3

2.8K 339 30
                                    

Wrócił do domu po osiemnastej, kiedy Jane dawno siedziała w salonie i kolorowała kolorowanki. Ellie czytała gazetę, co jakiś czas zerkając na córeczkę swojego przyjaciela. Harry dyskretnie pokazał dziewczynie, aby poszła z nim do kuchni, więc tak zrobiła.

- Zwolnili mnie dzisiaj z pracy. - westchnął i oparł się rękoma o blat. Nadal było mu z tym ciężko, ale to tylko dlatego, iż martwił się o malutką kruszynę, nie o siebie.

Dla niego zawsze ważniejsze były bliskie mu osoby. Stawiał ich na pierwszym miejscu, dopiero potem myślał o sobie. Bardzo szlachetna cecha, lecz coraz mniej spotykana. 

- Mogłabyś zająć się Jane w piątek? Muszę zostać w warsztacie, a mamy wizytę u lekarza.

- Oczywiście, wiesz, że w każdej chwili ci pomogę. - dziewczyna uśmiechnęła się pocieszająco do zielonookiego i przytuliła go do siebie.

Czuła się zobowiązana do pomocy 27-latkowi. W każdej chwili mogła liczyć na jego wsparcie, dlatego odwdzięczała się tym samym. Inną rzeczą było to, że po prostu było jej go szkoda.

Pamiętała jak rok temu wprowadzała się do kamienicy, a dokładnie do mieszkania znajdującego się obok mieszkania Harry'ego. Wtedy poznała jego i Jane, w której zakochała się po wspólnej grze w karty. Ellie miała spore problemy ze znalezieniem pracy, lecz dzięki brunetowi udało jej się. Pomógł jej również w robieniu projektów na studiach, ponieważ była w tym kiepska. Zawdzięczała mu naprawdę dużo, dlatego nie myślała nawet o odmowie mu kiedykolwiek.

- Hej, kochanie. Ciocia Ellie pójdzie z tobą do lekarza, tak maluchu?

- Miałeś iść ze mną. - mruknęła, odrywając się od kolorowania biedronki. Patrzyła na niego smutnymi oczami, których wręcz nie cierpiał. Chciał, aby zawsze się śmiały. Miał powodować jej szczęście, nie smutek. 

- Kochanie, tata pracuje. Będziemy się dobrze bawić. Po lekarzu wezmę cię na lody, co ty na to? - spojrzał na Ellie, która siedziała teraz obok nich i delikatnie się uśmiechała. Lubiła patrzeć na tę dwójkę. Wyglądali niezwykle uroczo i byli jak kropla w krople. 

- Niech będzie. Następnym razem pójdziesz z nami, tatusiu?

- Oczywiście, kochanie. - pocałował ją w czoło, obserwując jak kolorowała obrazek. Pogłaskał ją jeszcze po włosach i podniósł się, by odprowadzić Ellie do drzwi. Obserwował jak zabierała swoje rzeczy, których zbyt dużo nie było. W końcu mieszkała tuż obok.

- Dziękuję, że tak mi pomagasz.

- Nie ma sprawy. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. 

 - Przepraszam, że zabieram ci tyle wolnego czasu, ale...

- Hej! Nie masz za co mnie przepraszać. Uwielbiam Jane i śmiało mogę się nią zajmować.

- Bardzo ci dziękuję. - wdzięczny za jej pomoc, przytulił brunetkę do siebie i standardowo pożegnał ją całusem w policzek. Uśmiechnęła się do niego wesoło i opuściła jego mieszkanie, wchodząc do swojego.

- Tato, obejrzysz ze mną bajkę?

- Pewnie, księżniczko. Opowiedz mi najpierw jak było w szkole, bo tatuś miał ciężki dzień.

- Pani Well mówiła dzisiaj o dobroci wśród ludzi. Powiedziała, że coraz mniej osób jest skłonnych do pomocy innym. Rozmawialiśmy też o naszych bohaterach. Pani pytała każdego o swojego bohatera i ja odpowiedziałam, że moim bohaterem jest mój tata. Patrz! - wyjęła ze swojego plecaka rysunek, który przedstawiał Harry'ego przebranego za Supermana. Mężczyzna zaśmiał się i porwał swoją córeczkę na kolana.

- Pięknie, kochanie. Powiesimy na lodówce, tak?

- Tak!

- To jaką bajkę wybierasz? - zapytał donośnym głosem z kuchni. Przyczepił okrągłym magnezem rysunek swojej kruszynki i wrócił ponownie do malutkiego salonu.

- "Król lew"! - pokiwał głową i wziął odpowiednią płytę w rękę. Włożył ją do odtwarzacza DVD i po chwili na małym telewizorze widniały pierwsze sceny ulubionej bajki Disney'a jego córki. Podczas gdy dziewczynka z zaciekawieniem oglądała film, brunet szukał w gazecie pracy. Zaznaczył w kółeczko parę propozycji, a następnie sprawdził zadania domowe swojego dziecka. Spakował ją do szkoły, chociaż książki przyszykowała sama. Sprawdził w lodówce czy było coś do jedzenia i niestety musiał przyznać, iż brakowało podstawowej żywności, dzięki której zrobiłby śniadanie Jane. Nie miał dzisiaj dużo pieniędzy, jednak spokojnie starczyłoby dla małej brunetki.

- Kochanie, tata pójdzie do sklepu. Zostaniesz na chwilkę z Ellie.

- Dobrze, tatusiu. - uśmiechnął się do zielonookiej i ubrał swoją trzyletnią kurtkę, a już chwilę później pukał do drzwi brązowowłosej.

- Wyjdę tylko do sklepu.

- Spokojnie, Harry. - rozumiała go, więc nie była zła, ani zmęczona. W podzięce pocałował jej policzek i szybko zbiegł ze schodów. Wyszedł na zewnątrz, gdzie natychmiast uderzyło w niego zimne powietrze. Mimo braku sił, zmusił się do wyjścia jedynie na potrzeby jego księżniczki. Szedł nieoświetlonymi uliczkami, słysząc kroki za sobą. Nie była to najbezpieczniejsza okolica, zwłaszcza nocą.

W ułamku sekundy został zaatakowany przez ulicznych rabusiów i dresiarzy. Nie miał przy sobie wiele, niepotrzebnie się na niego rzucili. Aczkolwiek oni mieli z tego niezłą zabawę, z jego bólu. Uderzali go pięściami w brzuch, w twarz, w plecy. Okradli go ze wszystkiego i zniknęli za rogiem. Nie spowodowali omdlenia, utraty przytomności. Podpierając się o mury kamienic, wracał do domu.

- Tata! - usłyszał, kiedy przekroczył próg swojego mieszkania. Ellie widząc swojego przyjaciela pobitego, w krwi i pozbawionego braku sił, od razu mu pomogła dojść do kanapy, a biedna Jane rozpłakała się na widok swojego bohatera w tak złym stanie.

- Już, księżniczko. W-wszystko jest dobrze. - mała dziewczynka wtuliła się w bok swojego taty. Nie rozumiała tego co się stało, ale wiedziała, że nie zasłużył na taki los.

- Kocham cię, tato.

- Ja ciebie jeszcze bardziej, aniołku.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡





My Hero ♡ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz