Rozdział 7

181 13 2
                                    

Obrócił klucz dwa razy w prawo, zamek delikatnie szczęknął. Popchnął dębowe wieko drzwi i już po chwili znalazł się w niewielkim korytarzu. Zaczął się uważnie rozglądać na boki, co powodowało coraz większą irytację i uczucie niesmaku. Skrzywił się nieznacznie, ale próbował to zamaskować myśleniem na temat jakiegoś bałaganu, w którym żadna część do siebie nie pasuje. Poczynił parę kroków z zamiarem wejścia na schody, ale widok śpiącego mężczyzny w salonie spowodował, że to właśnie tam ostatecznie zawędrował. Z politowaniem popatrzył na niego, a jednocześnie ogromnie mu współczuł. Wciąż.

Policzek przyciśnięty do poduszki, na której tańczyły jego roztrzepane w każdą stronę włosy. Połowa koca znajdująca się jedynie na dolnej partii ciała, a druga jego część spoczywająca swobodnie na drewnianej podłodze. Mógł więc bez problemu dostrzec, że nawet nie zdążył się przebrać, zapewne zbyt zmęczony długą i ciężką zmianą w szpitalu. Kitel lekarski wciąż opatulał jego umięśnione, młode ciało. Mógłby przyglądać się mu jeszcze dłużej, ale myśl dotycząca tego, jakim skończonym idiotą jest, skutecznie go otrzeźwiła. Z chytrym zamiarem wziął ze szklanego stolika pilot, włączył telewizor, i gdy znalazł pierwszą lepszą stację muzyczną, pogłośnił dźwięk, który momentalnie zerwał Noah na nogi.

Wciąż otumaniony blondyn spojrzał na Jamesa z mordem w oczach. Zacisnął ze złości pięści, czekając na jakieś wyjaśnienia. Ale Torn jedynie kpiąco się uśmiechał, i jeszcze żeby go bardziej zdenerwować, zasiadł w fotelu i złączył palce, z zaciekawieniem wpatrując się w Noah jak na obiekt z muzeum.

– Do cholery. – Przetarł dłonią zmęczoną twarz. – Jakim cudem się tutaj znalazłeś?

– Wszedłem przez drzwi. – Wyszczerzył się w jego stronę.

– I zaraz równie szybko możesz przez nie wylecieć – wysyczał pojedynczo każde słowo.

– Pamiętaj komu dajesz klucze do mieszkania – zwięźle odpowiedział i zaczął przeskakiwać po kanałach, ostatecznie zatrzymując się na jakiejś pogodnej pani, gotującej karaibskie przysmaki. – I nagle zrobiłem się głodny... Idę coś wszamać.

Klasnął w dłonie, po czym skierował swe kroki do kuchni. Niemal od razu pognał w stronę lodówki, ale jej zawartość od razu popsuła mu humor.

– Mleko, mleko, mleko – mruczał pod nosem. – O, patrz! Więcej mleka. I na dodatek jakiś spleśniały kawałek sera żółtego. Robiłeś ostatnio jakieś zakupy? – Zamknął z hukiem lodówkę i odwrócił się, od razu dostrzegając opartego o framugę Noah.

– Nie mam na to czasu. Jadam w pracy. – Wzruszył ramionami, kompletnie się tym nie przejmując. Bo rzeczywiście nie za wiele go to obchodziło. Gdzieś pomiędzy ciągłymi interwencjami w szpitalu, a wiecznym umartwianiem się i zalewaniem umysłu bolesnymi wspomnieniami, zapominał o głodzie. Znieczulał się na fizjologiczne potrzeby, będąc zbyt podatnym na wpływ ran psychicznych, które jeszcze się nie zagoiły. I nie był pewny, czy był na tyle gotowy, by pomóc się im zabliźnić.

– A na wysprzątanie swojego mieszkania masz czas?

Pomimo nawału pracy i brania dodatkowych zmian, które miały wypełnić jego nudne, samotne życie, wciąż utrzymywał porządek w domu. I był on nieskazitelny. Wręcz druzgocąco idealny. Każdy kąt pokoju odkurzony, każda szklanka pozmywana. Człowiek nie był w stanie dostrzec ani paproszka kurzu na żadnym z mebli. Było czysto, za sterylnie i właśnie ten ład tak bardzo przerażał Jamesa. Jakby Noah usilnie chciał wprowadzić spokój i harmonię do swojego życia, a wiadomo, że takie ono nie było. Jego umysł był naszpikowany licznymi dręczącymi myślami, które wylewały się z niego niczym woda z zapełnionej już wanny. Pomimo, że nawet o nich nie mówił głośno. Ale one wciąż tam były. Nawiedzały go o każdej porze dnia. Niespodziewanie, zdradziecko podsycając niezdrową obsesję. I właśnie tę obsesję mógł obserwować w zdjęciach, które wciąż wypełniały mieszkanie niebieskookiego mężczyzny. Niemal z każdego zakamarka wyłaniały się fotografie zjawisko pięknej kobiety – samotnej i uśmiechniętej bądź w towarzystwie Noah, który był wpatrzony w nią jak w obrazek. Te wszystkie krzywe zwierciadła ich upadłej, wielkiej miłości wprawiały Jamesa w przygnębiający nastrój. Czuł się wręcz nieswojo i z zatrwożeniem zaczął przekładać ciężar ciała z nogi na nogę.

Meet me halfwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz