Wróciłam do domu. Nie dość ze mam koszmarny dzień, to jeszcze musiałam natknąć się na pedałka. Nawet nie miałam ochoty z nim prowadzić konserwacji. Kiedy przekroczyłam próg domu od razu udała się do mojego pokoju. Jak zwykle samotna spędziłam ze sobą czas. Byłam zdruzgotana i przestraszona. Jak mogłam być tak głupia i wystrzelić w niego tym pistoletem? Panuje we mnie nieograniczony stres. Z tego wszystkiego zasnęłam.
Obudziłam się około godziny 18:00, nie poszłam tego dnia do szkoły. Moich rodziców i tak to nie obchodziło. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek jedzenie, więc napiłam się wody, którą wyciągnęłam z pod łóżka. Wzięłam dwa duże łyki i odstawiłam przedmiot na poprzednie miejsce. Poszłam do łazienki, aby się trochę ogarnąć. Stanęłam przy lustrze i wpatrując się w samą siebie zaczęłam myśleć.
- Czemu ja to zrobiłam?! Czemu byłam tak głupia? Czemu musiała się bawić w to gówno? Teraz to musze jakoś naprawić.
Rozpłakałam się. Co się ze mną stało? To wszystko przez ten strach. Boje się ze ktoś tu zaraz wejdzie, włamie się i mi zrobi krzywdę. Życie w strachu jest bardzo uciążliwe.
Wróciłam do pokoju. Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam sprawdzać wiadomości, jedna była od Andy'ego
- Co tam u ciebie?
Bez namysłu odpisałam
- Koszmarnie, boje się Andy boję się
- Zaraz będę.
Nie chciałam aby przyjeżdżał, ale przynajmniej będę się czuć bezpieczniej. Poszłam do kuchni w celu przygotowania jakiegoś posiłku dla mojego gościa. W czasie robienia jedzenia zauważyłam że ktoś świeci latarką w okno, które dawało widok na ogród, który znajdował się z tyłu domu. Przeraziłam się, poszłam do drzwi wejściowych aby upewnić się czy na pewno są zamknięte. Wróciłam na poprzednie miejsce z spokojnym sumieniem, że drzwi są zamknięte. Schowałam się za regałem w kuchni, siadłam podkurczając nogi. Światło w oknie było coraz wyraźniejsze, miałam wrażenie, że się zbliża. Schowałam głowę w dłonie i oparłam je o kolana. Ze strachu zaczęły mi spływa łzy. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Nie odpowiadała, jestem pewna że to oni, przyszli po mnie. Po chwili ciągłego pukania usłyszałam odgłos które mnie uspokoiły
- Lakita to ja Andy
Otarłam szybko łzy i pobiegłam do drzwi. Wpuściłam Andy'ego do środka i od razu wtuliłam się w niego. On objął mnie mocno i zamykając drzwi wróciliśmy do kuchni.
- Co jest mała? - spytał po chwili.
- Nie wiem co się ze mną dzieje, zawsze dawałam sobie z tym radę, teraz nie umiem.
- Jestem tu aby cię chronić, Nie zostawię Cię. A co to? - wskazał no światło odbijające się w oknie.
- O dłuższego czasu tam jest, nie miałam odwagi żeby pójść i sprawdzić.
- Idź i się schowaj szybko! - wybiegł z domu i pobiegł w tamto miejsce.
Nie posłuchał się, poszłam za nim. Kiedy tam dotarłam, zobaczyłam Andy'ego stojącego tyłem do mnie i rękami podniesionym ku górze. Światło było tak oślepiające, że nie byłam w stanie rozpoznać sprawców. Miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam co robić.
Dobra mam! Te światła wydają się tak jakby świeciły z jakiegoś auta, więc przez przypadek odpalę i pojadę kawałek. Pobiegłam na około domu. I tak te światła były z reflektorów. Spojrzałam kontem oka na kolesi w czarnych skórzanych kurtkach, jeden był łysy, a drugi wręcz przeciwnie. Otworzyłam leciutko drzwi i wsiadł na miejsce kierowcy. Nerwy wzięły górę i trzęsącą się ręką przekręciłam kluczyki w statyjce. Wrzuciłam bieg wsteczny i szybko wykręciłam. Następnie wjechałam na ulicę. Pojechałam w tą stronę na której stał Andy, zauważyłam że w prawej ręce trzyma pistolet, spojrzał się na mnie ze spokojem, a następnie pobiegł do oprawców. Nogi nie zdejmowałam z gazu, wręcz go cały czas dociskałam. Zauważyłam telefon na siedzeniu pasażera, postanowiłam zadzwonić do Dragona.
- Dragon, wiem ze o tej porze się zabawiasz, ale to jest bardzo ważne- wypowiedziałam jednym tchem- przyjedź teraz do mojego domu, teraz.
Usłyszałam tylko krótkie "ok". Nie wiem co teraz mam zrobić wrócić? Może Andy potrzebuje pomocy? Zwróciłam gwałtownie i Pojechałam w stronę domu. Zajęło mi to 10 minut. Łamałam wszystkie przepisy, no ale to nie mój samochód. Zaplanował trochę dalej od domu. Wysłałam i zaczęłam biec. Zaraz potem znalazłam się na ogródku. Andy dawał sobie świetnie rade. Skryłam się za płotem i obserwowałam co się dzieje. Byłam gotowa, aby w razie czego pomoc Andy'emu. Nie oczekiwanie pojawił się Dragon który rzucił się na jednego z oprawcy. Po nie długiej chwili zostali oni obezwładnieni i przywarci do płotu. Usłyszałam cicho groźby, które mniej więcej składy się z ostrzeżeń. Po całej tej akcji Dragon wywiózł ich gdzieś, natomiast ja z Andy'm wróciłam do domu.
- Dziękuję Ci bardzo, jesteś bardzo odważny, będę ci wdzięczna do końca życia! - przytuliłam go
- Każdy by to zrobił, ale gdyby nie ty nie wiem co by było ze mną w tej chwili- uśmiechnął się- Ale wiesz, nie możesz tu zostać, kiedy mnie nie będzie nie wiadomo jak się to wszytko potoczy. Spodziewaliśmy się tego dzisiejszego napadu.
- Był ten cały Richard? - spytałam
- Nie, byli tylko jego ludzie. Robią wszystko to co im powie ich szef. Postanowiliśmy, że dla twojego bezpieczeństwa będzie najlepiej, jak zamieszkasz z Dragonem, on cię zawsze obroni.
- Jeżeli mnie to ma uchronić to zgadzam się.
Poszliśmy na górę aby spakować moje najpotrzebniejsze rzeczy. Poinformuje rodziców o mojej wyprowadzce jak się trochę uspokoję. Dziś Andy strasznie mi zainponował, niby taki cichy, spokojny a bardzo odważy.
_______________
Hej wam!
Jest rozdział, może nie jest idealny, ale mi strasznie was brakowało! Jeszcze zachęcam was do mojego nowego opowiadania, które jest na moim profilu, nazywa się " Uncertainty" wpadniecie ❤
Pozdrawiam! Zostawcie coś po sobie