduska, obok której siedziała – Mnie w sumie nic nie powiedzieli.
– Mnie też, sama się musiałam wypytać. Aisha – przedstawiła się Arabka.
– A ja Hyemi. – Koreanka przestała się bawić palcami.
– Izabela, a tobie? – uśmiechnęła się delikatnie, kierując pytanie do Hinduski.
– Hinri.
Siedziały potem chwilę całkowitej ciszy.
– Trochę się stresuję – wyznała Hyemi.
– Ja też – potwierdziła Izzy.
– Spokojnie, nie ma czym – uspokoiła je Arabka. Znaczy... przynajmniej próbowała.
– Zazwyczaj jest się trainee dłużej, a my mamy debiutować już za trzy miesiące – odpowiedziała jej Hyemi.
– Damy radę – rzekła pewnie Aisha. – Zdaje się, masz być naszą liderką, unnie?
Hyemi skinęła głową.
– I główną raperką – dodała.
– Uuu, to ja, nie wiem, jakim cudem, visual i rap – uśmiechnęła się. – A wy?
– Wokal wiodący i tancerka – Izzy była nawet zadowolona z tego, że trochę się rozluźniły.
– Wokalistka i tancerka – oznajmiła Hinri. – Wiadomo coś o tej, której tu nie ma?
– Prowadząca tancerka i maknae. Nazywa się Dayo – odpowiedziała Hyemi, w tym samym czasie, w którym do pomieszczenia, niczym jakaś filmowa gwiazda, weszła Afroamerykanka. Nie przywitała się, a jedynie spojrzała na pozostałe dziewczyny z wyższością, po czym podeszła bliżej i oparła się plecami o ścianę.
Dziewczyny wymieniły spojrzenia, a Aisha przewróciła oczami. Resztę oczekiwania spędziły w grobowej ciszy.
CZYTASZ
Sześć Lat I V (BTS)
FanficWiadomo, że jeden dzień może odmienić wszystko... ,,Cześć, jestem V" Naprawdę, dosłownie wszystko... ,,Wytwórnia szuka młodej gwiazdki" ...nawet, jeśli tego nie chcesz. ,,[...]nie zadzwonię tam" Czy przyjaźń jest możliwa, kiedy dzieli was sześć lat...