Sammy
Moje serce pękało odrobinę, gdy patrzyłam jak mój Ash przytula Candy. Jak mógł mi to robić? Okej, wyjechałam i zostawiłam go bez słowa okrągły rok temu, ale przedtem robiłam dla niego wszystko. Całe moje życie było podporządkowane Ashtonowi Irwinowi i jego Poison. Nie próbuje robić z siebie ofiary, nic z tych rzeczy. Miałam wiele frajdy z uczestnictwa w spotkaniach klubu, czułam się na swoim miejscu na tyle jego Harleya, ale gdzieś głęboko wiedziałam, że zasługuję na więcej niż życie w jego cieniu. Chciałam wyrwać się z małego miasta i patologicznego otoczenia, naprawdę może mnie za to winić?
Dla Asha moje rozterki nic nie znaczyły. Kochał Hyden, kochał Kentucky i kochał Poison, mnie też z resztą kochał i wiem, że odrobina wysiłku wystarczy by rozbudzić w nim to uczucie. Nie mogło mu po prostu przestać zależeć, to nie działa w ten sposób. Zraniłam go, okej, teraz będzie się mścił, wiem o tym doskonale, ale Candy to cios poniżej pasa.
Miałam w zwyczaju myśleć dobrze o tej dziewczynie, była mądra i trzymała się z dala od gówna Hyden, teraz jednak mogę w spokoju pogrzebać wszystkie ciepłe uczucia jakie do niej żywiłam. Jak mogła choćby pomyśleć, że może zająć moje miejsce? Poza tym na boga! Córka burmistrza razem z córka sekretarki w Top Hill? To się w głowie nie mieści. Niech wrócą skąd przyszły.
Odwróciłam się na niewygodnym, barowym stołku. Każdy chciał ze mną pogadać, bo nie widzieliśmy się tyle czasu i powoli zaczynało mnie to męczyć. Mój facet był pogrążony w rozmowie ze swoja nową dziewczyną, nie obchodziło mnie komu urodziło się dziecko i czyj dom spłonął w pożarze w zeszłym miesiącu.
W życiu nie dałabym po sobie poznać, jak bardzo ruszał mnie widok Asha i Candy, więc gadałam ze wszystkim i z całych sił udawałam, że dobrze się bawię. Jedyna osobą, która zdawała się nie łapać mojej gry aktorskiej był stojący w rogu Luke. Sukinsyn uśmiechał się ironicznie z nad butelki najdroższego piwa. Od dawna zastanawiało mnie skąd ten gnój ma tyle hajsu, nikt nigdy nie widział, żeby brudził swoje dłonie pracą, mimo to jeździł drogą maszyną i bujał się z najlepszych ciuchach. Jestem może wieśniarą z Hyden, ale rozpoznam Burbberry.
Przez dłuższy moment debatowałam z samą sobą, czy nie podejść i nie zmyć mu z twarzy tego wstrętnego uśmieszku. Hemmings zawsze uważał się za króla świata, na wszystkich tu patrzył z góry. Mnie mało kto tolerował, ale to Luke był społecznym wyrzutkiem, ten chłopak zdawał się nie lubić nikogo.
Wzrokiem starałam się też zlokalizować Caluma, był moim ulubionym członkiem klubu i mimo, że nie grzeszył rozumem, bardzo chciałam się z nim zobaczyć. Był w stosunku do mnie lojalny, może udałoby mi się wyciągnąć coś z niego na temat Asha.
Westchnęłam zawiedziona i zamówiłam shota tequili. Nie zniosę tego na trzeźwo. Przechyliła szkło i skrzywiłam się z niesmakiem. W lokalu panował ogromny tłok, więc chwilę trwało nim miałam czysty widok na kanapę Asha. Nachylał się właśnie w stronę brunetki. Moje serce zmarło. Ich usta złączyły się powoli, wplótł palce w jej czarne włosy.
Po moim trupie! Chwyciłam stojącą na ladzie butelkę piwa i rozbiłam ją na potylicy stojącego obok łysego pakera. Obrócił się z jękiem.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - krzyknęłam w stronę nieznajomego, stojącego przy mnie mężczyzny, kierując na niego podejrzenia.
Nim się obejrzałam mięsista łapa osiłka zderzyła się z głową faceta. Wiedziałam, że nie przyszedł sam. Jego wierni kompani ruszyli z pomocą i nim się zdążyłam mrugnąć, musiałam uciekać z pola bitwy. Szybki rzut oka wystarczył bym upewniła się, że zaalarmowany bójką Ash wstaje od stolika.
Podziękujesz mi później kochanie, właśnie uchroniłam cię przed czymś czego gorzko być żałował.
Candy
Kiedy Ashton mnie pocałował myślałam, że już nic piękniejszego wydarzyć się nie mogło. Miał delikatne ustna, pachniał tanią wodą kolońską, piwem i dymem papierosowym. Była to mieszanka wybuchowa. Nie wiem dlaczego tak się w nim zakochałam. Miał to coś w sobie, był starszy i to mi imponowało. Może i miałam te osiemnaście lat i większość tutaj uważała mnie za dziecko i rozpieszczoną gówniarę, ale prawda była taka, że ja po prostu chciałam być taka jak wszyscy. Nie chciałam być postrzegana jako dziecko burmistrza, którego nawet piórkiem dotknąć nie można. Lubiłam drogie rzeczy, ale tak zostałam wychowana i szczerze mówiąc cieszyłam się z tego co mam, byłam wdzięczna za to wszystko, ale szczęścia pieniędzmi nie kupisz. Każda dziewczyna pewnie marzyła o szafie pełnej sukienek, drogich torebkach, butach i drogim telefonie.
To nie było to czego potrzebowałam. Co z tego, że miałam to wszystko jak nie czułam się szczęśliwa? Ashton pokazywał mi tak wiele, byłam naiwna – to z pewnością, ale zauroczenie mnie oślepiło. Kiedy oderwaliśmy się od siebie usłyszałam huk i bite szkło. Podniosłam wzrok i ujrzałam wkurzoną Sammy, która krzyczała na jakiegoś faceta, a potem powstała bójka.
Wystraszyłam się. Nigdy wcześniej nie byłam świadkiem takiego zdarzenia. Blondynka rzuciła mi gardzące spojrzenie i wyszła z Top Hill najszybciej jak tylko mogła. Ashton poszedł rozdzielić dwójkę bijących się mężczyzn, a ja uznałam, że to dobry moment, aby zawinąć się do domu. Cała w skowronkach zabrałam swoją torebkę z kanapy i wstałam wygładzając dół sukienki. Kiedy byłam przy wyjściu poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego blondyna, który patrzył na mnie tak jak na wszystkich w tej knajpie. A może tylko mi się wydawało?
Luke Hemmings był obrzydliwie bogaty i od zawsze zastanawiało mnie i raczej nie tylko mnie skąd miał tyle pieniędzy. Miał piękny uśmiech i czarujące oczy, ale był świrem. Śledził mnie i kontrolował każdy mój ruch. Frajer.
-Zostaw mnie! - podniosłam głos i wyszarpnęłam swoją rękę z jego uścisku.
-Popełniasz błąd Candy. - powiedział chrapliwym głosem.
Prychnęłam i wyszłam z Top Hill trzaskając drzwiami. Długo jednak nie nacieszyłam się spokojem ponieważ drzwi za mną się otworzyły i usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się zirytowana, a to co zobaczyłam przeraziło mnie.
Luke stał w drzwiach a za nim toczyła się bójka. Pierwszy raz widziałam Ashtona w takiej furii. Złapał jednego faceta i rzucił nim o ścianę. I tak z kilkoma innymi. Zaparło mi dech w piersiach i szczerze mówiąc przestraszyłam się go. W pewnym momencie sytuacja wyrwała się spod kontroli. Ashton wyciągnął pistolet i wymierzył w mężczyznę naprzeciwko. Zasłoniłam dłonią usta, a moje nogi były jak z waty. Jedyne co mogłam jeszcze zobaczyć to wzrok chłopaka, który skierował w moją stronę. Był opętany, a jego oczy stały się ciemne. Drzwi się zamknęły, Luke objął mnie ramieniem i wepchnął do swojego samochodu.
Odjeżdżając usłyszałam strzał, który momentalnie sprawił, że popłakałam się jak dziecko. Dosłownie pokazując, że wciąż nim jestem.
CZYTASZ
Enemies
FanfictionWojny gangów, nielegalny handel bronią i prostytucja w Hyden mamy to wszystko i jeszcze więcej. © 2015 MAGIA #StopPlagiatom