W jednej ręce trzymałam uchwyt walizki a w drugiej nerwowo ściskałam bilet lotniczy. Od kiedy pamiętam bałam się samolotów, latania a nawet kolejek górskich, które jeździły wysoko nad ziemią. Dzisiaj musiałam się zmierzyć ze swoim lękiem, bo nie było innego sposobu, aby dostać się do Nowego Yorku. Ja, Summer Davis miałam rozpocząć nowe życie z dala od rodziny. Razem z moim przyjacielem Michaelem postanowiliśmy opuścić nasze rodzinne miasto jakim jest Sydney i zacząć studia na zupełnie innym kontynencie. Jednak chłopak poleciał tam tydzień szybciej, aby "ogarnąć akademik i obczić kluby".
-Nie denerwuj się Sam- zaśmiał się mój tato- wywołują Twój lot, powodzenia- powiedział radośnie i prztulił mnie na pożegnanie
-Mamo nie płacz, widzimy się za niedługo- wymamrotałam i przytuliłam kobietę. Posłałam im ostatni uśmiech i pociągnęłam walizkę za sobą w stronę maszyny śmierci.
Usiadłam na wyznaczonym miejscu i przyjrzałam się innym pasażerom. Patrząc na te wszystkie wystrojone kobiety zmarszczyłam nos. Nie żałowałam, że ubrałam luźną koszulkę z logiem zespołu AC/DC i zwykłe, czarne leginsy, ale czułam się trochę gorsza. Naciągnęłam kaptur czarnej bluzy na głowę i podkuliłam nogi pod brodę. Mój strach osiągnął najwyższy level i nawet nie zauważyłam, że miejsce koło mnie zostało zajęte. Wzbiliśmy się w powietrze a ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Zaczęłam mruczeć pod nosem, że "dzisiaj zginę a przecież nie jestem na to gotowa"
-Boisz sie?- zaśmiał się mężczyzna koło mnie a ja poczułam, jak się rumienię. Nie myślałam, że ktokolwiek może mnie usłyszeć, a to było conajmniej żenujące
-Trochę- wymamrotałam odwracając głowę w jego stronę. Na oko był ode mnie z pięć, może sześć lat starszy, ale bardzo przystojny. Miał dłuższe ciemnobrązowe włosy, które opadały mu na czoło. Przez podwinięte rękawy bluzy mogłam podziwiać jego tatuaże. Sama miałam kilka, ale były rozproszone i prawie niewidoczne- fajne tatuaże- powiedziałam, nie wiedząc co mogę jeszcze dodać
-Twój też- powiedział wskazując na znak smierciożerców na moim chudym przedramieniu- Jestem Oliver
-Summer, ale mów mi Sam- uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego rękę. Taka zwykła rozmowa sprawiła, że na chwilę zapomniałam o tym, że znajduję się wysoko nad ziemią. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie turbulencje
-O mój Boże! Wszyscy zginiemy! Zabiję Michaela za pomysł z Nowym Yorkiem! Ja nie chcę umierać!- zapiszczałam i od razu wyłapałam wściekłe, ale i też rozbawione spojrzenia pasażerów
-Spokojnie, nic nam nie będzie- zaśmiał się Oliver i złapał mnie za rękę, w którą niekontrolowanie wbijałam paznokcie .
Zabiję Michaela
-Muszę przyznać, że dawno się tak dobrze nie bawiłem w podróży, jesteś zabawną osobą- powiedział Oliver a ja zrobiłam naburmuszoną minę. Nie lubiłam gdy ktoś się ze mnie nabijał
-Cieszę się, że mogłam Cię rozbawić- wymamrotałam i wsadziłam swoje kosmyki włosów za ucho i odebrałam swoją ogromną walizkę
-Może dasz mi swój numer? Będziemy mogli się umówić i obiecuję żadnego latania
-Jeśli jest nam to pisane, to się jeszcze spotkamy a wtedy pójdę z Tobą na randkę- powiedziałam i zostawiłam mężczyzne samego. Musi najpierw się postarać, żeby mógł to docenić .
Mamy 1! Jeej
Zobaczymy co z tego wyjdzie
Zostaw po sobie komentarz!bozecosiedzieje.blogspot.com ==> tam też zostaw komentarz ;)
CZYTASZ
TEACHER O.SYKES
FanfictionOna- dziewiętnastolatka zaczynająca naukę w nowym mieście. On- młody nauczyciel zaczynający swoją karierę.