Tak dokładnie będę opisywała śmierć.
Pewnego dnia moja babcia poszła do sklepu, jej torbą była bardzo ciężka. Wieczorem strasznie bolał ja kręgosłup, więc ja wzięłam maść i posmarowałam ją, niestety nie pomogło. Rano zabrała ją karetka.
Czekała cały dzień na badanie...okazało się że ma tylko złamane żebra...uff ułożyło mi wtedy
Tydzień za tygodniem było coraz gorzej :/ przestała chodzić i nosiła pampersa, to było dziwne powinno być coraz lepiej.
Razem z rodzicami postanowiliśmy zawieść moja babcie do szpitala w szczecinie.
2 tygodnie później okazało się że ma raka...gdybyśmy ja zawieźli wczesniej do tego szpitala...może dalej by żyła...a może nie...
Bardzo przeżyłam śmierć mojej babci, dalszego? może brakuje mi jej..., opiekowała się mną od dziecka, od poniedziałku do piątku spała u nas, a w sobote jechała do domu. Codziennie wieczorem przed snem mówię ,,dobranoc babciu"
