1.

146 7 5
                                    

Otwieram z trudem oczy. Spoglądam na zegarek stojący na biurku obok mojego łóżka. Jest 7:30. Mam 15 minut, by zdążyć na autobus. Szybko zrzucam z siebie kołdrę i podbiegam do szafy. Zakładam to, co leży na wierzchu. Biegnę do łazienki, by dokonać typowych porannych czynności. Nie mam czasu ani ochoty na jedzienie. Zakładam kurtkę i buty. Zamykam za sobą drzwi na klucz i idę na przystanek. Zakładam słuchawki. Mam nadzieję, że chociaż muzyka poprawi mi mój zły od samego rana nastrój. Niestety, nawet ona nie pomaga.
Autobus przyjeżdża. W środku jest dużo zajętych miejsc. Na szczęście moje ulubione na samym końcu jest puste. Siadam bliżej okna, obok kładę plecak. Nie wyjmuje słuchawek z uszu i bezczynnie patrze przez szybę. Nagle ktoś stuka mnie palcem w ramię. Spoglądam na osobę, która stoi obok mnie i zakłóca mój spokój. Jest to chłopak. Ma czarne oczy lustrujące mnie od góry w dół. Nie uśmiecha się.
- Sory, że przeszkadzam, ale nie ma więcej wolnych miejsc, chciałbym usiąść, ale twój plecak mi przeszkadza. Może łaskawie go weźmiesz? - odzywa się, nie wyglądając na zadowolonego.

Może trochę grzeczniej.

Zabieram plecak, nie chcąc się kłócić. Wygląda na typa, który dwa razy się nie powtarza. Żałuję, że usiadł akurat obok mnie. Przyglądam mu się kątem oka. Ma czarne włosy, czarną bluzę i czarną kurtkę. Sprawia wrażenie ponurego i niebezpiecznego kolesia. Myślę tylko o tym, żeby dojechać już na miejsce, wysiąść i znaleźć się jak najdalej od niego. Zauważa, że mu się przyglądam. Wystraszona szybko odwracam wzrok. Po 5 minutach, które wydają się być wiecznością, w końcu dojeżdżamy pod budynek liceum. Chłopak szybko wychodzi. Oddycham z ulgą.

W końcu się go pozbyłam.

Z każdym krokiem, z którym zbliżam się do mojej szkoły, mój humor jest coraz gorszy. Nie mam ochoty tam wchodzić. Ale wiem, że muszę. Muszę im pokazać, że mimo wszystko się trzymam, nawet jeśli jest zupełnie inaczej.
-Iza!
Odwracam się na głos swojego imienia. Okazuje się, że to Karolina mnie woła. Podbiega do mnie.
-Jak się czujesz? - pyta z tym swoim sztucznym uśmiechem.
Staram się uśmiechnąć najbardziej naturalnie jak potrafię.
-Wszystko w porządku. - odpowiadam, odwracam się do niej plecami i idę przed siebie, chcąc jej dać w ten sposób do zrozumienia, że nie mam ochoty z nią rozmawiać.
Na szczęście rozumie aluzje i daje mi spokój. Nie chcę z nią rozmawiać. Wiem, że tak naprawdę nie interesuje jej jak się czuje. Szuka tylko kolejnego pretekstu do plotowania na mój temat.
Wracam dziś do szkoły po miesiącu nieobecności. Wszyscy na mnie patrzą, wskazują palcami, szepczą między sobą. Mam tego dosyć. Chcę się przed nimi schować jak najdalej. Ale nie mogę. Wiem o tym. Dlatego uśmiecham się tym idealnie wyćwiczonym w domu fałszywym uśmiechem. Wszyscy wierzą w to, że jest szczery, że już się pobierałam po tym, co się stało. Prawda jest taka, że nadal boli mnie to cholernie mocno.
Pierwsza lekcja - matematyka. Cudownie.. Idę pod klasę. Wchodzę do środka lekko spóźniona. Kiedy staję w drzwiach, nagle wzrok wszystkich kieruje się w moją stronę. Nie wiem jak mam się zachować, więc mówię tylko cicho Dzień dobry i idę w kierunku swojej ławki. Nagle staję jak wryta. Na moim miejscu siedzi ten typ z autobusu. Paraliżuje mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Chcę być tak samo chamska jak on, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy.

Zjeżdżaj stąd. To moje miejsce.

Chcę powiedzieć to na głos, ale żaden dźwięk nie wydobywa się z moich ust. Zrezygnowana siadam w ławce przed. Staram się z całych sił skupić się na lekcji. Jednak kompletnie mi to nie wychodzi. Ten chłopak kopie w moje krzesło. Z każdą sekundą wzrasta we mnie zirytowanie.

Spokojnie, on chce cię tylko sprowokować. Pokaż, że jesteś silniejsza.

Dzwonek na przerwę jest dla mnie jak wybawienie. Biorę plecak i wychodzę z klasy najszybciej jak się da. Byle tylko być jak najdalej tej sali.
Dogania mnie Kasia - jedyna dziewczyna, która ostatnim razem broniła mnie przed resztą klasy. Przytula się do mnie. W pierwszej chwili jestem w szoku. Potem wtulam się w nią jeszcze mocniej.
Nie spodziewałam się, że tak bardzo tego potrzebowałam...
 

  -Cieszę się, że wróciłaś.- uśmiecha się do mnie, a ja mam wrażenie, że mówi prawdę.
   Rozmawiamy chwilę. W końcu nie mogę się powstrzymać i poruszam temat chłopaka poznanego dzisiaj rano.
   -Nazywa się Hubert. Dołączył do naszej klasy tydzień temu. - wyjaśnia Kasia, ale taka wiedza mi nie wystarcza.
   -Nie wiesz niczego więcej na jego temat?
   -Mówił, że jego rodzice się rozwiedli i przeprowadził się tu z ojcem. Wiem tylko tyle.
   Jestem zawiedziona, ale dziękuję jej za chociaż odrobinę informacji. Muszę się jednak dowiedzieć czego chce ode mnie... Czuję czyjś wzrok na sobie, więc patrzę w tamtym kierunku. To Hubert. Obserwuje mnie ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Nie rozumiem go. Nie rozumiem o co mu chodzi. Muszę przyznać, że nawet się go trochę boję. To daje mu przewagę nade mną. Ale ja się nie dam tak łatwo. Nie dam mu się zniszczyć jeśli taki jest jego cel.

Do nieba i jeszcze wyżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz