W ostatnim tygodniu wakacji do Melbourne przyjeżdżają chłopaki którzy, jak twierdzą już stęsknili się za Hemmingsem, dlatego spędzamy w piątke każdą wolną chwilę i jest mi coraz bardziej smutno że zostają rozdzieleni, gdy patrzę na to jak świetnie się razem bawią i dogadują. Oni również nie mogą bez siebie żyć i jak sami twierdzą, wszystko się zmieni, co wzbudza we mnie wyrzuty sumienia, jednak Luke i tak wygląda na szczęśliwego i nie daje mi szansy długo się przejmować upewniając że podjął dobrą decyzję, mimo wszystko.
-Chłopaki chcą dziś iść na piwo, idziesz?-pyta blondyn kładąc się obok mnie, gdy spędzamy popołudnie w moim pokoju nie robiąc zupełnie nic pożytecznego.
-Zostanę, idź sam-uśmiecham się mierząc spojrzeniem jego twarz i podziwiając na nowo każdy jej detal.
-Czemu?
-Spędź z nimi trochę czasu, nie będę za Wami ciągle latać
-Przecież oni Cie lubią, chcą żebyś przyszła
-Wiem, ale na pewno chcecie też spędzić sami czas. Ja będę Cie miała teraz na codzień
-Kocham Cie-nachyla się nade mną składając na moich ustach pocałunek, po czym kładzie się obok i tak leżymy, nie odzywając się do siebie, ciesząc się swoją obecnością.
Luke: Jsstem pod Twoim domom
Schodzę z łóżka i pospiesznie kieruje się na dół starając się być cicho, ponieważ jest już prawie 1 w nocy, dlatego moi rodzice od dawna śpią i nie mam zamiaru ich obudzić z powodu niespodzianki jaką postanowił przygotować mi Hemmings swoją niespodziewaną wizytą. Przekręcam klucz w drzwiach i po ich otwarciu widzę uśmiechniętego blondyna, którego spojrzenie jest teraz nieprzytomne, po czym poznaje że jest kompletnie pijany.
-Moje słoneczko!-krzyczy, mijając próg budynku co nie jest w jego przypadku wcale takie łatwe, bo ma zaburzoną równowagę, przez co chwieje się na boki.
-Luke, zamknij się, moi rodzice śpią-zamykam drzwi po czym podchodzę do niego, a ten przyciąga mnie do siebie zamykając w niedźwiedzim uścisku, po czym głaszcze mnie po włosach całując w głowę.
-Tak bardzo tęskniłem, skarbie. A Ty tęskniłaś?
-Tak, ale proszę Cie, bądź ciszej-próbuję zmusić go by skierował się w stronę mojego pokoju, jednak on nie ma takiego zamiaru, wciąż stojąc na środku salonu.
-Ale ja Cie kocham, Twoi rodzice muszą o tym wiedzieć, kocham Cie jak wariat
-Chodź na górę-ciągnę go za rękę i w końcu ustępuje podążając za mną
-Do sypialni? Będziemy uprawiać seks?
-Luke!-szarpię go chcąc uświadomić mu że nie powinien krzyczeć takich rzeczy, kiedy moi rodzice śpią kilka metrów od nas, na co ten opuszcza głowę z miną smutnego dziecka i zatrzymuje się, a ja zmuszona do tego samego obserwuję go tracąc cierpliwość-Chodź
-Przepraszam
-No już dobrze, chodź
-Ale nie bądź na mnie zła, ja Cie kocham
-Nie jestem, chodź na górę
Gdy w końcu znajdujemy się w moim pokoju, on ponownie przytula mnie mocno do siebie, a ja czuję woń alkoholu wydobywającą się z jego ust.
-Jesteś moją miłością życia, wiesz?
-Dobrze, idziemy spać
-Będziesz moją żoną. Wyjdziesz za mnie?
CZYTASZ
Wrong Number ✔️
FanfictionLuke: Powinienem mieć Twój numer? Sky: Nie, idioto. Aż z tyloma mnie zdradzałeś że teraz nie ogarniasz u której masz rzeczy? #7 w Fanfiction-02.11.2015 ❤️