7

2.1K 275 16
                                    

- Tato, czemu babci z nami nie ma? Nigdy mi nie mówiłeś. - dziewczynka szła za rączkę ze swoim tatą po cmentarzu, idąc w dobrze znanym kierunku dla bruneta. Chodził tam co najmniej dwadzieścia razy wciągu roku, a dodatkowo odwiedzał swoje siostry, które zostawili pochowani niedaleko Anne i jego ojca. Mężczyzna zacisnął usta w wąską linię, nie chcąc znów opowiadać o bliznach, które na całe szczęście zdążyły się już zabliźnić, a Harry nie miał ochoty ich rozdrapywać.

- Kochanie, przyszedł czas, kiedy babcia została wezwana przez Boga oraz aniołki, aby pilnowała i ciebie i mnie, ale z góry. Patrzy na nas o tam. - wskazał na niebo.

- To dlaczego mieliśmy tak trudno? Przecież babcia chce naszego dobra, prawda? - zatrzymał ich oboje i kucnął przed córeczką, która wielkimi oczami obserwowała twarz zielonookiego.

- Ponieważ dzięki temu jesteśmy silniejsi. Przynajmniej wiemy jaki ten świat potrafi być i jesteśmy gotowi na wszystko. Prawda, maluchu? - wystawił dłoń przed dziewczynką, posyłając jej duży uśmiech. Złapała go i mocno się do niego przytuliła. Pocałował ją w czoło, a ona oddała mu buziakiem w nos.

- Babcia, dziadek i ciocie nas kochają?

- Oczywiście, że tak. Kochają nas bardzo mocno, kochanie.-stanęli przed grobem swoich rodziców, a Styles zapalił duży, biały znicz. Pomodlili się w ciszy i spokoju, aby następnie odwiedzić Dianę oraz Cassie. Tam też pozostawili po sobie ślad w postaci kwiatów wraz z świeczką. Pozbierali liście, które spadły z drzewa, a potem zebrali się do domu.

Harry od prawie czterech dni pracował w firmie pana Millera, a szef był z niego naprawdę zadowolony. Inni biznesmeni powinni się wstydzić, gdyż nie chcieli tak dobrego oraz kompetentnego człowieka. Przynajmniej ktoś go w tym wielkim świecie zauważył oraz był bardzo wdzięczny Jane, bo wprawdzie była to jej zasługa. 

Weszli do ciepłego mieszkania, które było jedynie chwilowe. 27-latek codziennie szukał jakiejś korzystnej dla nich oferty. Bliskiego jej szkoły, a jego pracy miejsca zamieszkania, co najważniejsze-bezpiecznego. Nie pragnął niczego drogiego, ponieważ nie było go stać, jednak dzięki pracy, którą otrzymał mógł nareszcie wziąć kredyt.

- Przebierz się w dresy, a ja zrobię herbatki. No śmigaj, maluszku.

- Śmigam, tato! - zaśmiał się, wchodząc do kuchni. Ellie od dwóch dni była w Chicago u rodziny. Przysłała im kartkę z pozdrowieniami, informując w niej, że wróci za tydzień.

Przygotował dwa kubki, parującej cieszy i w spokoju czekał, aż jego księżniczka wróci ze swojego pokoju. Niestety, brunetka długo nie przychodziła, więc postanowił zobaczyć czy wszystko było w porządku. Znalazł płaczącą Jane, leżącą na podłodze. Z jej nogi kapały kropelki krwi, a sama dziewczynka trzymała się za zraniony kawałek skóry.

- Co się stało, księżniczko? - usiadł obok niej, uważnie oglądając kolano. Nie wyglądało najlepiej, dlatego zdecydował się pojechać do szpitala. Nie miał jeszcze nabytego auta, także był zmuszony wybrać się autobusem. Zabrał córkę na ręce, wpierw ją uspokajając. Siedząc w komunikacji miejskiej, przytulał Jane do swojej piersi, szepcząc, że wszystko będzie dobrze.

Czekali na wizytę u lekarza dwie godziny, gdyż był okres jesienny i sporo ludzi teraz chorowało. Gdy wreszcie udało im się przejść kolejkę, weszli do gabinetu doktora.

- W czym mogę pomóc? - Harry podwinął nogawkę od spodni swojego dziecka i najdelikatniej jak umiał zdjął opatrunek, który sam przyrządził. - Rozumiem, zrobimy rentgen i wszystko się wyjaśni.

- Co to rentgen, tato? Będzie bolało?

- Pan doktor jedynie zobaczy co dzieje się z twoim kolankiem pod skórą. Nie będzie bolało. Ufasz mi?

- Jasne, bohaterze!

Tak jak mówił brunet - nie bolało, a wszyscy niedługo później dowiedzieli się co działo się z nogą dziewczynki. Była wyłącznie stłuczona, jednakże Styles postanowił zaopiekować się małą na tydzień, tym samym zabierając pracę do domu. Dobrze, że jego robota polegała na siedzeniu przed komputerem.

- Tato, a co z moją mamą?

- Pamiętasz co ci kiedyś powiedziałem?

- Dużo mi mówiłeś, tatusiu! - krzyknęła ze śmiechem. Siedziała na kanapie i malowała stokrotkę, która miała namalowany uśmiech oraz oczy.

- Tak, ale wtedy gdy narzekałaś, że nikt cię nie kocha?

- A! Powiedziałeś mi, że kochasz mnie najbardziej na świecie i nie potrzebuję nikogo innego. O! Jeszcze, że zawsze ze mną będziesz.

- Właśnie, mamusia nie jest ci potrzebna. Poza tym nie była warta takiego aniołka jak ty. - kiwnęła główką, podjadając ciastka z miski. Powinna zjeść obiad, który przygotowywał dla niej Styles, jednak pokusa była większa.

- A ty?

- Ja?

- Nie chcesz mieć kogoś takiego jak widzieliśmy ostatnio te pary w kinie? - spojrzała na niego zaciekawiona jego odpowiedzią. Szczerze to chyba nie chciała dzielić się swoim tatą z kimś innym, aczkolwiek ona także pragnęła jego szczęścia.

- Nie, misiu. Ty mi starczasz w zupełności.

- To dobrze, bo mój bohater jest moim bohaterem, niczyim innym.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡




My Hero ♡ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz